Po dość długim błąkaniu się znalazłem idealnie miejsce, w którym mógłbym chwilowo się schronić. Miejsce to było opuszczonym Siedliskiem Dwunogów, nie zostało tam nawet śladu po tych okrutnych istotach.
Mój mentor mówił mi o nich, a słuchałem każdego jego słowa, ale ze strachem. Miałem kontach z niektórymi pieszczochami dwunogów, oni mówili o nich coś całkowicie innego... Nieważne, ja zawsze trzymałem się od nich z daleka i tak już zostało, więc moje schronienie nie było dla mnie odpowiednim miejscem. Podczas nocnego odpoczynku usłyszałem trzask, od razu wstałem i postanowiłem zobaczyć co się tam dzieje. To coś było ogromne i brązowe z zakrwawionym pyskiem i bez jednego oka. Przyglądałem się mu, a on mi, już byłem gotów do ataku, ale najwyraźniej pies nie chciał mi nic zrobić.
- Co tu robisz? - zapytał spokojnie - Nie powinieneś tu być.
- Postanowiłem się tu schronić - powiedziałem - mieszkasz tu?
- Zgadłeś - odezwał się - możesz zostać, ale lepiej skryj się przed moimi kumplami, oni nie lubią takich jak ty.
- Mogę iść już teraz- mruknąłem - nie potrzebuje towarzystwa psów.
On spojrzał na mnie, jego pysk był zmasakrowany. W sumie to nie przepadam za psami , ale miałbym na sumieniu to, jeśli bym mu nie pomógł.
- Kto Ci to zrobił? - zapytałem - Nie wyglądasz najlepiej.
Pies westchnął cicho i odpowiedział:
- Inne psy, ale to wina dwunożnych.
- Może mi opowiesz, co się stało - zaproponowałem.
Ten zgodził się i zaczął opowiadać.
***
Mówił o tym, że dwunożni go porzucili, wtedy poznał dwóch kumpli i walczył z innymi psami. Dowiedziałem się też, że to siedlisko jego starych właścicieli i przebywam tam z innymi. Pies ten ma na imię Ronve, jego kumple to Hunter i jakiś tam jeszcze, słuchałem go uważnie, ale uciekło mi to z pamięci. Nagle kto wszedł do pomieszczenia, były to psy, ale nie przyjaciele Ronve'a. Wszyscy zaczęliśmy walczyć, najwyraźniej oni przegrywali , ale walka z nimi nie była łatwa. Po chwili rywale uciekli, ale mój nowy znajomy leżał i krwawił.
- Wszystko ok, Ronve? - zapytałem.
- Chyba widzisz, że nie - warknął - czuję, że to już koniec.
- Nie! - krzyknąłem - To jeszcze nie jest koniec!
Pies uśmiechnął się blado i powiedział:
- Lepszy świat czekał na mniej, mój przyjacielu.
Najwyraźniej były to jego ostatnie słowa. Nie znałem go zbyt długo, ale wiedziałem, że nie był on złą istotą.
***
Kilka księżyców później znów się błąkałem. Nie znalazłem żadnego odpowiedniego miejsca, ale mam nadzieję że znajdę. Postanowiłem, że przenocuję na jakimś dziwnym terenie. Byłem pewny, że ten teren zamieszkują jakieś koty. Nagle poczułem czyjąś obecność, szybko wstałem i spojrzałem na tajemniczą postać. Była to jakaś czarna kotka.
- Witaj - powiedziałem nieśmiało.
< Unex? ( ͡°v ͡°) >
Mój mentor mówił mi o nich, a słuchałem każdego jego słowa, ale ze strachem. Miałem kontach z niektórymi pieszczochami dwunogów, oni mówili o nich coś całkowicie innego... Nieważne, ja zawsze trzymałem się od nich z daleka i tak już zostało, więc moje schronienie nie było dla mnie odpowiednim miejscem. Podczas nocnego odpoczynku usłyszałem trzask, od razu wstałem i postanowiłem zobaczyć co się tam dzieje. To coś było ogromne i brązowe z zakrwawionym pyskiem i bez jednego oka. Przyglądałem się mu, a on mi, już byłem gotów do ataku, ale najwyraźniej pies nie chciał mi nic zrobić.
- Co tu robisz? - zapytał spokojnie - Nie powinieneś tu być.
- Postanowiłem się tu schronić - powiedziałem - mieszkasz tu?
- Zgadłeś - odezwał się - możesz zostać, ale lepiej skryj się przed moimi kumplami, oni nie lubią takich jak ty.
- Mogę iść już teraz- mruknąłem - nie potrzebuje towarzystwa psów.
On spojrzał na mnie, jego pysk był zmasakrowany. W sumie to nie przepadam za psami , ale miałbym na sumieniu to, jeśli bym mu nie pomógł.
- Kto Ci to zrobił? - zapytałem - Nie wyglądasz najlepiej.
Pies westchnął cicho i odpowiedział:
- Inne psy, ale to wina dwunożnych.
- Może mi opowiesz, co się stało - zaproponowałem.
Ten zgodził się i zaczął opowiadać.
***
Mówił o tym, że dwunożni go porzucili, wtedy poznał dwóch kumpli i walczył z innymi psami. Dowiedziałem się też, że to siedlisko jego starych właścicieli i przebywam tam z innymi. Pies ten ma na imię Ronve, jego kumple to Hunter i jakiś tam jeszcze, słuchałem go uważnie, ale uciekło mi to z pamięci. Nagle kto wszedł do pomieszczenia, były to psy, ale nie przyjaciele Ronve'a. Wszyscy zaczęliśmy walczyć, najwyraźniej oni przegrywali , ale walka z nimi nie była łatwa. Po chwili rywale uciekli, ale mój nowy znajomy leżał i krwawił.
- Wszystko ok, Ronve? - zapytałem.
- Chyba widzisz, że nie - warknął - czuję, że to już koniec.
- Nie! - krzyknąłem - To jeszcze nie jest koniec!
Pies uśmiechnął się blado i powiedział:
- Lepszy świat czekał na mniej, mój przyjacielu.
Najwyraźniej były to jego ostatnie słowa. Nie znałem go zbyt długo, ale wiedziałem, że nie był on złą istotą.
***
Kilka księżyców później znów się błąkałem. Nie znalazłem żadnego odpowiedniego miejsca, ale mam nadzieję że znajdę. Postanowiłem, że przenocuję na jakimś dziwnym terenie. Byłem pewny, że ten teren zamieszkują jakieś koty. Nagle poczułem czyjąś obecność, szybko wstałem i spojrzałem na tajemniczą postać. Była to jakaś czarna kotka.
- Witaj - powiedziałem nieśmiało.
< Unex? ( ͡°v ͡°) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz