Melon zajął się jedzeniem nornicy. Pysznej i świeżej, którą przyniósł wojownik. Szczawiowy Liść nawet na niego nie spoglądał, będąc w zbyt dużym szoku. Wryło go totalnie. Ten kociak był bezczelny! Jak śmiał mu mówić takie rzeczy?! Szczawik był przecież młody! Ba, nawet nie przekroczył dwudziestu księżyców! Miał masę energii, był też najprzystojniejszym, najlepszym i najbardziej odpowiedzialnym kocurem w całym Klanie Klifu! Z niezadowoleniem trzepnął ogonem o ziemię, wybudzając się z transu. Grubas mu za to zapłaci! Nikt nie będzie go od staruchów wyzywał!
— Jak mnie nazwałeś pchlarzu niewychowany?! — syknął, jeżąc sierść i ostrzegawczo wysuwając pazury. Melon sobie nic z tego nie robił, w spokoju dalej jedząc nornicę. Zirytowany wojownik chwycił jego posiłek i wyrzucił poza legowisko medyków.
— To było moje, lisi bobku! — Melonik również zjeżył sierść, piorunując go gniewnym wzrokiem. Szczawiowy Liść nawet spodziewał się, że ten może zaatakować, o ile nie rzuci się od razu za posiłkiem.
— Ja przyniosłem, to należy do mnie! Wyjdzie ci na lepsze grubasie! — syknął, mrużąc ślepia w kolorze pomarańczowym.
— Zamiast wyrzucać mu nornicę, może porozmawiacie miło? Nasz gość powinien cieszyć się spokojem. — usłyszał głos Sokolego Skrzydła, który wyjrzał ze składzika ze swoimi ziołami.
Liliowy kocur zmierzył wzrokiem Melona. Nie zapomni kociaka. Jeszcze oberwie za to, jak śmiał go zwyzywać. I to solidnie! Syn zastępczyni odwrócił się, opuszczając legowisko. Chwycił nornicę, zamierzając dać ją komuś innemu, ale najpierw wypłukać ze śliny. Niech lepiej ten lisi bobek nie wpada mu pod łapy!
***
Lisia Gwiazda zdecydował, że kocurek zostanie przyjęty do Klanu Klifu. Melon stał się Melonową Łapą, a jego mentorem Piaskowa Wydma, dawny uczeń Szczawiowego Liścia. Liliowy kocur współczuł Piaskowi, że będzie się musiał użerać z grubszym kociakiem. Sam nie zapomniał ich pierwszego spotkania. Zmieniło się jednak to, że teraz Melon był oficjalnie jego pobratymcem, a tych Szczawik na tyle szanował, że o nich dbał. Postanowił zrobić dobry uczynek i zająć się odchudzaniem przybłędy. No bo musiał reprezentować ich klan, a nie obfitość zwierzyny!
Szczawiowy Liść wyłonił się z legowiska wojowników. Słońce górowało na najwyższym punkcie na niebie Wojownik lubił długo pospać, a akurat miał trochę wolnego czasu. Kocur wychwycił prędko wzrokiem Melonową Łapę, który właśnie wrócił do obozu ze swoim mentorem. W kilku susach znalazł się przy nich.
— Porwę ci go na chwilę, Piaskowa Wydmo. — miauknął, ogonem wskazując na ucznia. Wiedział, że dawny uczeń mu się nie sprzeciwi. Faktycznie, wojownik skinął głową na potwierdzenie i z uśmiechem odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Szczawiowy Liść rozejrzał się dla upewnienia, że nikt z klifiaków nie zwraca na niego uwagi, po czym chwycił za luźną skórę na karku Melona. Z trudem uniósł ucznia. Klanie Gwiazdy, ile on ważył! Musiał jeść jak królowa w ciąży! Z trudem go niósł. Melonowa Łapa wyrywał się, szarpiąc na wszystkie strony i pazurkami próbując mu wydrapać oczy. Szybko jednak przekroczyli próg obozu, a właśnie za nim czekało coś, co było liliowemu potrzebne. Uniknął więc zadrapania. Wrzucił Melonową Łapę do dołku, który wcześniejszego dnia wykopał z pomocą Kasztanowej Łapy. Wypuszczając kocurka poczuł się o wiele lepiej. Wyprostował, próbując pozbyć się z języka smaku jego sierści oraz ciężkości. Następnie spojrzał w dół. Nie był zbyt duży dla wojownika, ale dla kogoś wzrostu Melonika, dół był prawdziwym wyzwaniem, żeby wdrapać się na górę. Właśnie o to chodziło. Szczawiowy Liść usiadł wygodnie, owijając ogon wokół łap i obserwując gniew na pyszczku kocurka.
Szczawiowy Liść rozejrzał się dla upewnienia, że nikt z klifiaków nie zwraca na niego uwagi, po czym chwycił za luźną skórę na karku Melona. Z trudem uniósł ucznia. Klanie Gwiazdy, ile on ważył! Musiał jeść jak królowa w ciąży! Z trudem go niósł. Melonowa Łapa wyrywał się, szarpiąc na wszystkie strony i pazurkami próbując mu wydrapać oczy. Szybko jednak przekroczyli próg obozu, a właśnie za nim czekało coś, co było liliowemu potrzebne. Uniknął więc zadrapania. Wrzucił Melonową Łapę do dołku, który wcześniejszego dnia wykopał z pomocą Kasztanowej Łapy. Wypuszczając kocurka poczuł się o wiele lepiej. Wyprostował, próbując pozbyć się z języka smaku jego sierści oraz ciężkości. Następnie spojrzał w dół. Nie był zbyt duży dla wojownika, ale dla kogoś wzrostu Melonika, dół był prawdziwym wyzwaniem, żeby wdrapać się na górę. Właśnie o to chodziło. Szczawiowy Liść usiadł wygodnie, owijając ogon wokół łap i obserwując gniew na pyszczku kocurka.
— Jak chcesz się wydostać, musisz wleźć na górę! — miauknął kocur. Odkopał złapaną zwierzynę. Mysz. Jej pyszny zapach pewnie doleciał do Melona, ale na potwierdzenie, że ma zwierzynę do zjedzenia, Szczawik uniósł ją w pysk, by kocurek lepiej widział. Położył ją sobie między łapami. — Sam ją zjem, jak się nie wdrapiesz, grubasie!
Wściekły Melonowa Łapa może nie od razu, ale po czasie zaczął się wspinać. Piach ocierał się o jego łapki oraz pazurki, gdy się podciągał, by dotrzeć na górę. Dysząc ze zmęczenia, próbował złapać równowagę, co jakiś czas się ześlizgując. Gdy już prawie znalazł się na górze, o jakieś dwa mysie wąsy, Szczawiowy Liść popchnął go łapą tak, że uczeń znowu znalazł się na dole dołu. Będzie to powtarzał. Dzięki takiemu wysiłkowi, Melonik coś zrzuci. O tak. Uśmiechnął się zadowolony. Powinien się cieszyć, że jest ktoś taki dobroduszny jak Szczawik!
— Ależ ty jesteś wolny. W takim tempie nigdy nie zrzucisz! — ofuknął go.
<Melon? trener Szczawik do usług!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz