— Łaskotkami? — miauknęła zdziwiona Rumianek. Siostrzyczka siedziała bardzo blisko ich jedynego, wspaniałego tatusia, czekając na jego znak do ataku. Szczawik napiął mięśnie, przygotowując się na to, co miało nadejść. — A jeśli nie zadziałają?
— W-wtedy w-wiejemy.
Liliowy kocurek zastrzygł uszami.
— Spokojnie, tato, wygramy. Jeśli się boisz, możesz ukryć się za mną. Obronię cię! — dumnie się wyprostował. Był gotowy zawsze stawać w obronie swojej rodziny, cokolwiek by się miało wydarzyć. Rodzice i rodzeństwo mogli czuć się więc spokojni z wiedzą, że taki kocurek jak on nad nimi czuwa.
— Ej, ja też chce bronić taty! — obruszyła się Dalia.
Szczawik liznął siostrzyczkę w czubek głowy.
— To będziemy go chronić wspólnie. Zgadzasz się tatusiu? — spojrzał na Żywiczną Mordkę wielkimi, proszącymi oczami. Nie czekał jednak na jego odpowiedz. — Klanie Klifu, atak!
Na znak kocurka całe stadko kociąt rzuciło się w stronę śpiącej królowej. Pędząc na miękkich, małych łapkach, kociaki dopadły do Berberysowej Bryzy, wskakując na matkę z różnych stron. Szczawik utrzymał równowagę na jej grzbiecie. Kocica otworzyła ślepia, wybudzona już po części ze snu. Musieli działać szybko. Wnuki Sroczego Żaru pośpiesznie zaczęły łaskotać mamę, w najbardziej odkrytych miejscach, jak brzuch, grzbiet, szyja, a nawet łapy. Liliowy ogonkiem przejechał kilka razy po jej boku, wywołując większy śmiech u kocicy. Pomimo wicia się kotki, udało im się utrzymać. Piątka maluchów nie przerywała swojego zajęcia.
— Kocia- — zachichotała zastępczyni. — W-wystar-rczy.
Pierworodny rzucił szybkie spojrzenie w stronę rodzeństwa. Widząc jednak jak kiwają główkami, przestał poruszać łapkami i ogonem, zaprzestając łaskotania mamy. Berberys ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Przyjrzała się zaciekawiona kociętom. Wykorzystały okazję. Przytuliły się do kotki, mrucząc głośno z zadowoleniem, zwłaszcza, gdy Berberysowa Bryza lizała ich po główkach. Ta chwila przyjemności mogłaby trwać bez końca, gdyby nie pewien szczegół.
— Wygraliśmy! Jesteśmy niepokonani! — wykrzyknął Szczawik, wyrywając się z kręgu rodzeństwa. Piski radości przepełniły całą kociarnię. Odnieśli zwycięstwo! Zadowolony podbiegł pośpiesznie do Żywicy, szykującego się do opuszczenia żłobka.
— Tato! Tato! — poczekał, aż kocur przystanie. — Widziałeś? Wygraliśmy! Teraz jesteś z nas dumny?
<Żywico?>
m-moje emocje *ociera łezki szczęścia*
OdpowiedzUsuń