Trochę spóźnione więc uznajcie to za dawną historię a ty Onyx napisz w połowie opowiadania "kilka tygodni później" czy coś w ten deseń xD
Rudy kocur wydawał się być obojętny na zmianę klanu. Wydawało mi się to nader dziwne i osobiście nigdy bym nie pogodziła się z utratą 'rodzinnego' klanu. Ale mniejsza.
Wyjaśniłam pokrótce cały grafik patrolów, polowań i tego typu po czym wskazałam mu jaskinię wojowników. Kątem oka zauważyłam jak kiwa z szacunkiem głową na Grayblaze`a, Vindictiveeye oraz Amethystcloud. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Było już na tyle późno, bym miała wymówkę na pójście się zdrzemnąć. Weszłam po cichu do mojej groty i wymościłam sobie mech pod łapami, jakby wcale nie był już idealnie wygnieciony. Kiedy usadowiłam się wygodnie, obrzuciłam krótkim spojrzeniem obóz który widoczny był z ciemniejącej szpary światła.
Po raz pierwszy od kilku dni odsapnęłam z ulgą, nie czując bólu w mięśniach czy kołaczących myśli w głowie. A jeżeli mowa o tych drugich, nie pozbyłam się ich jeszcze do końca. Wciąż powracał do mnie widok brązowawego kocura z zielonymi oczami i blizną na pysku. Przełknęłam gorzko ślinę, i przetarłam oczy jednak nic mi to nie dało. Nigdy już nie pogodzę się ze śmiercią ... przyjaciela.
Jęknęłam wkurzona, kiedy obraz pojawił się ponownie. Wstałam rozdygotana i wygramoliłam się z jaskini. Przeszłam cicho przez obóz by dotrzeć do jaskini wojowników. Tam szturchnęłam Grayblaze`a i syknęłam:
- Weź ze sobą Onyxhuntera na patrol i pilnuj go. Jutro rano chce słyszeć u mnie streszczenie jego zachowania na pierwszym patrolowaniu nocnym.
Dawny uczeń Amethystcloud przytaknął po cichu i wstał by obudzić nowego rudzielca [xd]. Ja w tym czasie wróciłam do swojej okropnej próby zaśnięcia.
<Onyx? XD>
Rudy kocur wydawał się być obojętny na zmianę klanu. Wydawało mi się to nader dziwne i osobiście nigdy bym nie pogodziła się z utratą 'rodzinnego' klanu. Ale mniejsza.
Wyjaśniłam pokrótce cały grafik patrolów, polowań i tego typu po czym wskazałam mu jaskinię wojowników. Kątem oka zauważyłam jak kiwa z szacunkiem głową na Grayblaze`a, Vindictiveeye oraz Amethystcloud. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Było już na tyle późno, bym miała wymówkę na pójście się zdrzemnąć. Weszłam po cichu do mojej groty i wymościłam sobie mech pod łapami, jakby wcale nie był już idealnie wygnieciony. Kiedy usadowiłam się wygodnie, obrzuciłam krótkim spojrzeniem obóz który widoczny był z ciemniejącej szpary światła.
Po raz pierwszy od kilku dni odsapnęłam z ulgą, nie czując bólu w mięśniach czy kołaczących myśli w głowie. A jeżeli mowa o tych drugich, nie pozbyłam się ich jeszcze do końca. Wciąż powracał do mnie widok brązowawego kocura z zielonymi oczami i blizną na pysku. Przełknęłam gorzko ślinę, i przetarłam oczy jednak nic mi to nie dało. Nigdy już nie pogodzę się ze śmiercią ... przyjaciela.
Jęknęłam wkurzona, kiedy obraz pojawił się ponownie. Wstałam rozdygotana i wygramoliłam się z jaskini. Przeszłam cicho przez obóz by dotrzeć do jaskini wojowników. Tam szturchnęłam Grayblaze`a i syknęłam:
- Weź ze sobą Onyxhuntera na patrol i pilnuj go. Jutro rano chce słyszeć u mnie streszczenie jego zachowania na pierwszym patrolowaniu nocnym.
Dawny uczeń Amethystcloud przytaknął po cichu i wstał by obudzić nowego rudzielca [xd]. Ja w tym czasie wróciłam do swojej okropnej próby zaśnięcia.
<Onyx? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz