– [...] Dobrze wiesz, że nigdy nie urodzisz kociąt Morningdew. Musiałem to zrobić dla dobra klanu. – Ton głosu Desertstara był poważny i zdecydowany.– Ale jak mogłeś?! Ja myślałam... że mnie kochasz... Dlaczego mnie okłamywałeś? – jęknęła szara kotka.– Morningdew, nie pleć głupstw! Oczywiście, że cię kocham! Jednak sama mówiłaś, że "dobro klanu ponad wszystko". Chciałem dla Klanu Traw jak najlepiej, chciałem żeby się powiększał. Skoro ty nie urodzisz moich kociąt to zrobi to Woodpelt. Nie bądź śmieszna! Pomyśl o klanie!– Nie chodzi tu o to, że mnie odrzuciłeś. Chodzi mi o to, że przyszło ci to tak łatwo. Kiedy ja płakałam ty bawiłeś się z nią w najlepsze! To było jak zdrada! Jak łamanie Kodeksu Wojownika!– Więc po śmierci trafię w Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd.
Morningdew ponownie obudziła się ciężko dysząc. Sny o Desertstarze śniły się jej coraz częściej. Spotykała go w ciemnościach, widziała we wspomnieniach... Każdy sen mówił jej, że trafi w przeklęte miejsce, w Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd. Obrazy z koszmarów przypominały jej, że wśród członków Klanu Gwiazd nie będzie dla niej miejsca. Przecież to ona zabijała kocięta, to ona walczyła ze swoimi przyjaciółmi, to ona pozbawiła życia swojego ukochanego, przywódcę i przyjaciela. Była zła, a każdy sen tylko jej o tym przypominał.
Kotka podniosła się z ziemi i wyszła z jaskini. Gdy tylko spojrzała w górę zobaczyła Srebrną Skórę i wszystkich członków Klanu Gwiazd. Skierowała swój wzrok w kierunku małej, delikatnie różowej gwiazdki.
– Longfur, moja siostro – westchnęła. – Czy przeze mnie wszyscy muszą cierpieć? Kiedy patrzysz na mnie musisz być smutna. Łamałam zasady, którymi żyłam, pozwoliłam by zaślepiła mnie miłość i byłam obojętna kiedy cię zabijano. Kiedy umarłaś... Sama miałam ochotę się zabić. Ale pomściłam cię. Jednak zło ze mną pozostanie. Nigdy się już nie spotkamy.
Morningdew opuściła głowę i odwróciła się w kierunku jaskini lidera. Thunderstar, pomyślała kotka i ruszyła powolnym krokiem w kierunku wejścia. Przysiadła na chwilę przed jaskinią.
Zrób to! – odezwał się jakiś głos w jej głowie. Kotka weszła do środka, gdzie spał spokojnie przywódca. Uniosła łapę w górę wystawiając swoje długie, srebrzyste pazury i... rozdarła brzuch kocura. Wnętrzności wylały się obok niego na ziemię przykrywając ją krwią i wodą. Thunderstar wydał z siebie przeraźliwy jęk, jednak bardzo cichy. Otworzył oczy i spojrzał na kotkę.
– Czemu? – spytał, po czym przestał poruszać klatką piersiową. Morningdew wylizała swoją łapę z krwi i odwróciła się do wyjścia. Niestety nie udało jej się opuścić jaskini bez świadków. Na zewnątrz spotkała Hawkfrosta.
– Morningdew? Co ty tu robisz? – spytał nieco zaskoczony kocur.
On wie! – głos w głowie kotki ponownie się odezwał. Morningdew musiała działać szybko. Rzuciła się na kocura i zaczęła z nim walkę. Hawkfrost szybko zrozumiał, że to nie są głupie żarty. Ogarnięta furią szara pokazała swoją siłę. Kilka szybkich ruchów i miała szyję kocura w paszczy. Mogła go zwyczajnie udusić, jednak zrobiła coś o wiele bardziej brutalnego. Zaczęła rozszarpywać gardło kocura machając jego ciałem na różne strony. W pewnym momencie ciało Hawkfrosta wypadło jej z zębów, a krew z jego szyi zachlapała okolice wejścia do jaskini lidera i sierść Morningdew.
Kotka podniosła głowę i spojrzała przed siebie. Zobaczyła członków klanu, przerażonych. Wśród nich była też Winterheart, która rzuciła się w kierunku wejścia do jaskini lidera spychając Morningdew z drogi.
– Nie! – krzyk kotki otrzeźwił cały klan. Już wiedzieli, mieli pewność, ze Thunderstar nie żyje. Tymczasem Morningdew zniknęła w wyjściu z obozu.
Żeby nie było - Morning zaczęła mieć jakieś dziwne schizy, że musi ich zabić. Nie pytajcie mnie (ani jej) dlaczego to zrobiła, bo powodu nie było.
OdpowiedzUsuńAle chwila ja nic nie rozumiem
OdpowiedzUsuńMorningdew skasuj to opowiadanie
OdpowiedzUsuńNigdzie nie jest napisane, że trzeba mieć zgodę na zabicie. Pozwoliłam jej na to, zamiast wywalenia ciebie za brak aktywności.
UsuńMiałem mieć zmniejszoną aktywność!
Usuń