Ostatnie promyki słońca tańczyły przed żłobkiem, a lekki wiaterek kołysał liśćmi na drzewach. Chłodna Pora Nagich Drzew co prawda już dobiegła końca, jednak pozostawiła po sobie wyraźne ślady. Wygłodzonym kotom nadal doskwierał brak zwierzyny w lesie; medycy obawiali się, że ich zapasy medykamentów lada moment mogą się wyczerpać. Ogromne zaspy śniegu utrudniały wykonywanie patrolów granicznych oraz polowanie, a widmo choroby wisiało w powietrzu i utrudniało swobodne oddychanie.
Mimo to, kociaki w żłobku bawiły się wesoło, nieświadome wszystkich niebezpieczeństw czyhających na nie poza kociarnią. Skała jak zwykle leżał oddalony i pochrapywał z zadowoleniem; Dzik próbowała "upolować" puchatą kitę Wschodzącej Fali, podskakując przy tym wysoko; Wiewiórka zapoznawała się teraz z Kopciuszkiem. Córa Rosomaka natomiast wpatrywała się z zazdrością na uczniów, którzy wracali z treningów. Ach, ile ona dałaby za zostanie terminatorką! Tylko Gwiezdni wiedzą czy to, co wydarzyło się chwilę później, było zwykłym szczęśliwym przypadkiem czy spełnieniem wysłuchanej prośby. Otóż Lisia Gwiazda wskoczył na zwalone drzewo, które służyło klifiakom jako miejsce przemówień, a następnie donośnym miauknięciem zwował zebranie klanu. Gdy klanowicze przybyli i zajęli swoje miejsca, rudzielec kontynuował.
— Poplamione Piórko, Wierzbowe Serce, wystąpcie — oznajmił, a wspomniane kocice podeszły do niego powolnym krokiem. Mała szylkretka poczuła uczucie zawodu; miała nadzieję, że zostanie mianowana na uczennicę!
— Czy chcecie porzucić rolę wojowniczek i dołączyć do grona starszych?
— Tak, Lisia Gwiazdo — odpowiedziały pewnie w tym samym momencie, na co brązowooki skinął głową.
— Klan Klifu dziękuje wam za wierną służbą, jaką mu ofiarowałyście. Niech Klan Gwiazdy da wam wiele księżyców spokoju!
Zebrani oddali szacunek kotkom, skandując głośno ich imiona. Wnuczka Błękitnej Łapy, choć niewielka, również się przyłączyła. Obserwowała przebieg zgromadzenia z wejścia do żłobka podobnie jak reszta kociaków, która jednak nie była zainteresowana owym wydarzeniem. Żółtooka nie dostrzegła zaniepokojonego zerknięcia, które rzuciła jej Wschodząca Fala. Królowa liznęła ją po główce ciepłym językiem, wygładzając zmierzwione futerko.
— Pozostała jeszcze jedna ceremonia do przeprowadzenia — oznajmił niespodziewanie przywódca, a podekscytowane serce pstrokatej koteczki niemal nie wyrwało jej się z piersi.
— Berberys, podejdź — miauknął, patrząc prosto w ślepia kotki. Calico pewnym krokiem zbliżyła się do pnia, przystając obok rudzielca. To naprawdę się dzieje, zostaje uczennicą! Ciekawe, kogo syn Konwaliowej Rzeki wyznaczy jej na mentora?
— Osiągnęłaś już wiek trzech księżyców, co sprawia, że jesteś gotowa na rozpoczęcie szkolenia. Od tego dnia, do momentu otrzymania pełnego imienia wojownika, będziesz zwać się Berberysowa Łapa. Ja zostanę twoim mentorem i postaram się przekazać ci swoją całą wiedzę, nabytą pod okiem Księżycowego Pyłu — powiedział, po czym pochylił głowę. Szylkretka styknęła swój różowy nosek z tym czarnym, należącym do rudzielca i z zachwytem chłonęła słowa wykrzykiwane przez klifiaków.
— Berberysowa Łapa! Berberysowa Łapa!
Córkę Rosomaka tak rozpierała duma, że nie zauważyła ani wściekłego spojrzenie jakie rzuciła jej Wiewiórka ani zmartwionych ślipi Wschodzącej Fali. Zerknęła kątem oka na jej nowego, wspaniałego mentora, a gdy owacje ucichły, podążyła za nim. Dogoniła go przy wejściu do jego legowiska i z szacunkiem ukłoniła się.
— Dziękuję, Lisia Gwiazdo — odparła poważnie, obserwując pręgowanego — To wielki zaszczyt.
— Tak, wiem. A teraz lepiej odpocznij, ponieważ od samego rana rozpoczynamy trening, który nie będzie należał do najlżejszych.
~*~
Gdy tylko słońce wychynęło zza horyzontu, do uszu kotki dobiegło miauknięcie.
— Berberysowa Łapo, wstawaj. Dzisiaj pokażę ci tereny naszego Klanu.
Szylkretka podskoczyła na słowa, które wypowiedział lider i chwilę później kroczyła u jego boku do wyjścia z obozu. Oba koty zgrabnie przemykały pod sosnami, mijając przeróżne rośliny oraz opustoszałe norki zwierząt. Kiedy do nozdrzy Berberysowej Łapy dobiegł obcy, nieprzyjemny zapach, Lis się zatrzymał.
— Znajdujemy się teraz przy granicy z Klanem Nocy — mruknął z wyraźną pogardą w głosie — Te mysie bobki zabiły moją pierwszą uczennicę, Cyprysowy Gąszcz. Uważaj, żeby nie zrobiły z tobą tego samego — dodał, ostrząc pazury na kamieniu. Córka Gronostaj kiwnęła główką, kierując nienawistne spojrzenie na tereny wroga. Jeśli tylko jakiś kot z owego klanu napatoczy jej się pod łapy, na pewno pozostawi mu parę blizn w odwecie za zmarłą kocicę.
— Dzik wspominała, że ona pochodzi z Klanu Nocy — odważyła się miauknąć, obserwując rudzielca. Zauważyła jedynie, że lekko zmarszczył nos i brwi.
— Radzę ci nie utrzymywać z nią dłużej kontaktu, tak samo jak z tym drugim kocięciem — powiedział, po czym machnięciem ogona wskazał na ogromne drzewo, którego gałęzie sięgały błyszczącej tafli jeziora — Wracając, to jest Płaczący Strażnik. Należy w równej mierze do Klanu Klifu jak i Klanu Nocy — krótko uciął temat i ruszył dalej. Berberysowa Łapa pobiegła za kocurem, aby nie zgubić się na dopiero co poznawanych obszarach, które napawały ją fascynacją. Podziwiałe mijane miejsca oraz uważnie przysłuchiwała się słowom Lisiej Gwiazdy, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Po dość długiej wędrówce oboje dotarli na skraj klifu, o dziwo nie porośnięty sosnami jak reszta lasu.
— To miejsce nazywamy Słoneczną Polaną. Jest idealne do polowania, lecz również odpoczynku — powiedział, przystając na moment. Zmierzył calico bystrym spojrzeniem orzechowych oczu, a następnie przeciągnął się, rozluźniając tym samym spięte mięśnie. W blasku słońca jego pręgi zdawały żarzyć się niczym płomienie, ślipia rozbłysły w tajemniczy sposób.
— Lisia Gwiazdo, kiedy nauczysz mnie polować? — zapytała Berberysowa Łapa, wysuwając pazurki. Bacznie obserwowała przywódcę, oczekując na jego reakcję.
Mimo to, kociaki w żłobku bawiły się wesoło, nieświadome wszystkich niebezpieczeństw czyhających na nie poza kociarnią. Skała jak zwykle leżał oddalony i pochrapywał z zadowoleniem; Dzik próbowała "upolować" puchatą kitę Wschodzącej Fali, podskakując przy tym wysoko; Wiewiórka zapoznawała się teraz z Kopciuszkiem. Córa Rosomaka natomiast wpatrywała się z zazdrością na uczniów, którzy wracali z treningów. Ach, ile ona dałaby za zostanie terminatorką! Tylko Gwiezdni wiedzą czy to, co wydarzyło się chwilę później, było zwykłym szczęśliwym przypadkiem czy spełnieniem wysłuchanej prośby. Otóż Lisia Gwiazda wskoczył na zwalone drzewo, które służyło klifiakom jako miejsce przemówień, a następnie donośnym miauknięciem zwował zebranie klanu. Gdy klanowicze przybyli i zajęli swoje miejsca, rudzielec kontynuował.
— Poplamione Piórko, Wierzbowe Serce, wystąpcie — oznajmił, a wspomniane kocice podeszły do niego powolnym krokiem. Mała szylkretka poczuła uczucie zawodu; miała nadzieję, że zostanie mianowana na uczennicę!
— Czy chcecie porzucić rolę wojowniczek i dołączyć do grona starszych?
— Tak, Lisia Gwiazdo — odpowiedziały pewnie w tym samym momencie, na co brązowooki skinął głową.
— Klan Klifu dziękuje wam za wierną służbą, jaką mu ofiarowałyście. Niech Klan Gwiazdy da wam wiele księżyców spokoju!
Zebrani oddali szacunek kotkom, skandując głośno ich imiona. Wnuczka Błękitnej Łapy, choć niewielka, również się przyłączyła. Obserwowała przebieg zgromadzenia z wejścia do żłobka podobnie jak reszta kociaków, która jednak nie była zainteresowana owym wydarzeniem. Żółtooka nie dostrzegła zaniepokojonego zerknięcia, które rzuciła jej Wschodząca Fala. Królowa liznęła ją po główce ciepłym językiem, wygładzając zmierzwione futerko.
— Pozostała jeszcze jedna ceremonia do przeprowadzenia — oznajmił niespodziewanie przywódca, a podekscytowane serce pstrokatej koteczki niemal nie wyrwało jej się z piersi.
— Berberys, podejdź — miauknął, patrząc prosto w ślepia kotki. Calico pewnym krokiem zbliżyła się do pnia, przystając obok rudzielca. To naprawdę się dzieje, zostaje uczennicą! Ciekawe, kogo syn Konwaliowej Rzeki wyznaczy jej na mentora?
— Osiągnęłaś już wiek trzech księżyców, co sprawia, że jesteś gotowa na rozpoczęcie szkolenia. Od tego dnia, do momentu otrzymania pełnego imienia wojownika, będziesz zwać się Berberysowa Łapa. Ja zostanę twoim mentorem i postaram się przekazać ci swoją całą wiedzę, nabytą pod okiem Księżycowego Pyłu — powiedział, po czym pochylił głowę. Szylkretka styknęła swój różowy nosek z tym czarnym, należącym do rudzielca i z zachwytem chłonęła słowa wykrzykiwane przez klifiaków.
— Berberysowa Łapa! Berberysowa Łapa!
Córkę Rosomaka tak rozpierała duma, że nie zauważyła ani wściekłego spojrzenie jakie rzuciła jej Wiewiórka ani zmartwionych ślipi Wschodzącej Fali. Zerknęła kątem oka na jej nowego, wspaniałego mentora, a gdy owacje ucichły, podążyła za nim. Dogoniła go przy wejściu do jego legowiska i z szacunkiem ukłoniła się.
— Dziękuję, Lisia Gwiazdo — odparła poważnie, obserwując pręgowanego — To wielki zaszczyt.
— Tak, wiem. A teraz lepiej odpocznij, ponieważ od samego rana rozpoczynamy trening, który nie będzie należał do najlżejszych.
~*~
Gdy tylko słońce wychynęło zza horyzontu, do uszu kotki dobiegło miauknięcie.
— Berberysowa Łapo, wstawaj. Dzisiaj pokażę ci tereny naszego Klanu.
Szylkretka podskoczyła na słowa, które wypowiedział lider i chwilę później kroczyła u jego boku do wyjścia z obozu. Oba koty zgrabnie przemykały pod sosnami, mijając przeróżne rośliny oraz opustoszałe norki zwierząt. Kiedy do nozdrzy Berberysowej Łapy dobiegł obcy, nieprzyjemny zapach, Lis się zatrzymał.
— Znajdujemy się teraz przy granicy z Klanem Nocy — mruknął z wyraźną pogardą w głosie — Te mysie bobki zabiły moją pierwszą uczennicę, Cyprysowy Gąszcz. Uważaj, żeby nie zrobiły z tobą tego samego — dodał, ostrząc pazury na kamieniu. Córka Gronostaj kiwnęła główką, kierując nienawistne spojrzenie na tereny wroga. Jeśli tylko jakiś kot z owego klanu napatoczy jej się pod łapy, na pewno pozostawi mu parę blizn w odwecie za zmarłą kocicę.
— Dzik wspominała, że ona pochodzi z Klanu Nocy — odważyła się miauknąć, obserwując rudzielca. Zauważyła jedynie, że lekko zmarszczył nos i brwi.
— Radzę ci nie utrzymywać z nią dłużej kontaktu, tak samo jak z tym drugim kocięciem — powiedział, po czym machnięciem ogona wskazał na ogromne drzewo, którego gałęzie sięgały błyszczącej tafli jeziora — Wracając, to jest Płaczący Strażnik. Należy w równej mierze do Klanu Klifu jak i Klanu Nocy — krótko uciął temat i ruszył dalej. Berberysowa Łapa pobiegła za kocurem, aby nie zgubić się na dopiero co poznawanych obszarach, które napawały ją fascynacją. Podziwiałe mijane miejsca oraz uważnie przysłuchiwała się słowom Lisiej Gwiazdy, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Po dość długiej wędrówce oboje dotarli na skraj klifu, o dziwo nie porośnięty sosnami jak reszta lasu.
— To miejsce nazywamy Słoneczną Polaną. Jest idealne do polowania, lecz również odpoczynku — powiedział, przystając na moment. Zmierzył calico bystrym spojrzeniem orzechowych oczu, a następnie przeciągnął się, rozluźniając tym samym spięte mięśnie. W blasku słońca jego pręgi zdawały żarzyć się niczym płomienie, ślipia rozbłysły w tajemniczy sposób.
— Lisia Gwiazdo, kiedy nauczysz mnie polować? — zapytała Berberysowa Łapa, wysuwając pazurki. Bacznie obserwowała przywódcę, oczekując na jego reakcję.
<Lisia Gwiazdo? uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz