- Nigdy tego nie zrobię! – pisnął jak przerażony kociak. Przed jego oczami przesuwał się obraz śmierdzącego i brudnego futerka, którego nawet nie ośmieliłby się czyścić. – To jest absurd! Niedorzeczność, głupota, idiotyzm, paranoja, bezsens, myśl mysiego móżdżka…! – krzyczał łamiącym się głosem wymieniając co nowe synonimy. Hiacyntowa Łapa uśmiechał się przebiegle obserwując reakcję przyjaciela.
- Hah wiedziałem, że tego nie zrobisz! – mruknął. Najwyraźniej dobrze rozumiał, że po tym zdaniu drugi uczeń zakończy swój natłok skojarzeń. – Nie sądziłem, że jesteś taki słaby, Narcyziku – kontynuował swoje przedstawienie posyłając bratu pobłażliwe spojrzenie.
- Ale ja wcale nie jestem…
- Ależ jesteś – przerwał Hiacynt widząc, że powoli osiąga zamierzony cel. - Każdy odważny i wspaniały wojownik nie odrzuciłby tak błahego zadania. To jest proste jak połknięcie płotki! Tylko takie mysie serca jak ty nie potrafią tego dokonać. Zresztą… po co ja z tobą rozmawiam. Przecież wiem, że nigdy się nie odważysz – zaszydził i gdyby nie sztuka ukrywania zbędnych emocji pewnie wybuchnąłby teraz śmiechem. Zamiast tego odwrócił się i nonszalancko zarzucił ogonem by dać bratu znać, że ten nie jest dość interesujący by chociażby na niego spojrzeć.
- N-nie, czekaj – chrząknął pręgowany starając się pozbyć natrętnej, żałosnej nuty w swoim głosie. Terminator Orlego Trzepotu zamarł w półkroku.
- Co? – zapytał pozwalając sobie na uśmiech. W końcu wciąż stał odwrócony.
- J-ja to przecież. Prze-przecież ja t-to… zrobię-ę - myśl o tym zadaniu wywierała na nim taką presję, że z trudem układał zdania.
- No, to zaczynamy! – zawołał rozradowany Hiacynt pojawiając się zaraz obok brata. – Ty pierwszy.
- A-ale, ż-że j-ja – wyszeptał Narcyzowa Łapa patrząc przy tym na sarnie bobki.
- No ty, ty – oznajmił kolega popychając do przodu narcyza.
- T-ty możesz pie-pierwszy.
- Nie no. Kto pierwszy ten lepszy. Chyba nie chcesz być gorszy? – zaśmiał się kpiąco uczeń po raz kolejny spychając brata na kał. Kocurek z trudem przełknął ślinę i postąpił krok naprzód. Do jego nosa dotarł dość nieprzyjemny zapach zacierając wszystkie inne. – No dalej! – uczeń Oślego Ucha nie był zdolny się poruszyć i wykonać tego ostatniego, ostatecznego kroku. – Co, boisz się? – zadrwił brat. Jednak Narcyz nawet nie próbował zrozumieć co ten powiedział. Wokół źródła jego lęku latało stado much co niestety nie ułatwiało wyzwania. Czekał tylko na odpowiedni moment. Zaraz. Za chwile. Podczas gdy uderzenia serca mijały, a on wciąż trwał z uniesioną łapą modląc się do gwiezdnych o łaskę. Hiacyntowa Łapa nie dał sobie długo czekać i bez ceregieli popchnął brata przewracając go przy tym. Narcyzowa Łapa z krzykiem wleciał pyskiem w bobki.
- To jest jeszcze ciepłe! – zawył z głową w odchodach. – I coś tutaj się rusza!!!
<Hiacynciku? Przepraszam, że takie krótkie i niedopracowane...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz