No cóż może być lepszego od niezmiernego upału potrafiącego palić żywcem skórę, od zabójczej choroby która pociągnęła za sobą dość obfite żniwo, od braku zwierzyny jakiejkolwiek? Kociaki. Maluchy, które już kilka dni po wypluciu na świat, potrafiły pałęsać się pod nogami. To nie tak, że ich nie lubił. Jednak nie pałał także miłością do takich młodych stworzeń. Przeżycia z Biedronką nauczyły go czegoś. Kocury nie mają takiej prostej roli w rodzinie, niby wystarczy być ojcem, ale jeżeli się coś już zadecyduje, to inni mogą mieć problem. Chciał by szylkretka była z nim, nie chciała i wróciła do domu, gdzie się urodziła. A co jeżeli jej tam już nie ma? Dwunożni ją zabili? Aż poczuł dreszcze. Nie chciał by tak się stało. Za żadne skarby. Tego mu było trzeba, stracić następnego członka rodziny. Odeszła i Niezapominajka, i Dąb, i Konwalia, i Misiek, i Felek, i Ryjówcia i Śnieżynka. Dużo było zgonów. A do tego Bluszczowa Poświata, tak niewinna kotka, została zamordowana przez lisy. Chciałby ją jeszcze raz spotkać, powiedzieć, że naprawdę ją kochał. Że zawsze zostanie w jego sercu. Lecz przecież po śmierci był tylko koniec, stracił ją dawno temu. Nie powinien wciąż przeżywać tamtej sytuacji. Skoro się stało, to…
Nigdy nie był też przygotowany na tak szybką zmianę dowództwa w Klanie Burzy. Ogarnął, że przywódcą została Chabrowa Bryza, tylko tak nagłe było to, że zrezygnowała i odeszła do starszyzny. Liderem była Piaskowa Gwiazda, a jej podejście było… Dziwne. Bardzo dziwne. Każdy zauważył drobny szczegół. Kotka niby zarządziła dodatkowe patrole oraz polowania, ale wybierała na nie tylko nierude koty. Dla niego to było bardzo dziwne. Nie był rudy, tylko brązowo-biały, więc na jego barki także spadły kolejne obowiązki. Przynajmniej mieli świetnego zastępcę, Orlikowy Szept był idealnym kandydatem na ten stołek. Całe szczęście. Teraz było znośnie. A z innych nowości, Szemrzące Szuwary urodziła. Kociaki już biegały w obozie, rozrabiając na całego. Sądził, że może potomstwo marudnej kotki będzie mniej energiczne, ale się przeliczył. Były istnym przeciwieństwem spokoju. Eh, te dzieciaki. Idealny przykład problemów.
Miał teraz czas odpoczynku. Był na porannym patrolu, tym “dodatkowym” polowaniu no i na następne miał iść później. Złapał co nieco, odnowił znaczniki. Ziewnął, szeroko otwierając pysk. Dlaczego życie było tak zawalone obowiązkami… Chciałby mieć kiedyś cały dzień spokój. Święty spokój. Tak, by mógł cały dzień spać. Fajnie by było, prawda? Nie trzeba by było chodzić na patrole… Polowania… Raj na ziemi. Cudownie przecie…
- Ktoś już był nakarmić karmicielki?- odezwała się Borówkowa Mordka tuż obok niego. Już miał odpowiedzieć, ale szylkretka dalej mówiła.- Przecież trzeba zanieść im coś, prawda?
- Cóż, wszyscy uczniowie są na treningu walki- powiedział szybko.- Ja mogę to zrobić- odparł, po czym szybko chwycił dwie myszy i ruszył do żłobka. Nie było tu już tak tłoczno jak kiedyś. Ledwo dwa kociaki oraz dwie karmicielki, w tym jego dawna uczennica. Był ciekawy, kogo to dzieci nosiła pod sercem ale nie miał okazji. Teraz też jakoś nie widział powodu by to robić. Położył zdobycze przy rudej i niebieskiej, po czym wrócił na dwór. Sasanek bawił się na dworzu, turlając kłębek mchu. Tylko, że… Nie widział jego brata. Zaniepokojony podszedł do malucha.
- Gdzie jest twój brat?
- Ktoś już był nakarmić karmicielki?- odezwała się Borówkowa Mordka tuż obok niego. Już miał odpowiedzieć, ale szylkretka dalej mówiła.- Przecież trzeba zanieść im coś, prawda?
- Cóż, wszyscy uczniowie są na treningu walki- powiedział szybko.- Ja mogę to zrobić- odparł, po czym szybko chwycił dwie myszy i ruszył do żłobka. Nie było tu już tak tłoczno jak kiedyś. Ledwo dwa kociaki oraz dwie karmicielki, w tym jego dawna uczennica. Był ciekawy, kogo to dzieci nosiła pod sercem ale nie miał okazji. Teraz też jakoś nie widział powodu by to robić. Położył zdobycze przy rudej i niebieskiej, po czym wrócił na dwór. Sasanek bawił się na dworzu, turlając kłębek mchu. Tylko, że… Nie widział jego brata. Zaniepokojony podszedł do malucha.
- Gdzie jest twój brat?
- Ne wem- wzruszył ramionami tylko, po czym powrócił do jakże ciekawej zabawy. On sam w lekkiej panice rozejrzał się po okolicy. Powinien chyba poszukać malucha. Podszedł do wyjścia obozu, tego mu było trzeba, by syn Szemrzących Szuwar gdzieś polazł bez opieki. Problem rozwiązał się szybciej niż spodziewał. Młody niebieski kocurek wyrósł mu tuż przed łapami, o mało nie zderzył się z młodziakiem. Mimo pisków podniósł go delikatnie i ze zwisającym Jałowkiem w pysku wrócił w okolice żłobka. Czemu chciał wyjść z obozu?
- Co tam robiłeś?- zapytał.
- Chcałem iśc na psygodę! Ja chćę tam wlócić!- wyseplenił młody kocurek.
- Nie wolno ci opuszczać obozu, tutaj też masz wiele zabawy a tam jest niebezpiecznie.
- Co tam robiłeś?- zapytał.
- Chcałem iśc na psygodę! Ja chćę tam wlócić!- wyseplenił młody kocurek.
- Nie wolno ci opuszczać obozu, tutaj też masz wiele zabawy a tam jest niebezpiecznie.
<Jałowek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz