Mała, ogłuszona mysz zwisała z pyska Morningdew. Kotka złapała ją przed chwilą i miała zamiar zanieść ją zaraz do klanu, kiedy tylko skończy się nad nią znęcać. Serce gryzonia biło strasznie szybko, jednak nie ruszał się. Był jak sparaliżowany, mały stworek zaatakowany przez brutalną bestię. Czekał tylko na swoją śmierć.
Po chwili kotka wypluła zwierzę. To, ogłuszone leżało na ziemi w bezruchu, więc poczęła szturchać je łapą. Nie ruszało się nadal. Morningdew była poddenerwowana już od rana, więc szybkim ugryzieniem zmiażdżyła myszkę odbierając jej życie.
Droga do obozu nie była daleka, toteż szybko tam dotarła. Od razu wyczuła w powietrzu dziwny, dobrze znany jej zapach.
– Już! – pisnęła zaskoczona wypuszczając zdobycz. Szybko ją podniosła i przedarła się do obozu. Wszędzie czuć było ekscytację i radość. Na pierwszy rzut oka obóz był pusty, jednak po chwili dostrzegła koty pod jamą medyka. Powoli tam podeszła.
– Morningdew! – usłyszała głos Hawkfrost’a. Kocur podszedł do niej.
– Ile ich jest? – spytała smętnie kocica odkładając zdobycz na ziemię.
– Siedem… – szepnął kocur. – Nie cieszysz się? To bardzo dobra nowina!
– Uwierz mi, cieszę się bardzo. Jednak nie przeżyją. Aż tyle kociąt? Zdziwię się, jeśli więcej niż 3 przeżyje do pory nowych liści!
– Jesteś taką pesymistką!
– Realistką – poprawiła go. – Ale spokojnie. Sama będę prosiła Klan Gwiazd o jak najdłuższe życie dla naszych kociąt. Nawet nie wiesz, ile bym dała by móc przekazać któremuś z nich swoją rozległą wiedzę! Gratuluję ci, ty jesteś w kolejce przede mną.
– Nie zapominaj o Lionheart i Fiteheart! Winterheart zrobi dużo, by jej brat został mentorem jej dzieci. Chcesz je zobaczyć? Ja jeszcze nie widziałem…
– Trzeba nakarmić królową… – mruknęła Morningdew.
Widząc, że reszta klanu (czyli aż dwa koty) blokuje przejście musiała zrobić to, co zawsze dobrze jej wychodziło – przestrzegać zasad.
– Kto nie medyk ten wynocha! Dajcie królowej odpocząć! Dlaczego Redtail pozwala na taki chaos pod swoją jamą? Co to wszystko ma znaczyć?
– Morningdew nie masz prawa inge… – zaczął Fireheart, jednak kotka mu przerwała.
– Może i nie mam, ale ktoś musi! Jesteście tacy nieogarnięci! Ile dziś złapaliście? Ja od rana biegam po lesie i poluję, a sterta ze zwierzyną zawsze jest w takim samym stanie, w jakim ją zostawiam!
Rudy kocur już otworzył pyszczek, żeby kontynuować kłótnię, kiedy musiał ustąpić miejsca wychodzącemu z jaskini Thunderstarowi. Każdy normalny kot po takich ostrych i bezwstydnych słowach skuliłby się teraz ze strachu – jednak nie Morningdew. Utrzymywała nadal swoją szlachetną postawę i niewzruszona spojrzała w nieco rozgniewane oczy przywódcy.
– Co ma znaczyć ten hałas? – spytał nieco zły kocur.
– Świetnie, że wyszedłeś! Czy nie powinno być jakiegoś harmonogramu odwiedzin? Królowa urodziła zapewne przed chwilą, ale to nie oznacza, że powinni ją otaczać goście! Nie pomyślałeś o zagwarantowaniu partnerce i dzieciom chwili ciszy?
– Morningdew! Rządzisz się, jakbyś była moim zastępcą! – oburzył się kocur.
– Ktoś musi się rządzić, skoro ty tego nie robisz. Klan Gwiazd dał ci ten klan w opiekę, wiec się nim opiekuj. Hawkfrost i ja też chcemy zobaczyć maluchy, a inni wojownicy blokują nam przejście! Poza tym mam tutaj mysz dla królowej. Powinna ją zjeść, puki jest świeża.
– Śmiesz mnie obrażać?
– Ależ nie! Ja uważam tylko, że nie powinieneś pozwalać klanowi na taką swawolę. Czasem mam wrażenie, ze tylko ja przestrzegam Kodeksu Wojownika.
– Morningdew ostrzegałem cię! Znowu nie trzymasz języka za zębami! Pamiętasz co ci wtedy obiecałem?
Kotka zachwiała się lekko na myśl o tamtych słowach. „…będę zmuszony wygnać cię z klanu” odbiło się echem w jej myślach. Czy to możliwe? Czy się ośmieli? Nie! To nie mieściło się w jej głowie! On nie może jej wygnać! Kotka zaczęła kręcić głową bliska płaczu i wtedy usłyszała głos wybawienia:
– Nie możesz jej wygnać! – powiedział Hawkfrost. – Chciała dobrze!
<Hawkfrost? Wybacz, BW ;_;>
Po chwili kotka wypluła zwierzę. To, ogłuszone leżało na ziemi w bezruchu, więc poczęła szturchać je łapą. Nie ruszało się nadal. Morningdew była poddenerwowana już od rana, więc szybkim ugryzieniem zmiażdżyła myszkę odbierając jej życie.
Droga do obozu nie była daleka, toteż szybko tam dotarła. Od razu wyczuła w powietrzu dziwny, dobrze znany jej zapach.
– Już! – pisnęła zaskoczona wypuszczając zdobycz. Szybko ją podniosła i przedarła się do obozu. Wszędzie czuć było ekscytację i radość. Na pierwszy rzut oka obóz był pusty, jednak po chwili dostrzegła koty pod jamą medyka. Powoli tam podeszła.
– Morningdew! – usłyszała głos Hawkfrost’a. Kocur podszedł do niej.
– Ile ich jest? – spytała smętnie kocica odkładając zdobycz na ziemię.
– Siedem… – szepnął kocur. – Nie cieszysz się? To bardzo dobra nowina!
– Uwierz mi, cieszę się bardzo. Jednak nie przeżyją. Aż tyle kociąt? Zdziwię się, jeśli więcej niż 3 przeżyje do pory nowych liści!
– Jesteś taką pesymistką!
– Realistką – poprawiła go. – Ale spokojnie. Sama będę prosiła Klan Gwiazd o jak najdłuższe życie dla naszych kociąt. Nawet nie wiesz, ile bym dała by móc przekazać któremuś z nich swoją rozległą wiedzę! Gratuluję ci, ty jesteś w kolejce przede mną.
– Nie zapominaj o Lionheart i Fiteheart! Winterheart zrobi dużo, by jej brat został mentorem jej dzieci. Chcesz je zobaczyć? Ja jeszcze nie widziałem…
– Trzeba nakarmić królową… – mruknęła Morningdew.
Widząc, że reszta klanu (czyli aż dwa koty) blokuje przejście musiała zrobić to, co zawsze dobrze jej wychodziło – przestrzegać zasad.
– Kto nie medyk ten wynocha! Dajcie królowej odpocząć! Dlaczego Redtail pozwala na taki chaos pod swoją jamą? Co to wszystko ma znaczyć?
– Morningdew nie masz prawa inge… – zaczął Fireheart, jednak kotka mu przerwała.
– Może i nie mam, ale ktoś musi! Jesteście tacy nieogarnięci! Ile dziś złapaliście? Ja od rana biegam po lesie i poluję, a sterta ze zwierzyną zawsze jest w takim samym stanie, w jakim ją zostawiam!
Rudy kocur już otworzył pyszczek, żeby kontynuować kłótnię, kiedy musiał ustąpić miejsca wychodzącemu z jaskini Thunderstarowi. Każdy normalny kot po takich ostrych i bezwstydnych słowach skuliłby się teraz ze strachu – jednak nie Morningdew. Utrzymywała nadal swoją szlachetną postawę i niewzruszona spojrzała w nieco rozgniewane oczy przywódcy.
– Co ma znaczyć ten hałas? – spytał nieco zły kocur.
– Świetnie, że wyszedłeś! Czy nie powinno być jakiegoś harmonogramu odwiedzin? Królowa urodziła zapewne przed chwilą, ale to nie oznacza, że powinni ją otaczać goście! Nie pomyślałeś o zagwarantowaniu partnerce i dzieciom chwili ciszy?
– Morningdew! Rządzisz się, jakbyś była moim zastępcą! – oburzył się kocur.
– Ktoś musi się rządzić, skoro ty tego nie robisz. Klan Gwiazd dał ci ten klan w opiekę, wiec się nim opiekuj. Hawkfrost i ja też chcemy zobaczyć maluchy, a inni wojownicy blokują nam przejście! Poza tym mam tutaj mysz dla królowej. Powinna ją zjeść, puki jest świeża.
– Śmiesz mnie obrażać?
– Ależ nie! Ja uważam tylko, że nie powinieneś pozwalać klanowi na taką swawolę. Czasem mam wrażenie, ze tylko ja przestrzegam Kodeksu Wojownika.
– Morningdew ostrzegałem cię! Znowu nie trzymasz języka za zębami! Pamiętasz co ci wtedy obiecałem?
Kotka zachwiała się lekko na myśl o tamtych słowach. „…będę zmuszony wygnać cię z klanu” odbiło się echem w jej myślach. Czy to możliwe? Czy się ośmieli? Nie! To nie mieściło się w jej głowie! On nie może jej wygnać! Kotka zaczęła kręcić głową bliska płaczu i wtedy usłyszała głos wybawienia:
– Nie możesz jej wygnać! – powiedział Hawkfrost. – Chciała dobrze!
<Hawkfrost? Wybacz, BW ;_;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz