— Aronio. — Usłyszał głos siostry, która, ku jego zdziwieniu, wtuliła się w bok bicolora. — Dlaczego doceniamy koty dopiero po ich śmierci? Będę tęsknić za tatą.
Kocurek jedynie spojrzał na siostrę. Nic nie odpowiedział, ogromna gula w gardle nie pozwalała mu wypuścić chociaż jednego słowa z pyska, które nie brzmiało, by jak żałosne skomlenie. W oczach Porzeczki zobaczył także łzy. Chociaż nie był sam. Teraz miał tylko ją i mamę. Przeniósł wzrok na na Ognisty Krok. Ta pustym wzrokiem wpatrywała się martwe ciało partnera nie zważając na swoje kocięta. Jej oczy zaczerwienione i podkrążone zdradzały, że szylkretka zapewne płakała całą noc.
— Jak się trzymacie, dzieciaki? — usłyszał znajomy głos.
Odwrócił się w stronę jego właściciela. Obok nich stała Pstrągowy Pysk. Ona też porządnie oberwała podczas ataku Klanu Klifu. Ciało kotki pokrywały liczne jeszcze nie do końca wyleczony blizny. Klifowa Łapa nie odpowiedział na pytanie wojowniczki. Nie czuł potrzeby dzielenia się z nią czymkolwiek, tym bardziej po tym jak ta uderzyła go na zgromadzeniu.
— Dlaczego Żwirowa Gwiazda nie reaguje? Zginęli starsi, zginął tata i inni wojownicy. Kociaki od Szron zabrano do wrogiego klanu. Jak ona może stać i nic nie robić? — wyrwała się nagle Guzowata Łapa, nie rozumiejąc tego wszystkiego.
No właśnie!, pomyślał wściekły Aronia, czemu nadal nic nie robili? Czy ich liderka nie zamierzała zrobić nic z haniebnym czynem jakiego dopuścił się Klan Klifu? Klifowa Łapa kompletnie nie rozumiał zachowania szylkretki, która nadal nie wydała rozkazu odbicia kociąt i zemsty na tych przeklętych Klifiakach. Przecież już dawno powinni iść na te wyrzygane kłaki i wyrównać rachunki!
— Wszyscy jesteśmy w szoku, ona również — broniła ją bura, przez co Aronia o mało co się najeżył. — Ale masz rację, jeśli natychmiast nic nie zrobi, żeby odzyskać kociaki, pokaże tylko, jak bardzo zaniedbuje nasz klan. — zakończyła, spoglądając na uczennicę Deszczowego Futra.
Guzowata Łapa westchnęła i wtuliła się w futro Aronii, który zostawił słowa Pstrągowego Pyska bez komentarza, pogrążając się we własnych myślach.
***
Od ataku Klanu Klifu na ich klan minęło już cały księżyc, a Żwirowa Gwiazda nadal nic nie zaplanowała związku z odbiciem kociąt Oszronionego Płatka. Klifowa Łapa wstawał każdego dnia coraz bardziej wkurzony na to wszystko.
Miał dość. Naprawdę dość tej całej bezczynności i "zbierania sił".
Wiedział, że morderca ich ojca grzeje teraz sobie dupę w Klanie Klifu żyjąc w beztroskiej sielance, a on nie mógł nic z tym zrobić. Nie mógł go pomścić. A to teraz było dla niego najważniejsze. Wyszedł niespokojnym krokiem z legowiska uczniów i skierował się na środek obozu w poszukiwaniu swojej nowej mentorki Oblodzonej Sadzawki. Fakt, że nigdzie nie mógł znaleźć kotki zirytował go jeszcze bardziej. Sztywna i chłodna kocica już nie raz działa na nerwy kocurkowi, nawet bardziej niż poległa w wojnie Lipowa Gałązka. Nie widząc nigdzie niebieskiej podszedł do siedzącej niedaleko wyjścia z obozu siostry. Ta najwyraźniej także czekała na swojego mentora.
— Czy ciebie też to denerwuje? — spytał lekko rozgoryczonym głosem, podchodząc do kotki. Widząc jej uniesioną brew, prychnął. — Ta cała bezczynność, nic nie robienie... — wymieniał, nerwowo się rozglądając za mentorką. — Czemu wszyscy się zachowują jakby nic się nie stało?
<Porzeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz