Kiedy szylkretka dowiedziała się, że dzisiaj będzie trenować z innym uczniem, była totalnie zszokowana i zdezorientowana. Z jednej strony cieszyła się na myśl o tym, że pozna jakiegoś rówieśnika, jednak pewien głos w jej głowie kazał wnuczce Błękitnej Łapy uciekać, nim zrobi cokolwiek głupiego. Obawiała się, że może popełnić błąd, którym nie tylko splami swój honor, lecz również przyniesie wstyd Lisiej Gwieździe, a wtedy... Cóż, wolała nawet nie myśleć o konsekwencjach tak haniebnego czynu. Odgoniła od siebie mroczne myśli i spojrzała na rudzielca stojącego tuż obok. Jego czekoladowe oczy mierzyły obóz bystrym spojrzeniem, jasna pierś była dumnie wypięta, a długi pysk owiewał tajemniczy wyraz. Tak, żółtooka zdawała sobie sprawę z tego, że bycie uczennicą samego lidera to ogromny zaszczyt! Jednakże ból, jaki towarzyszył jej podczas szkolenia był nie do zniesienia. Syn Czaplego Potoku zawsze wyciskał z niej wszystko do ostatniej kropli, a gdy nie spełniała oczekiwań pręgowanego, ten zostawiał pamiątkę w postaci niewielkiej szramy czy siniaka. Gdyby tylko koteczka wiedziała, że zachowanie kocura jest sprzeczne z przyjętymi przez klanowe koty zasadami, sprawy mogłyby toczyć się zupełnie inaczej. Aczkolwiek w tej wersji wydarzeń Berberys nie dopuszczała do siebie myśli, że Lisia Gwiazda byłby w stanie zrobić cokolwiek sprzecznego z Kodeksem Wojownika. Przecież całe to poniżanie miało ją zmotywować do dalszej pracy nad sobą, bo jej mentor chciał dla niej jak najlepiej, no nie? Rozmyślanie kotki przerwało nadejście liliowego kocurka mniej więcej jej rozmiarów oraz ładnej, niebieskiej pointki, która przywitała się z rudzielcem. Przyglądnęła się uważnie młodszemu z przybyłych i uświadomiła sobie, że całkiem niedawno to właśnie ten osobnik przysiadł się do niej podczas posiłku, a potem niespodziewanie uciekł z miejsca zdarzenia.
— H-Hej — burknął nieśmiało, przystając niedaleko.
— Hej — odparła, ciepło się uśmiechając i kontynuowała. — Cieszę się, że mamy mieć razem trening. Żywiczna Łapa, tak?
— T-tak — miauknął nieco odważniej, lecz ich rozmowa urwała się w momencie, w którym kotka usłyszała pełne poirytowania warknięcie Lisa. Przerażona odwróciła się prędko w stronę pręgowanego tygrysio i potulnie dreptała przy jego boku, rzucając synowi Sroczki przepraszające spojrzenie.
~*~
Kotka spięła się do wyskoku i skupiła wzrok na upatrzonym przez siebie punkcie, czyli szyi kocurka. Dla niepoznaki zerknęła na jego łapy tuż przed rozpoczęciem ataku, a następnie, wykorzystując przy tym całą swoją siłę tylnych łap, odbiła się od podłoża. Dosięgnęła gardła przeciwnika, lecz ten przewrócił się na plecy, próbując wyrwać się z uścisku szylkretki. Córa Rosomaka niemal straciła równowagę, jednak ostatnimi siłami zdołała się utrzymać na drobnym ciałku terminatora. Ich zawziętą szarpaninę przerwał niespodziewanie krzyk mentorki liliowego, Zimorodkowej Pieśni.
— Stop! Przestańcie! — krzyknęła, podchodząc do uczniaków. Spojrzała z politowaniem na roztrzęsionego siostrzeńca, po czym oznajmiła beznamiętnym głosem. — Na dzisiaj starczy, wracamy do obozu.
— Wszystko w po-porządku? — zapytała zdyszana calico, mierząc wnuka Meatball zmartwionym spojrzeniem. Pomogła mu wstać i liznęła go między uszami, co niemal spaliło ją od środka. W ogóle nie przemyślała tego gestu! Co on sobie o niej teraz pomyśli? Płochliwie odskoczyła od terminatora, spuszczając wzrok na łapy, które wydawały się w tamtym momencie nad wyraz interesujące.
— U-uh — mruknął zdezorientowany, co kotka uznała za odpowiedź twierdzącą.
— P-przepraszam — pisnęła zawstydzona, chcąc zapaść się pod ziemię. Klanie Gwiazdy, ratuj! Jej męczarnie przerwał wspaniały Lisia Gwiazda, popychając ją brutalnie, aby poszła na przód. Powstrzymując głośny jęk próbujący wyrwać się z gardła, zacisnęła powieki i skierowała się w stronę obozu, przeklinając się w duchu za to, co zrobiła.
~*~
Berberysowa Łapa popatrzyła niepewnie w stronę jaskini terminatorów, przed którą siedział liliowy kocurek. Westchnęła głośno, po czym na drżących łapach ruszyła w stronę wyżej wspomnianego. Gdy znalazła się kilka mysich ogonów od pręgowanego klasycznie, nieśmiało zagadnęła.
— C-co tam? — po wypowiedzeniu owych słów opadła niedaleko Żywicznej Łapy, zachowując przy tym bezpieczną odległość i zerknęła w jego kierunku.
<Żywiczna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz