Szylkretowa uczennica odwróciła się w stronę cichutkiego głosiku.
— Ooo, cześć mały. Co za miła niespodzianka — zamruczała, widząc kociaka. Uwielbiała małe kuleczki, były urocze! — Jak tam u ciebie? Przysiądę się do ciebie i poczekam na pozostałych.
Nie czekała na odpowiedź kocięcia. Utrzymując ranną łapkę w górze, poczłapała w stronę jego posłania i położyła się na chlebek. Nie było jej tak wygodnie, jak myślała, że będzie. Musiała mieć wyprostowaną jedną łapę, tak, by kolec nie wrzynał się głębiej.
Kociak wyglądał na przestraszonego, pewnie był nieufny. Dziwić mu się? Jeśli ona byłaby na jego miejscu, sama zastanawiałaby się, komu mogłaby zaufać. Czy zaufałaby sobie na jego miejscu? Eee, chyba nie? Skąd ma wiedzieć, przecież nie jest na jego miejscu.
— Ładne masz futerko. Jeszcze jesteś malutki, a taką masz długą sierść. Jak dorośniesz, będziesz piękniusi laluś — zamruczała i sama polizała się po swojej klatce piersiowej. — Czym się interesujesz? Lubisz coś zbierać? Dużo kociaków uwielbia szukać muszelek oraz je kolekcjonować. Ja byłam trochę inna jako kociak. Wtedy lubiłam się pluskać i przekomarzać z siostrą.
Kociak nieśmiało wyjął zza pleców kilka ładnych muszelek i pokazał jej. Były w najróżniejszych kolorach i odcieniach.
— Cudowne! — pochwaliła go, na co kociak nieśmiało się uśmiechnął. — Jak masz na imię? Powinnam od razu się ciebie spytać, jednak zaskoczyłeś mnie swoją obecnością. Ja mam na imię Trzcinowa Łapa. Jestem uczennicą Mandarynkowego Pióra.
Tak, jak na początku trajkotała, jak skowronek, tak część związaną z jej mentorką powiedziała ze znudzeniem i z mniejszą przyjemnością. Niezbyt lubiła kocicę, jednak to była jej mentorka i w dodatku zastępczyni jej Klanu, od czasu do czasu należał jej się szacunek.
— Nazywam się Szept…
— Ciekawe imię i hmm… — Milczała chwilę, by zrobić napięcie — … urocze! Później, będzie bardzo ładnie brzmiało, uwierz mi. Jak dostaniesz imię wojownika, pewnie będzie cudne. Ja za to jestem tylko jakąś trzciną.
Jej pysk spochmurniał, jednak tylko na chwilę. Nie chciała martwić młodego kocurka.
— Co do muszelek i rzeczy, kolekcjonerskich pokażę ci coś, jak tylko wyjmą mi kolec — zamruczała, chcąc przełamać pierwsze lody z kociakiem. — Kolekcjonuję łuski ryb, by moje posłanie świeciło się na różne kolory, kiedy słońce przebija przez ściany legowiska.
Kociak wyglądał wciągnięty w rozmowę. To dobrze. Chciała mieć innych przyjaciół niż tylko tych starszych. Teraz do Klanu Nocy i tak dołączyło kilka różnych młodych kotów. Powinna to wykorzystać.
— Co tutaj się dzieje? — Nakryła ich uczennica Różanej Woni.
Trzcinowa Łapa odwróciła się do kocicy i pomachała jej ogonem na przywitanie. Nie spodziewała się, że najszybciej dotrze do nich Gąbczasta Łapa. Wyszła z pozycji chlebka i usiadła przodem do kotki, pokazując jej swoją łapę.
— W końcu przyszłaś. Myślałam, że utknę z tym kolcem w łapie do wieczora! — prychnęła, przysuwając się do czarnej dymnej kocicy.
Uczennica ciężkim do zinterpretowania spojrzeniem zerknęła za bark Trzcinowej Łapy, gdzie znajdował się Szepcik, po czym psotnie uśmiechnęła się w jej stronę.
— Dawaj łapę! Zobaczymy, co da się zrobić – miauknęła, łapiąc ją za kończynę i uważnie oglądając poduszeczki szylkretki. — Tak, to zwykły kolec. Nie masz co się przejmować. Dość szybko przyszłaś do legowiska medyka, więc nie powinno się wdać zakażenie.
Starsza uczennica sprawnie wyjęła ciało obce z łapy Trzcinowej Łapy, po czym odkaziła to miejsce. Z ulgą szylkretka podziękowała kotce i miała zamiar podejść do Szepcika, kiedy tamta zasłoniła jej drogę.
— Może powinnaś pójść na polanę. Jeszcze się nie ściemnia, a Mandarynkowe Pióro pewnie weźmie cię na jakiś patrol. – Uczennica medyczki popchnęła ją pyskiem w kierunku wyjścia z legowiska. — Masz zastępczyni Klanu za mentorkę. Musisz pokazać, że jesteś najlepszą uczennicą!
Trzcinowa Łapa nie wiedziała, czemu tamta tak dziwnie zareagowała, kiedy ona chciała tylko i wyłącznie porozmawiać z Szeptem.
— Wiem, to trochę wyczerpujące, jednak daje radę i mam przerwę… — Nie dokończyła, gdy Gąbczasta Łapa jej przerwała.
— W takim razie idź do starszyzny i wymień im posłania na świeże. Jak się nie pospieszysz, to zagonię cię do skubania ich z kleszczy!
— Co to, to nie! Nie ma mowy! — prychnęła skołowana, próbując się zaprzeć łapami, by nie zostać wypchniętym. — Nie będę bawić się mysią żółcią, dopóki nie rozkaże mi Mandarynkowe Pióro.
Gąbczasta Łapa prychnęła pod nosem.
— To powiem Mandarynkowemu Pióru, byś odwiedziła starszych z mysią żółcią.
Szylkretka zmierzyła ją wzrokiem. Nie miała co się kłócić z księżniczką. Kto wie, czy jeszcze nie spowoduje, by jej szkolenie, było jeszcze gorsze, niż jest dotąd?
“A niech ją Klan Gwiazdy strzeli, czy coś”
Chyba nie warto było się dalej opierać i denerwować starszej. Tym bardziej że były dotychczas na dobrym gruncie, jeśli chodzi o relacje.
— Niech ci będzie… — mruknęła zrezygnowana. — Miłego dnia.
Pomachała im na pożegnanie ogonem i wyszła na zewnątrz, całkowicie zdrowa, ciesząca się brakiem bólu w łapie.
***
Był już wieczór i słowa Gąbczastej Łapy się sprawdziły, mimo tego, że finalnie posłuchała się uczennicy medyczki. Mandarynkowe Pióro kazała jej pozmieniać mech w legowisku starszyzny oraz wyskubać wszystkie kleszcze z sierści Kolcolistnego Kwiecia. Zmęczona wyszła na polanę z zawiniątkiem w pysku, by oddać go medyczkom. Teraz jej futro będzie capiło przez całą noc. Nikt w legowisku uczniów nie będzie chciał z nią rozmawiać!
Szybko weszła do legowiska medyka, omijając posłania. Oddała żółć Różanej Woni i z powrotem skierowała się do wyjścia, jednak zatrzymała się na widok Szepcika, zerkającego na nią ciekawsko zza liżącego go pyska Nenufarowego Kielicha.
— Jak się zaaklimatyzujesz, to złap mnie gdzieś na polanie, to wtedy się pobawimy. Zobaczysz, jak wygląda moje magiczne posłanie w legowisku uczniów! — Posłała mu ciepły uśmiech, po czym zniknęła w wyjściu z legowiska medyka.
<Szepciku?>
[883 słowa]
Wyleczeni: Trzcinowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz