W końcu zaprzestaliśmy biegu. Spojrzałam na Blackstar'a.
- Wiesz kim były te koty? - spytałam.
- Ten duży kocur, z którym walczyłem to Wolfstar, przywódca Klanu Wilka - wyjaśnił mi towarzysz.
- Taki wypłosz jest przywódcą? Komedia!
Te słowa wyraźnie ucieszyły Blackstar'a. Kocur uśmiechnął się i podszedł do mnie bliżej. Nie byłam pewna, co chce zrobić, aż jego łapa nie uderzyła mnie od boku i nie zachwiała mojej równowagi.
- Ej! Co to miało być? - zdziwiłam się.
- Kara za obrażanie lidera - zaśmiała się Blackstar i zaczął uciekać. - Gonisz!
Dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam, o co chodzi. To zabawa! Nie sądziłam, że Blackstar chciałby się bawić jak kociak. Czy wojownikom w ogóle wypada? Czy tak czy siak bardzo chętnie się z nim pobawię. Czasami trzeba uciec od brutalnego, dorosłego życia i stać się choć na chwilę kociakiem.
Rzuciłam się w pogoń za kocurem, kiedy go w końcu złapałam nasze role się odwróciły. Teraz to ja uciekałam, a on mnie gonił.
Bawiliśmy się w najlepsze, jednak szary świat kładł się na nas ciężarem. Nagle poczułam znajomy zapach. Ostatni raz czułam go kilka dni temu...
- Zaczekasz chwilkę? Muszę coś sprawdzić - powiedziałam zatrzymując się.
- Um, dobrze... - powiedział nieco zakłopotany.
Odeszłam od niego kawałek wiedziona tropem. Nos trzymałam blisko ziemi...
- Morning? Czy to naprawdę ty? - usłyszałam głos kocura. Tak, to on. Podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku z którego dochodził głos.
- Co ty tu robisz?! Idź sobie, nie jesteś tu mile widziany! - zasyczałam strosząc ostrzegawczo sierść. Wskoczyłam za najbliższy krzew.
- Dokąd idziesz Morningdew? - Padło pytanie. Nie byłam do końca pewna co powiedzieć. Nie miałam ochoty z nim walczyć, to duży i silny kocur.
- Tam gdzie ty byś się nie odważył... - chciałam go zniechęcić i wróciłam do Blackstar'a. Spotkanie z Onyxhunterem nie mogło wyjść na jaw. Nie chcę, by coś mu się stało...
- Co tam jest? - spytał mnie lider.
- Nic ciekawego. Myślałam, że kogoś zwęszyłam, ale nic nie znalazłam.
<Blackstar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz