Przed karnym imieniem Śnieżnej Łapy
Była noc. Na niebie nie było ani jednej chmury, jedynie bezkresna ciemność. Jest zimno. I jestem głodny. Właściwie to cały czas jestem głodny. Uczeń Śnieżna Łapa stwierdził ostatnio, że to nic dziwnego, skoro jem same robaki… Ale ja mu nie wierzę. On ciągle mówi takie dziwne rzeczy, typu „Szczypiorku, nie można wchodzić na zamarzniętą rzekę, bo można utonąć”, albo „Szczypiorku, zejdź stamtąd, nie umiesz pływać i zaraz lód się załamie”, czy coś w stylu „Szczypiorku, trzymaj się lodu, zaraz cię wyłowię”… Nie wiem, o co mu chodzi. A jak go proszę żeby mi wytłumaczył, to wygląda jakby się denerwował. Tak, ostatnio zauważyłem u siebie postęp – zacząłem odróżniać kiedy ktoś się denerwuje, a kiedy jest szczęśliwy. To już coś. Myślę, że z czasem będzie coraz lepiej.Obróciłem się na drugi bok. Boli mnie brzuch. Głodny jestem. I co teraz? Teoretycznie powinienem się ruszyć, pójść coś upolować jak mi pokazywał Uczeń Śnieżna Łapa, ale…sam nie wiem. Ja chyba nie potrafię. Może po prostu zostanę tu i poleżę, poczekam na śmierć z wygłodzenia, z przemrożenia, zjedzony przez żuki, albo coś…
Spojrzałem w stronę jednego z kątów legowiska – rósł tam dość duży, rozłożysty, czerwony…kamień w białe plamki. Uczeń Śnieżna Łapa powiedział kiedyś, że to się nazywa „grzyb”. Ale ja nie wiem jak on go odróżnił od zwykłego kamienia…a wcześniej myślałem że to coś jeszcze innego. Powiedział też, że nie powinno się ich jeść, ale…on mówi różne rzeczy. A ja jestem zbyt głodny żeby się nad tym głębiej zastanawiać, ale…ostatnia moja przygoda z tym…”grzyb” nie skończyła się zbyt dobrze…
Kila księżyców temu…
- Dobrze Szczypiorku, jeśli chodzi o polowanie, to robisz coraz większe…postępy, powiedzmy - Uczeń Śnieżna Łapa rzucił niepewne spojrzenie w stronę stosu „zwierzyny” którą upolowałem; zrolowany liść paproci, martwe pół myszy, dwa brzozowe patyki i srebrna, błyszcząca, bliżej nieokreślona bryła czegoś. - Myślę, że następnym razem uda ci się złapać coś…jadalnego.- Ale to wszystko jest jadalne. - stwierdziłem.
- Nie, Szczypiorku, nie jest. Nikt by tego nie zjadł, można się zatruć, albo udławić…
- Ja bym zjadł.
Biały kocur przewrócił oczami.
- Ty to byś wszystko zjadł.
- Tak.
Uczeń Śnieżna Łapa pokręcił głową.
- Dobrze, to może ci trochę pomogę… Wiesz, jak wygląda wiewiórka?
Zamrugałem niepewnie. To podchwytliwe pytanie, prawda? Tak, no oczywiście… Już nauczyłem się wyłapywać, kiedy Uczeń Śnieżna Łapa zadaje podchwytliwe pytania, albo używa tych swoich zagrywek retorycznych…
- Oczywiście że tak. - odpowiedziałem.
- No to jak? Opisz mi ją. - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
Zamyśliłem się.
- Czerwona. - rzuciłem, licząc na to, że zgadłem.
Biały kocur pomyślał chwilę, po czym powoli kiwnął głową.
Czyli jednak. Już wiem, o czym mówi. Widziałem kiedyś tą całą…”wiewiórkę”.
- I co dalej?
- Ma na dole taki jakby długi… - zaciąłem się. Nie wiem, jak to nazwać…
- Ogon. Tak, ma ogon. Bardziej z tyłu, niż na dole, ale…tak. - westchnął. - No dobrze, to idź, ja tu zaczekam. Spróbuj upolować wiewiórkę.
No to poszedłem.
***
Jakiś czas później…
Upuściłem swoją zdobycz na ziemię. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, to całe węszenie, tropienie, skradanie się… Ale udało się. Upolowałem moją pierwszą prawdziwą zdobycz. Wiewiórkę. Uczeń Śnieżna Łapa we mnie nie wierzył, wiem to, ale ja tego dokonałem. To mały krok w skali świata, ale duży krok dla…- Szczypiorku. - zaczął załamany Uczeń Śnieżna Łapa. - Ale to jest muchomor, nie wiewiórka…
Spojrzałem na niego.
- Ale jest czerwony. I ma na dole taki długi biały…
- Trzon. Nie ogon. To jest trzon. To jest muchomor, a to jest… - westchnął. - Dobra, wiesz co, po prostu… Wrócimy do tego następnym razem. I nie próbuj tego jeść.
- Dlaczego?
- Bo umrzesz, to jest śmiertelnie trujące.
- Ale ty tak o wszystkim mówisz.
Uczeń Śnieżna Łapa spojrzał w niebo, ewidentnie załamany. Po chwili wpadł na pomysł.
- A zjadłbyś taką…żywą wiewiórkę, w całości?
Zamrugałem. Zdaje się, że znowu próbuje w jakiś sposób przetestować moją czujność na jego triki umysłowe… Ale ja się nie dam.
- No nie. Bo wiewiórka zjadłaby mnie, od środka. A to trochę boli.
Biały kocur spojrzał na mnie przez chwilę jakby chciał coś powiedzieć, ale odpuścił, i ograniczył się do czegoś innego.
- Tak, Szczypiorku. Dokładnie. Nie jedz tego mucho…tej wiewiórki.
(693 słowa)
14%
14%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz