Usłyszałam odgłosy walki gdzieś niedaleko. Pewnie patrole się spotkały, czy coś... Po tym, co zrobiłam sytuacja w lesie stała się o wiele bardziej napięta. Wojownicy nie umieją się dzielić, dzielenie się jest zdradą. Zdradą też jest zabijanie członków swojego klanu, zdradą jest połączenie się z innym klanem, zdradą jest zamieszkanie z Dwunożnymi! Kiedy umrę Desertstar zabierze mnie ze sobą. Zamieszkamy razem w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd.
Ostrożnie wstałam z ziemi i ruszyłam w kierunku hałasu. Gdy byłam bliżej wyczułam zapachy każdego z klanów.
Mają chrapkę na nasze terytorium - powiedział głos w mojej głowie. - Oddasz im je?
Nigdy. To moje terytorium!
Wyskoczyłam zza krzewu i wylądowałam na czarnym wojowniku pachnącym Klanem Wilka. Kocur odepchnął mnie, a ja przybrałam bojową pozę. Nastroszyłam sierść, aby wyglądać na większą i groźniejszą, jednak każdy kot zna takie sztuczki. Zaczęliśmy walkę, bardzo zaciekłą walkę. W pewnym momencie wpadliśmy w drugą walczącą parę. Zrobiło się z nas kłębowisko walczących kotów. W pewnym momencie wszyscy, jakbyśmy to uzgodnili oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy uciekać. To był już koniec bitwy.
Zatrzymałam się kawałek od miejsca walki. Słyszałam jeszcze, jak jeden z kotów przebiega blisko mnie. Może spróbuję go dogonić? Kot biegł w kierunku centrum mojego byłego klanu. Może to uznać za oddanie mu terytorium.
Ruszyłam biegiem za wojownikiem, przez dłuższy czas niczego nieświadomym. Kot biegł prosto do obozu Klanu Wschodu. To dobre miejsce, by się z nim rozprawić. Wbiegłam na polankę zaraz po nim. Spodziewał się mnie, gdyż stał już gotowy do walki.
- Kim jesteś? - zasyczał groźnie. Odeszłam dwa kroki w tył.
- Mordercą... - westchnęłam cicho. Nie umiałam znaleźć prostszej odpowiedzi. Te słowa nie wywarły na kocurze wrażenia. Nawet nie oczekiwałam tego.
- Mordercą, hę? - zadrwił kocur. - Kogo zabiłaś?
- Thunderstar'a - odparłam spokojnie. - I Hawkfrosta.
- A wiec to się stało z Klanem Wschodu... Gdzie reszta klanu?
- Nie żyją.
- Ich też zabiłaś?
- Nie.
- Więc co się stało? - Kocur podszedł bliżej.
- Śledziłam ich. Wędrowali parami. Nasze kotki zachorowały na zielony kaszel, możliwie już są martwe. Kocury utonęły w Błękitnej rzece, a kocięta znalazłam martwe w lesie, możliwie zmarły z głodu.
- I tylko ty, z tak wielkiego klanu przeżyłaś... Uważaj bo uwierzę!
Drwi z nas? - głos w mojej głowie ponownie przemówił. Ma rację. Nie puszczę mu tego płazem!
Rzuciłam się na kocura i zaczęliśmy walkę.
<Blackstar?>
Uważaj, bo Morning jest w formie C:<
- Mordercą... - westchnęłam cicho. Nie umiałam znaleźć prostszej odpowiedzi. Te słowa nie wywarły na kocurze wrażenia. Nawet nie oczekiwałam tego.
- Mordercą, hę? - zadrwił kocur. - Kogo zabiłaś?
- Thunderstar'a - odparłam spokojnie. - I Hawkfrosta.
- A wiec to się stało z Klanem Wschodu... Gdzie reszta klanu?
- Nie żyją.
- Ich też zabiłaś?
- Nie.
- Więc co się stało? - Kocur podszedł bliżej.
- Śledziłam ich. Wędrowali parami. Nasze kotki zachorowały na zielony kaszel, możliwie już są martwe. Kocury utonęły w Błękitnej rzece, a kocięta znalazłam martwe w lesie, możliwie zmarły z głodu.
- I tylko ty, z tak wielkiego klanu przeżyłaś... Uważaj bo uwierzę!
Drwi z nas? - głos w mojej głowie ponownie przemówił. Ma rację. Nie puszczę mu tego płazem!
Rzuciłam się na kocura i zaczęliśmy walkę.
<Blackstar?>
Uważaj, bo Morning jest w formie C:<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz