Czasy uczniowskie, przed zaginięciem Trójki
Całe podekscytowanie uszło z jego ciała, wyparte przez ogromną falę zmartwienia. Widział smutne oczy swojej siostrzyczki, oklapłe uszy oraz nerwowo drgający ogon i zaledwie sekundę później był już przy niej. Duszą, ciałem i umysłem. Mimo podobnego wzrostu Świergocząca Łapa z całych sił próbował się wokół niej owinąć, tuląc ją niczym matka własne kocię czy nawet bardziej, niczym ptak własne jajo. Mocno, zdecydowanie i bez jakichkolwiek zahamowań, nawet jeśli Płomykówka próbowała się od niego wykręcić.
— Świergotku, ja… — mruknęła, poruszając się delikatnie w jego uścisku.
— Nic nie słyszę — zawołał w futro siostry.
Kilka oddechów minęło, zanim ciało Płomykówki odpuściło. Niewidzialne nitki, trzymające dotychczas jej mięśnie, zaczęły powoli odpuszczać, ustępując zmęczeniu i uldze. Ogon przestał uderzać rytmicznie o podłoże, łapy wyłożyły się swobodnie, a zaledwie parę chwil później — Płomykówka odwzajemniła uścisk brata. Z początku delikatnie i niepewnie, ale nawet wtedy czuł jej wdzięczność. Jej ciche dziękuje, zawarte w czynach w odpowiedzi na jego ciche wyznanie miłości, braterskiej i szczerej.
— Już? — spytał po dłuższej chwili.
Kotka skinęła delikatnie głową, wciąż kryjąc pysk w jego futrze. Nawet gdy Świergocząca Łapa odwinął się z uścisku, szukając wzrokiem jej oczu, nigdy ich nie odnalazł. Wiedział jednak, że jego siostra potrzebuje czasu i zamiast tego skierował swoje spojrzenie ku wodospadowi, pozwalając jej pozostać kłębkiem futra. Schowanym pod niewidzialną skorupką niczym żółw.
— No tak, jestem wielki i silny. Potężny niczym niedźwiedź! — zaczął, przybierając żartobliwy ton. — Ale, o nie! Przecież Gąsienicowy Ogryzek jest ode mnie silniejszy. A jego ojciec jest pewnie silniejszy od niego! No to jednak nie jestem silny. — Na pysku kocura pojawiła się dramatyczna mina, ciało wyczekiwało w poszukiwaniu najdrobniejszych impulsów ze strony kotki.
Chciał jej pokazać, jak bardzo się myli. Może i byli teraz mali i drobni, może i marzyli o długich łapach, sprawnych krokach i równie wyczulonych zmysłach, co starsze koty, ale nie znaczyło to, że nigdy tego nie osiągną. Nawet jeśli byli jedynie Pieszczochami, rozpieszczonymi kociakami, porzuconymi na pastwę losu to wciąż byli sobą. Szczerze kochającym się rodzeństwem, które będzie się wspierać do samego końca. I które doskonale wie, do czego jest zdolne.
— Może i nie jesteś na tyle silna, ale jesteś moją siostrą i wiem, do czego jesteś zdolna. Widziałem, jak szybko byłaś w stanie nas ostrzec, gdy tylko rodzice mieli nas nakryć. — Kocur uśmiechnął się zdecydowanie. — I widziałem, ile razy nas broniłaś. Nawet wtedy, gdy ja się bałem! — W jego oczach lśniła duma. — W pewien sposób możesz być najodważniejsza z nas wszystkich.
Ruda kotka podniosła wyżej pysk zaskoczona, jej usta formowały kolejne słowo, ale w tym samym momencie Świergotek runął na wznak, głośno chrapiąc i tym samym, uważając dyskusję za zbędną. Płomykówka zaśmiała się lekko, a następnie wtuliła się w swojego brata.
Teraźniejszość
Wiatr podstępnie wdzierał się pod futro Świergoczącego Potoku, skutecznie pozbawiając go sił i energii na dalsze wyprawy. W takich momentach miał ochotę rzucić się na legowisko i spać niczym niedźwiedź zimą. Twardo, beztrosko. Wyczekując tych dni, kiedy słońce wita Cię z rana, oświetlając Twoje ścieżki i grzejąc Ci łapy. Nie wtedy, gdy zimno gryzie kończymy, a wojownicy ganią za lenistwo. W końcu nie jesteś starszyzną, żeby się tak ociągać!
— Co nie znaczy, że nie mogę marudzić — wymamrotał, niosąc w pysku mizerną mysz.
Wiedział jednak, że nadchodzą chude czasy i tym razem nie będzie beztroskim kociakiem z jedzeniem pod nosem. Tym razem to on będzie musiał zadbać o inne kociaki, nawet jeśli tak bardzo, bardzo mu się nie chciało. Naprawdę zaczynał żywić szczerą nienawiść do Pory Nagich Liści, niezwykłą dla jego osoby. Może jednak dobrze czasem na coś popsioczyć?
— Tu jesteś! — Z ponurego nastroju wybudził go znajomy głos, witający go niedługo po tym, jak odłożył zwierzynę na stos i ruszył w kierunku półek wojowników.
Zapewne zajmowałby jedną z wyższych półek, korzystając z dobrego punktu widokowego, sprawnych łap oraz wysokości, której obecność zawsze przyprawiała go o miłe mrowienie w brzuchu, ale dla swojej siostry zdecydował się ulokować niżej. Co było bardzo dobrą decyzją, pozwalającą im na regularne plotki, nawet jeśli przedłużający się trening Świergotka na chwilę ich rozdzielił.
— Znowu się spotykamy! — Uśmiechnął się rudzielec, przytulając się na moment do Płomykówki. — Często tu bywasz? — zażartował.
— Częściej od Ciebie. — Kotka wystawiła mu język, wprost nawiązując do jego niedawnego mianowania. Niemal się obraził! — Jak polowanie?
— Gdyby łapy mi nie odmarzały, to przyniósłbym więcej. — westchnął. — A jak Tobie poszło? Co dzisiaj robiłaś?
<Płomienne Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz