- Pochmurna Łapo, koniec treningu na dzisiaj. - Jego zziajana mentorka stając na cztery łapy starała się złapać oddech. - Nie wiem kto cię tego nauczył.
- Tego ostatniego ruchu Ty, jednocześnie pokazując mi w jaki sposób poprawnie oceniać siły przeciwnika. A ten ruch, którym udało mi się trafić cię w brzuch… Nie wiem. Mówiłaś że w czasie walki powinienem celować w takie punkty, a ten ruch… po prostu wydawał mi się dobrym manewrem o ile wykonam go szybko i celnie…
- To jak widać tym razem się przeliczyłam. Cieszę się, że mnie słuchasz, ale wydaje mi się, że ten manewr przyszedł ci sam, zastosowałeś porady, ale sam obmyśliłeś strategię. Chcę byś mi później jeszcze raz pokazał ten manewr.
- To teraz możemy iść na trening wspinaczki na drzewa?! - Wrzasnął podekscytowany kocur.
- Na plażę cię nie wezmę, byś znowu nie wpadł do wody, tuneli znowu odblokowywać nie będziemy… Tak, możemy iść potrenować wspinaczkę.
- Tak!!! - Wrzasnął po raz kolejny Pochmurna Łapa i skierował swoje kroki za mentorką. Szli w kierunku skupiska drzew przy złotych kłosach.
…………………………
Gdy doszli na miejsce Pochmurna Łapa spojrzał na drzewa. Przyjrzał się im uważniej. Na gałęziach pojawiały się pierwsze listki! Nadchodzi pora nowych liści! Znowu będzie ciepło, promienie słońca będą ogrzewały jego sierść… A i wspinaczka będzie jeszcze ciekawsza! Będzie trudniej bo będzie trzeba patrzeć przez liście, a w dodatku będzie więcej cienia i dookoła tak zielono… Kiedy on ostatni raz widział coś tak pięknego? Chyba był jeszcze wtedy kociakiem! Śpiew ptaków, świeże kwiaty, nowe liście. Już nie może się doczekać! Szybko jednak skoncentrował się na wspinaczce. Jak to dobrze że trafił do Klanu Klifu! Jak by był takim na przykład nocniakiem to musiał by pływać! Nie wyobraża sobie siebie pływającego w wodzie jak jakaś ryba… Stanął pod drzewami. Przyjrzał się każdemu po kolei by wybrać najlepsze. Tamto za słabe, tamto ma słabe gałęzie, to jest lekko uschnięte… To! Tak, zdecydowanie to po prawej jest IDEALNE. I nikt mu nie wmówi, że nie jest. To drzewo jest IDEALNE i to na nie będzie się dzisiaj wspinać. Widział, że Kruszynowa Knieja przygląda mu się i patrzy które wybierze. Podszedł do idealnego drzewa i wskoczył na drugą od dołu gałąź. Najniższa jest za nisko, na taką to się mogą powstrzymać dopiero co mianowane łapy. On jest już prawie wojownikiem, powinien postawić sobie poprzeczkę nieco wyżej. Wszedł jeszcze trzy gałęzie wyżej. Jeszcze nie widać kresu złotych kłosów. Więc musi wejść wyżej. Lubił czasem sobie usiąść na szczycie drzewa by widzieć z daleka kraniec złotych kłosów, drogę grzmotu, i malutkie gniazda dwunożnych w ich siedlisku. Wszedł wyżej i zaczął widzieć wąski paseczek drogi grzmotu, niczym wąż przecinający złote kłosy. Jednym susem przeskoczył na gałąź drzewa obok, a potem następnego, by móc lepiej zobaczyć to wszystko. Zaśnieżone zbocza widoczne z daleka, pokryte szronem resztki złocistych kłosów z poprzednich pór zielonych liści i opadających liści. Wspiął się wyżej. Tu, były już widoczne bliższe z gniazd dwunożnych i złote kłosy za drogą grzmotu. Wspiął się wreszcie na szczyt drzewa i przysiadł na gałęzi. Po lewej stronie zauważył wyższe drzewo więc się do niego przedostał. Gdy zatrzymał się na jego szczycie, mógł stąd zobaczyć znaczną część terenów Klanu Klifu, rzekę daleko w oddali, wodospad, równiny i Kruszynową Knieję właśnie wchodzącą za nim na drzewo… A zaraz! Faktycznie, miał zamiar wspinać się na jedno drzewo, a tu zdążył je zmienić już kilka razy. Nic dziwnego że jego mentorka musi podążać za nim by w ogóle wiedzieć gdzie się znajduje. Skierował spojrzenie jeszcze raz na złote kłosy, i naszła go pewna myśl. - Kruszynowa Kniejo, czy możemy iść zapolować?
- Możesz polować tutaj, przecież masz wiewiórki. - Racja. Nie pomyślał o tym.
- Tak, ale ja chcę zapolować na coś co chodzi po ziemi… Albo nie! Jednak możemy zostać tutaj. Chcę zapolować na ptaki!
Pochmurna Łapa rozejrzał się uważnie po otoczeniu. Na razie żadnych ptaków. Ale… Na dole mignęła mu ruda kitka. To musi być wiewiórka! Zszedł cicho po gałęziach w dół, przeskakując na następne drzewo. Miał już cel przed sobą. Małe, rude zwierzątko, niczego się nie spodziewające, siedzi sobie na gałęzi i chrupie jakiegoś starego orzeszka. Pochmurna Łapa wymierzył skok i już po chwili był przy wiewiórce. Złapał błyskawiczne zwierzątko i już po chwili schodził z drzewa z martwą wiewiórką zwisającą mu z pyszczka. Zakopał ją pod jednym z drzew, oznaczając to miejsce zostawiając tam ślad swoich pazurów. Nagle, udało mu się dosłyszeć furkot skrzydeł. Wydawał go raczej niewielki i lekki ptak, rozpoznał to po dźwięku wydawanym za każdym razem gdy skrzydła ptaka przecinały powietrze. Ptak zaczął świergotać, oj, nie wiedział jak zgubne okaże się to dla niego. Udało mu się dostać bliżej niego. Samiec zięby, dosyć dorodny okaz. Zakradł się bliżej, a ptak nadal nic nie podejrzewając siedział sobie na gałęzi. Pochmurna Łapa rzucił się na niego, ale ptak zdążył odfrunąć. Pognał za nim, w ostatniej chwili skacząc, i waląc go łapą, tak że zwierzątko spadło. I Pochmurna Łapa prawie z nim. na szczęście w ostatniej chwili udało mu się zahaczyć łapami o gałąź ni na nią wdrapać. Zszedł na dół po ptaka i wrócił po wiewiórkę.
…………………………
Wracając z Kruszynową Knieją udało mu się jeszcze złapać parę słabych tropów, jednak ich właścicieli od dawna już nie było na tych terenach. Gdy wrócił, odłożył swoją zdobycz na stos świeżej, a sam usiadł i zastanowił się co ma zamiar teraz zrobić. Teoretycznie ma czas wolny i może robić co chce, ale ma chyba jeden pomysł. Ta myśl nurtuje go już od dawna. Najpierw uda się na polowanie by upolować coś dla siebie przy złotych kłosach, a potem… Potem pójdzie odwiedzić mamusię. Pognał w stronę złotych kłosów, na szczęście nikt nie zapragnął za nim pognać i nie potrzebował teraz jego towarzystwa. I dobrze, to co robi, robi on sam i nie musi o tym wiedzieć nikt inny. To będzie jego mały sekret. Prawie udało mu się upolować mysz, która jednak szybko czmychnęła do nory, zostawiając go zmęczonego po biegu. Położył się pod drzewem i zastanowił się jaki jest plan. Więc tak, na początku pobiegnie do drogi grzmotu, przez złote kłosy, a potem… No właśnie. Co potem? Jak ma przejść przez drogę grzmotu? Nie wie. Zapewne będzie musiał znaleźć moment gdy po drodze nie będzie pędził żaden potwór, ale to nie jest wcale takie proste jakby się wydawało. Jak już uda mu się ją przekroczyć, musi pobiec w kierunku gniazd dwunożnych. A potem już tylko znaleźć dom mamy. Tylko jak go znajdzie? Czy pamięta jeszcze jej zapach? Chyba tak. Czyli musi szukać po zapachu, nie da rady inaczej.…………………………
Pochmurna Łapa pędził przez złote kłosy, teraz to tylko kikuty które zamiast ukrywać utrudniają chodzenie, ale mimo to Pochmurna Łapa, bez wytchnienia przez nie pędził. Jego łapy uderzały rytmicznie o ziemię, serce waliło chyba jak nigdy, a duch ochoczo wyrywał się do przodu. Pędził tak przez jakiś czas, w sumie bojąc się trochę że ktoś go zauważy i pomyśli że on już nie chce być w Klanie Klifu, który jak był mały go przygarnął i go z niego wyrzucą. Ale on tego nie chce, jest lojalny wobec Klanu Klifu, rzuciłby się za nim w ogień, a teraz chce tylko zobaczyć swoją matkę której nie widział od… no właśnie od jak dawna? Był maleńkim kociakiem gdy trafił do Klanu Klifu, więc nawet nie wie jak dawno. Chyba mu tego nie zabronią, sami mają swoje matki przy sobie i często ich nie doceniają, a on taki sam jak palec ze swoimi siostrami w Klanie Klifu i z mamą by się nie mógł zobaczyć. Pójdzie tam, choćby go mieli rozszarpać na strzępy, choćby miał dostać najgorszą karę. Ma nadzieję, że Kruszonka doceni jego poświęcenie. O ile jego mama w ogóle rozumie z czym może się wiązać taki “niewinny” spacer poza klan. Nim się obejrzał, był już przy drodze grzmotu. Zatrzymał się w ostatniej chwili, bo właśnie przejeżdżał potwór i zapewne gdyby teraz na nią wpadł, zostałby przerobiony na miazgę, a tego raczej by nie chciał. Stanął i rozejrzał się. W powietrzu czuć było odór potworów i drogi grzmotu. Po prawej stronie nie widział żadnego potwora. Po lewej stronie widział maleńkie światełka w oddali. Chyba może przejść bo co złego może się stać? Wszedł na drogę grzmotu, czuł jak rani mu poduszeczki łap gdy idzie, ale tylko przyspieszył kroku. Był już prawie po drugiej stronie, gdy światełka po lewej zamieniły się w jadącego w jego kierunku potwora. Pochmurna Łapa był przerażony, serce waliło mu jakby miało się wyrwać z piersi, już szykował się na najgorsze. Żegnaj Pochmurna Łapo, miło było chwilę sobie pożyć, nie zmieniłeś się w bryłę lodu, nie zaginąłeś w podziemiach, to teraz czas to wszystko zepsuj i daj się potrącić potworowi. Już widział potwora w całej okazałości, patrzył mu prosto w świecące ślepia, jak ma zginąć to przynajmniej z honorem. Już prawie czuł uderzenie potwora, gdy ten się zatrzymał. Wyszedł z niego dwunożny. Dwunożny coś do niego mówił, ale on się przestraszył i uciekł w krzaki po drugiej stronie. Usiadł i zastanowił się co się stało. Więc on żyje! Potwór się zatrzymał, a on zdążył przejść na drugą stronę! Tym razem najwyraźniej miał dużo szczęścia. Jeśli w ogóle będzie następny raz, na pewno będzie ostrożniejszy. Musi zapamiętać, że przez drogę grzmotu przechodzi się szybko, pewnie i nie zatrzymuje gdy ma się czas by uciec przed potworem. Gdyby ten potwór się nie zatrzymał, leżał by pewnie teraz martwy na drodze grzmotu i patrol Klanu Klifu znalazłby go za jakiś czas, ale wtedy już nic by się nie dało z tym zrobić. Wstał, wyszedł z krzaków i rozejrzał się. Naprzeciw niego jest droga grzmotu, czyli powinien udać się w przeciwną stronę. Z daleka wydawało się ono znacznie mniejsze, a gniazda dwunożnych też nie były takie duże. W sumie to jak z potworami. Też z daleka były maleńkie, a teraz ten jeden był tak ogromny, że prawie odjęło mu mowę. W którą stronę powinien iść? Przecież siedlisko dwunożnych jest ogromne. Jeśli dobrze pamięta to ich stary dom w siedlisku znajdował się gdzieś na krańcu miasta, tak że dałby radę się tam dostać. Odwrócił się w stronę drogi grzmotu jeszcze raz, zadowolony że udało mu się przez nią przez nią przejść. Już miał zamiar iść dalej gdy uświadomił sobie, że widział coś po drugiej stronie drogi, a mianowicie wśród złotych kłosów. Spojrzał uważnie i aż jego tył opadł na ziemię. Kto tam idzie? Czy powinien pójść do obozu poinformować pobratymców o intruzach? Przypatrzył się uważniej. Skądś zna te koty. Tak! To Śliwowa Ścieżka, Delikatna Bryza i… Jego siostra, Melodyjna Łapa. Dopiero teraz uświadomił sobie, że to nie jest dobry znak. Zauważyli go. A może nie… Powinien ukryć się w krzakach. A jak go znajdą? Nieważne, będzie udawał, że go nie ma. Albo pójdzie poszukać jakiegoś włóczęgi który zechce udawać że go porwał. Nie, to nie wypali, jeszcze coś zrobią temu włóczędze, a poza tym to zajmie zbyt dużo czasu. Pochmurna Łapa nie namyślając się długo wskoczył w pobliskie krzaki. Wsłuchał się w odgłosy, starając się wyliczyć jak blisko może być patrol. Długo siedział tak w krzakach rozmyślając nad różnymi rzeczami, nie przejmując się w sumie aż tak tymi wszystkimi odgłosami którymi miał się przejmować, bo w sumie po co. Z zamyśleń wyrwały go głosy- Gdzie on może być? - Dał się słyszeć głos Delikatnej Bryzy.
- Nie wiem Delikatna Bryzo. Na pewno nie odszedł daleko. - Odpowiedział jej głos Śliwowej Ścieżki.
- Myślicie, że Srokoszowa Gwiazda będzie na niego bardzo zły? - Dał się słyszeć głos jego kochanej siostrzyczki.
- Nie wiem Melodyjna Łapo, nasz lider raczej nie pochwala przekraczania granicy przez uczniów. Poza tym zależy też jakie miał motywy. Może zapragnął wrócić tam skąd został zabrany.
Pochmurna Łapa dojrzał na pyszczku swojej siostry zmartwienie. Wiedział, że niezbyt podobało jej się, że ma krótkie nóżki, a on długie, ale zawsze czuł, że jest dla niej w jakimś stopniu ważny. Musi jej później podziękować, że jej na nim zależy. Poczuł się nagle winny. Nie powinien opuszczać ani obozu, ani terenu klanu klifu nikogo o tym nie powiadamiając.
Nie zastanawiając się długo i nie chcąc martwić siostry wyszedł z zarośli, w których się ukrył.
- Jestem tutaj. - powiedział głośno by wszyscy go usłyszeli. - Nie martw się siostrzyczko, nigdy nie porzuciłbym Klanu Klifu i nie pozostawił was w nim samych.
- Zguba znaleziona. Na Klan Gwiazdy, co ty tutaj w ogóle robisz Pochmurna Łapo! - Wykrzyknęła Śliwowa Ścieżka.
- Yyyy, eeeee… - Nie wiedział co odpowiedzieć. Najlepiej powie prawdę, raczej kłamstwo nic nie zmieni. - Chciałem pójść odwiedzić moją mamę mieszkającą w siedlisku dwunożnych, Śliwowa Ścieżko. Przepraszam, że nikogo nie poinformowałem opuszczając obóz lub nie poprosiłem o zgodę.
- To bardzo ładnie z twojej strony że pamiętałeś o swojej mamie, ale będziesz się musiał wytłumaczyć przed Srokoszową Gwiazdą.
Pochmurna Łapa zwiesił głowę. Czuł się okropnie. Nie miał zamiaru zrobić nic złego, tylko działał zbyt impulsywnie, nie przemyślał swoich działań. Jednak to go nie uspokajało. I tak czuł się okropnie i nic tego nie zmieni. Przez całą drogę do obozu milczał. Gdy przechodzili przez drogę grzmotu, potknął się i gdyby nie Śliwowa Ścieżka zostałby potrącony przez potwora. W tym momencie jego imię naprawdę do niego pasowało. Jego nastrój był pochmurny. Niebo było pochmurne i nie było na nim widać najmniejszego promyka słońca. Gdy wszedł do obozu, a Śliwowa Ścieżka razem z Delikatną Bryzą po odesłaniu Melodyjnej Łapy do innych uczniów skierowały się z nim w stronę legowiska przywódcy, napotkał tylko zaskoczone spojrzenie swojej mentorki, Kruszynowej Kniei. Ją też zawiódł. Dzisiaj wszystkich zawodzi. Wszystkich bez wyjątku. Zawiódł mamę, bo do niej nie doszedł, zawiódł Kruszynową Knieję, zawiódł siostry, zawiódł wszystkich, zawiódł cały klan. Smętnym krokiem podążył za kotkami i wkroczył do legowiska Srokoszowej Gwiazdy.
Ten spojrzał po kolei na wszystkich i zatrzymując na nim wzrok zapytał:
- Co się stało?
- Znaleźliśmy Pochmurną Łapę poza granicami Klanu Klifu.
- Co tam robił?
- Niech sam się wytłumaczy.
- Srokoszowa Gwiazdo, bo ja tylko chciałem odwiedzić moją mamę, która mieszka w siedlisku dwunożnych, ja nie chciałem zrobić nic złego, ostatni raz widziałem ją wiele księżyców temu… Nie chciałem nikomu sprawić przykrości czy zrobić krzywdy. Zrozumiesz mnie, prawda Srokoszowa Gwiazdo?
……………………………
Pochmurnej Łapie jakimś cudem udało się wybrnąć z tej sytuacji obronną łapą, jego karą było zaledwie to że miał przejąć na jakiś czas obowiązki po innych uczniach. Po rozmowie został odesłany do Czereśniowej Gałązki, by coś zrobił z jego poranionymi poduszeczkami łap. Potem Pochmurna Łapa nadal w słabym nastroju udał się do legowiska uczniów, rzucił się na posłanie i zapadł w niespokojny sen.[2451 słów + wspinaczka]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz