Wydawało jej się, że plan Pstrągowego Pyska rozwiąże wszystkie problemy związane z irytującym uczniem.
— Mów dalej.
Bursztynowe oko wojowniczki błysnęło.
* * *
Bobrza Łapa został Bobrzą Kłodą. Gwiezdni wiedzą, jakim cudem, ale przynajmniej jeden problem został rozwiązany - przeniósł się z legowiska uczniów do legowiska wojowników. Chociaż w jednym miejscu nie będzie problemem. Jednak plan starszej i młodszej kotki nadal był aktualny i pozostało jedynie poczekać na odpowiednią chwilę.
Na odpowiednią chwilę i jeszcze dłużej, bowiem Pstrąg trafiła do kociarni, gdzie wkrótce urodziła pięć zdrowych kociąt. Nie chciała jednak powiedzieć, kto jest ich ojcem. Jak tylko ktoś wspomniał słowo "ojciec", krew gotowała się w jej żyłach i stawała się agresywna. Samej Porzeczce się oberwało, aczkolwiek już po pierwszym razie uznała, że wojowniczka, a właściwie królowa, nie ma obowiązku się tłumaczyć, cokolwiek się stało i odpuściła. Wręcz jej współczuła takich natrętów, którzy dalej nie rozumieli.
— Jak tak dalej pójdzie, będziemy musiały pozbyć się nie tylko Bobra — podsumowała młoda. Pstrąg nie odpowiedziała; nie miała nastroju na takie żarty.
* * *
— Twój agresywny styl kiedyś cię zgubi — oznajmił Deszczowe Futro, zachowując dziwną cierpliwość. — Myślisz wyłącznie o tym, żeby dorwać swojego przeciwnika. Nie możesz skupiać się wyłącznie na tym. Właściwie to w ogóle nie powinnaś się skupiać na takiej rzeczy. Musisz nauczyć się oceniać własną sytuację, szukać słabego punktu wroga i stosować uniki.
Uczennica kiwnęła głową na słowa zastępcy lidera, choć dalej nie stosowała się do jego rad. Powtarzał jej w kółko to samo, ale... nie potrafiła, po prostu nie. Nie mogła się pozbyć tej myśli, że wszystko jakoś zaimprowizuje, bo przecież nie da się zaplanować walki, a najważniejsze to dorwać przeciwnika. Bo o to głównie chodzi - pokonać. Zabić albo zmusić go do poddania się. Ciekawe, czy Pstrągowy Pysk miałaby to samo podejście...
— Deszczowe Futro — zaczęła z takim szacunkiem, jakim obdarowywała jedynego kocura, który na to zasługiwał. — Wiem, że to dość drażliwy temat, ale... dlaczego nie podjęliście się uratowania twoich kociaków? Jesteś ich ojcem, a Szron matką. Czemu nie przemówicie Żwirowej Gwieździe do rozsądku?
Niebieski zadrżał i spuścił głowę. Długo nie wypuścił pary z pyska.
— Chciałbym, Porzeczko — odparł, ignorując fakt, iż uczennica została mianowana Guzowatą Łapą. — Gdybym był liderem, już dawno temu podjąłbym się tej decyzji. Ale... nie wiem, może Żwirowa Gwiazda nadal jest w szoku?
— Nie tłumacz jej! — wrzasnęła. — Tylko działaj! Chociaż ty zadbaj o nasz klan!
Mentor kotki milczał. Później zarządził powrót do obozu. To był wyczerpujący dzień.
* * *
Jeszcze przed posileniem się, Porzeczka zabrała ze stosu kilka myszy i udała się w kierunku kociarni. Atmosfera w żłobku była okropna - liliową uderzyła fala smutku, gdy tylko przekroczyła granicę. Cóż, taki właśnie miały nastrój nasze królowe. Oszroniony Płatek nie mogła dojść do siebie po stracie własnych kociąt, a Pstrągowy Pysk... cokolwiek jej się stało, trzymała to w tajemnicy.
Guzowata Łapa położyła część myszy pod pyskiem szylkretki, a część obok burej.
— Aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno byłam taka, jak one — spojrzała na maluchy, które drzemały, wtulając się w mamę. — Jak się czujesz, Pstrągowy Pysku?
<Pstronk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz