Niewielka kotka przemknęła pod krzakiem jeżyn, który swoimi liśćmi zaczepił o jej szylkretowe futerko. Owieczka otrzepała się, chcąc pozbyć się każdej, nawet najmniejszej gałązki z jej sierści. Gdzieś tam czekała na nią Bielik, z którą miała poważnie porozmawiać. Serce w klatce piersiowej kotki sprawiało wrażenie, jakby za chwilę miało z niej wyskoczyć, w głowie układała sobie każde, nawet te najkrótsze słowo. gdzie wziąć głębszy wdech.
Śnieg skrzypiał pod każdym jej krokiem, imo iż starała się zachowywać jak najciszej tylko potrafiła. Przed wyjściem z legowiska medyków wzięła kilka ziół na uspokojenie, a także porozmawiała chwilę ze Wschodem, który jak zwykle służył jej dobrą radą. Co prawda Owieczka nie sądziła, że tym razem mądrość kocura jej się przyda, jednakże i tak była mu wdzięczna za wsparcie.
"Rób to, co ci serce podpowiada" mówił, szkoda tylko, że ona sama nie miała zielonego pojęcia, co jej organ pragnie powiedzieć.
Sal powoli się przerzedzał, zaś Owieczka im dłużej szła, tym widziała więcej, czuła więcej. Swoje kroki stawiała ostrożnie, gdy słońce grzało jej grzbiet mimo ziąbu, promienie odbijały się również w śniegu, który miejscami zaczynał topnieć, odsłaniając brązowawą trawę, która potrzebowała czasu, by wrócić do poprzedniego piękna.
Parę przebiśniegów urządziło sobie małe zebranie obok jednego z większych kamieni, porośniętych mchem. Krzak porzeczek uderzył ją swoimi gałązkami w pyszczek, gdy próbowała wyjść na skraj lasu. Stara grusza ukazała się jej błękitnym ślepkom, niewiele myśląc wskoczyła na nią, wdrapując się niemalże na sam czubek drzewa.
— Przyszłaś — uśmiechnęła się delikatnie na widok Bielik, po czym otarła czule o jej policzek. Na kilka uderzeń serca zapomniała, że czekała je poważna rozmowa — Już się bałam, że o mnie zapomnisz. O czym chciałaś porozmawiać, Owieczko?
Uśmiech zszedł z mordki młodszej kotki. Niepewność zalała ją od końcówki ogona aż po same wąsy, do tego stopnia, że kotka zwyczajnie nie miała pojęcia co takiego ma ze sobą zrobić.
— J-ja... — zaczęła nieśmiało, przełykając ślinę — Ja myślałam o tym naprawdę wiele i... i chyba o-odejdę z Owocowego Lasu — szepnęłą na jednym wdechu, spuszczając głowę — J-ja... j-ja nie mogę znieść wiecznych wyrzutów sumienia. P-próbowałam. P-przez tyle wschodów s-słońca... Myślałam, że wszystko się t-tu ułoży. Jednak w-wszystko przypomina mi o mojej mamie, K-klonik, on... o-on otwarcie mówi, ż-że jestem m-matkobójcą.
Zamilkła na kilka uderzeń serca, otwierając pyszczek jeszcze raz, zaraz jednak szybko go zamknęła, widząc niezadowoloną mordkę srebrnej wojowniczki.
— Pfh- I co? Zostawisz mnie? Tak po prostu? — rozeźlona, wręcz wściekła Bielik był widokiem niecodziennym, praktycznie tylko raz w życiu widziała kotkę w takim stanie i to był właśnie ten moment. Pręgowana machnęła ogonem, wysuwając pazury — Nie odejdę z tobą, zapomnij. Obie mamy tu dom, rodzinę, naprawdę chcesz to wszystko zostawić, Owieczko? Bo jakiś mysi bobek nakładł ci pajęczyn do głowy?
Czekoladowa odwróciła główkę w bok, nie wiedząc, co powiedzieć. Położyła po sobie uszy, żałując, że rozpoczęła tą rozmowę, że podzieliła się ze swoimi przemyśleniami z kotką, którą kochała. Że zaproponowała jej odejście.
— Odpowiedź brzmi nie i... i jeśli ci na mnie zależy to zastanowisz się d-dwa razy, Owieczko
Obserwowała, jak kotka zeskakuje na ziemię, zostawiając ją samą na gałęzi gruszy. Była uczennica Wschodu starła łzy, które powoli zaczęły spływać po jej policzkach.
— Z-zaczekaj Bielik! — pisnęła, nieporadnie zeskakując na ziemię — Z-zaczekaj... — przedarła się przez zarośla, jednak po srebrnej nie został nawet ślad.
Kotka usiadła, czując się nawet gorzej, niż kiedy Bocian tylko potwierdzał jej własne przekonania. Zaniosła cię szlochem, nie potrafiąc sobie wybaczyć, że popełniła takie głupstwo. Powinna po prostu odejść, nie bawić się w żadne rozmowy.
To by było lepsze dla każdego.
Nie odchodź Owieczko!
OdpowiedzUsuńbiedna owieczka
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze biedniejsza uwu
Usuń