Białe płaty sypały z nieba a promienie słoneczne ledwo przebijały się przez niebo.
Czułam chłodny puch pod łapami, nasłuchiwałam opadających płatków śniegu, gdy nagle usłyszałam czyiś ciepły oddech, to był jakiś kot a raczej kotka. Słyszałam ją doskonale, kiedy usiadła na dużym kamieniu wpatrzona we mnie mogłam jej się bardziej przyjrzeć. Zauważyłam na jej czole gwiazdę, czyżby liderka? - Pomyślałam sobie. Kotka wstała i zaczęła iść w moją stronę, ja nastroszyłam sierść by dać znak że mogę zaraz zaatakować, jednak ona podeszła bliżej, prawdopodobnie chciała coś powiedzieć, więc uspokoiłam się i usiadłam.
- Kim jesteś i czemu mnie śledzisz? - Syknęłam.
- Nie chcę ci zrobić krzywdy. - Odpowiedziała.
- Skąd mam wiedzieć czy nie kłamiesz? - Powiedziałam szorstko.
Kotka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Chyba byś wyczuła jakbym chciała cię zaatakować. - Oznajmiła liderka.
- Właściwie to chyba masz rację. - Bąknęłam cicho.
- Skoro już tu jesteś może chciałabyś zostać wojownikiem w klanie Burzy? - Zapytała kotka.
- Wojownikiem?! W życiu! Nie chce durnych zalotów kocurów. - Parsknęłam.
- Mogę za to być medykiem, wiem to i owo. - Zaproponowałam liderce klanu Burzy.
- W takim razie miło cię poznać, jestem Silverstar. - Przedstawiła się kotka.
- Ja jestem Witheredleaf. - Powiedziałam i poszłam za kotką w stronę obozu klanu Burzy.
Silverstar obróciła się w moją stronę i zapytała.
- Wybacz że pytam ale czemu nie jesteś przekonana co do kotów? - Zapytała zaciekawiona kotka.
- Ech... to trochę trudne, po prostu przysięgłam, że już nigdy nie zdradzę mojego byłego partnera. - Odpowiedziałam na pytanie kotki i spuściłam głowę.
- Pewnie coś mu się stało?
- T.. tak, to było okropne, moje życie było okropne, mam nadzieje że teraz będzie inaczej. - Syknęłam spokojnie.
- Ja też mam taką nadzieję, zaczynasz nowy etap swojego życia.
- Nie wiem, w każdym klanie było tak samo, nie czuję się już nigdzie bezpieczna. - Odpowiedziałam liderce, Wpatrującej się we mnie z ciekawością.
Już prawie byłyśmy w obozie klanu, zaczęłam iść dumnym ale spokojnym krokiem. Liczne ślepia wpatrywały się we mnie, jednak mnie to nie obchodziło.
Czułam chłodny puch pod łapami, nasłuchiwałam opadających płatków śniegu, gdy nagle usłyszałam czyiś ciepły oddech, to był jakiś kot a raczej kotka. Słyszałam ją doskonale, kiedy usiadła na dużym kamieniu wpatrzona we mnie mogłam jej się bardziej przyjrzeć. Zauważyłam na jej czole gwiazdę, czyżby liderka? - Pomyślałam sobie. Kotka wstała i zaczęła iść w moją stronę, ja nastroszyłam sierść by dać znak że mogę zaraz zaatakować, jednak ona podeszła bliżej, prawdopodobnie chciała coś powiedzieć, więc uspokoiłam się i usiadłam.
- Kim jesteś i czemu mnie śledzisz? - Syknęłam.
- Nie chcę ci zrobić krzywdy. - Odpowiedziała.
- Skąd mam wiedzieć czy nie kłamiesz? - Powiedziałam szorstko.
Kotka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Chyba byś wyczuła jakbym chciała cię zaatakować. - Oznajmiła liderka.
- Właściwie to chyba masz rację. - Bąknęłam cicho.
- Skoro już tu jesteś może chciałabyś zostać wojownikiem w klanie Burzy? - Zapytała kotka.
- Wojownikiem?! W życiu! Nie chce durnych zalotów kocurów. - Parsknęłam.
- Mogę za to być medykiem, wiem to i owo. - Zaproponowałam liderce klanu Burzy.
- W takim razie miło cię poznać, jestem Silverstar. - Przedstawiła się kotka.
- Ja jestem Witheredleaf. - Powiedziałam i poszłam za kotką w stronę obozu klanu Burzy.
Silverstar obróciła się w moją stronę i zapytała.
- Wybacz że pytam ale czemu nie jesteś przekonana co do kotów? - Zapytała zaciekawiona kotka.
- Ech... to trochę trudne, po prostu przysięgłam, że już nigdy nie zdradzę mojego byłego partnera. - Odpowiedziałam na pytanie kotki i spuściłam głowę.
- Pewnie coś mu się stało?
- T.. tak, to było okropne, moje życie było okropne, mam nadzieje że teraz będzie inaczej. - Syknęłam spokojnie.
- Ja też mam taką nadzieję, zaczynasz nowy etap swojego życia.
- Nie wiem, w każdym klanie było tak samo, nie czuję się już nigdzie bezpieczna. - Odpowiedziałam liderce, Wpatrującej się we mnie z ciekawością.
Już prawie byłyśmy w obozie klanu, zaczęłam iść dumnym ale spokojnym krokiem. Liczne ślepia wpatrywały się we mnie, jednak mnie to nie obchodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz