Bardzo dawno temu
Jego oczom ukazały się znajome, drobne sylwetki kociąt, baraszkujących radośnie po całym żłobku. Kilkoro z nich tarmosiło się wzajemnie w kłębowisku futer, inne natomiast z zafascynowaniem goniły liść przetaczany po podłożu przez delikatny powiew wiatru, który zdołał wpaść tu przez wejście. Kątem oka dostrzegł jednego kociaka, który natychmiastowo przypominał mu jego samego. Ganiał za innym młodym, a jego spojrzenie było pełne determinacji i dzikiej radości. Łapki ledwo nadążały za zwinnością ciała, które z każdą chwilą zbliżało się do celu. Gdy tylko ruda kulka futra minęła go, Dzwonek postąpił o krok bliżej.
— Cześć, mały — mruknął łagodnie, siadając tuż obok niego. — Widzę, że masz niezły zapał. Biegłeś tak szybko, niemalże jak prawdziwy wojownik!
Tamten zatrzymał się nagle, hamując może zbyt gwałtownie. Kociak zerknął na niego, przypatrując się mu dłuższą chwilę.
— Dzień dobry. — Przywitał się we wręcz wyuczony, grzeczny sposób. — Oczywiście, już teraz chcę trenować. Dzięki temu będę w przyszłości dobrym wojownikiem dla klanu.
Kocur kiwnął lekko głową i posłał mu lekki uśmiech.
— To dobra postawa. Jak masz na imię? Ja jestem Dzwonkowy Świst. — Przedstawił się młodemu. — Wiesz, w twoim wieku też rwałem się do jak najszybszych treningów — dodał.
— Ognik — mruknął. — Mam jeszcze dwie siostry, Płomykówkę i Rudzik, są o tam. — Wskazał głową na dwie przemieszczające się rude kulki.
Dzwonek zerknął w ich kierunku, próbując pojąć, jak niesamowicie podobna była do siebie cała trójka.
— Też mam rodzeństwo — oświadczył spokojnie. — Mam siostrę, z którą często się ścigam na polowaniach. Pozostała dwójka jest medykami i mimo że ich praca jest zupełnie inna niż moja, zawsze mogę na nich liczyć, gdy coś się stanie. — Zastanawiał się czy powinien jeszcze napomnieć o Pierwomrówczej Gracji. Pomimo pamięci o kotce, ostatecznie przemilczał jej temat.
— Podzieliliście się — zauważył młodszy. — A to jak pan ocenia pracę medyka? W końcu musi pan być jakoś blisko swojego rodzeństwa, prawda? To znaczy też, że bliżej ich pracy.
Wręcz rozczulało go, jak kociak się do niego zwracał. Naprawdę był już tak stary, że zasługiwał na taki zwrot?
— Owszem — potwierdził z lekkim uśmiechem — Dla mnie medycy mają ciężką pracę, pełną poświęceń i odpowiedzialności. Ciężko tego nie doceniać, zwłaszcza jako ich brat. — Zamilkł na moment, spoglądając w bok, jakby na chwilę zagubił się we wspomnieniach. — Będąc szczerym, wątpię, czy umiałbym unieść ich obowiązki. A tak w ogóle nie musisz się do mnie zwracać tak formalnie. Pan brzmi trochę sztywno, nie sądzisz?
— Wypada mówić Pan do kotów, których się bliżej nie zna — wyjaśnił. — Może kiedyś przestanę mówić panu na pan — dodał z lekkim uśmiechem. — No, a z tą pracą medyka, znaczy, medycy są najważniejsi zaraz po liderze, prawda? Bo bez wiedzy medyków, bylibyśmy wszyscy chorzy.
— Zgadza się. Bez nich na pewno bylibyśmy w o wiele gorszym stanie — przyznał. Kocię jak na młody wiek bardzo przejmowało się poważnymi sprawami. Dla Dzwonka w jego wieku liczyło się tylko popchnięcie jak najdalej kulki mchu, a nie dorosłość. — A jak u ciebie to będzie wyglądać? Twoje rodzeństwo będzie się szkoliło na wojowników czy jednak im bliżej do medyków? — zapytał z zaciekawieniem.
— Będziemy dumnymi wojownikami, żeby potem zostać wspaniałymi liderami — rzekł pewnie. — Chociaż nie wiem, czy może być trzech liderów, ale zawsze można to zmienić. Czasami może dojść przez podział władzy do chaosu, ale myślę też, że będzie bardziej stabilnie — wyjawił swój tok myślenia. — Chociaż na pewno ciocia Lilia by się zgodziła kogoś z nas wziąć za swojego ucznia!
Rudzielec zamrugał zaskoczony. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
— O to bardzo ambitnie. Życzę, aby spełniło się wasze marzenie — rzekł, choć nie bardzo widział szansę na taki układ.
— Dziękuję — Ognik uśmiechnął się promiennie — A pan nigdy nie chciał być liderem?
— Nie myślałem o tym szczerze mówiąc. Dobrze mi jest na pozycji wojownika. Lider to jest jednak bardzo odpowiedzialne stanowiska i wątpię, żebym poradził sobie w tej roli — odparł.
Na chwilę zapadła cisza. Spojrzał gdzieś w dal, jakby szukał odpowiedzi. Westchnął cicho, rozmyślając o czekających go obowiązkach.
<Ogniku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz