Początek Pory Nagich Drzew
Było zimno. Śnieg padał coraz mocniej. Na razie nie było go dużo, ale widziałem, że nie zapowiada się na poprawę pogody. Szedłem przez las, przed siebie, nie do końca wiedząc, gdzie jestem. Było tak cicho i spokojnie…Nie bardzo wiem co mam robić. Pierwszą moją myślą było znalezienie jakiegoś schronienia. Z drugiej jednak strony zacząłem się zastanawiać… Co by się stało, gdybym na przykład teraz po prostu położył się na ziemi i…nie ruszał się? Byłoby mi zimno. Bardzo. Coraz bardziej. A potem co?
Zatrzymałem się na chwilę.
- „Nie, nie zrobisz tego” - powiedziałem sobie. I ruszyłem dalej. W takim wypadku moja sytuacja robi się trudniejsza. Muszę znaleźć jakieś schronienie… Pamiętam, że Uczeń Śnieżna Łapa opowiadał coś kiedyś o jakichś…siedliskach dziwnych dwunożnych istot. Podobno te istoty mają niewytłumaczalną słabość do kotów i usługują im z jakiegoś powodu. Przynajmniej tak słyszałem. Kiedyś razem z uczniem Śnieżną Łapą wybrałem się za rzekę, razem widzieliśmy te siedliska…ale nie skończyło się to zbyt dobrze…
***
Kilka księżyców temu, jeszcze przed karnym imieniem Śnieżnej Łapy
Było bardzo, bardzo gorąco. Siedzieliśmy obok siebie, ukryci za jednym z krzaków. Patrzyliśmy prosto na ten dziwny, kwadratowy…kamień, do którego co jakiś czas wchodzili i wychodzili Dwunożni.- Nie wierzę, że mnie na to namówiłeś, Szczypiorku… To źle się skończy, zobaczysz. - powiedział Uczeń Śnieżna Łapa.
- To był twój pomysł.
- Nie prawda! Ja tylko powiedziałem, że dwunożni wyglądają i żyją trochę jak borsuki, a ty stwierdziłeś że mi nie wierzysz i chcesz dowodu! I powiedziałeś, że jak nie pójdę z tobą to i tak pójdziesz sam i najwyżej wpadniesz do rzeki i umrzesz!
- No tak. Tak było.
- I w którym miejscu według ciebie to był mój pomysł?
Zamyśliłem się. Dawno już zauważyłem, że Uczeń Śnieżna Łapa cechuje się wysoko rozwiniętą znajomością zagrywek retorycznych, a ja nie mogłem z nim konkurować.
- Nie wiem. Ty mi powiedz. To był twój pomysł.
Uczeń Śnieżna Łapa warknął z irytacji.
- Dobrze, to może potraktujmy to jako…część treningu. Poznawanie terenu, czy coś…
Nagle z lewej strony, z głośnym warkotem wyłonił się potwór dwunożnych… Przypatrywałem mu się z ciekawością. Dotychczas widziałem go tylko raz. Gdy postanowiłem zobaczyć Drogę Grzmotu zaraz po tym, jak Uczeń Śnieżna Łapa powiedział że mam tego nie robić.
Potwór zatrzymał się bardzo blisko krzaków, w których byliśmy ukryci. Wysiadł z niego jakiś Dwunożny, dość włochaty jak na przedstawicieli jego gatunku…przypominał bardziej wiewiórkę. Dwunożny trzymał w łapie coś w rodzaju…małego patyczka, z którego unosił się dym. Dwunożny wypuścił patyczek który spadł na kamień na ziemi, a sam poszedł w kierunku siedliska… Gdy tylko zniknął nam z pola widzenia, powili wypełzłem zza krzaka.
- Szczypiorku, co ty robisz? Wracaj tu, bo cię zobaczy! - szepnął Uczeń Śnieżna Łapa.
Nie posłuchałem.
Usiadłem przy tych kamieniach, wpatrywałem się w dymiący patyczek… Strasznie śmierdział, trochę jak ten Potwór…
Śnieżna Łapa podszedł do mnie, rozglądając się nerwowo.
- Szczypiorku, zostaw to. Nie wiesz co to robi, może to…niebezpieczne.
Zastanowiłem się chwilę. Wyciągnąłem łapę, przesunąłem patyczek, a ten upadł na trawę. Był gorący.
- Szczypiorku, nie dotykaj tego!
Za późno. Jeden z liści który dotknął patyczek zaczął się palić. Może to przez to, że jest tak ciepło…? A potem zajął się kawałek suchej trawy. Właściwie cała trawa dookoła była sucha, więc to chyba tylko kwestia czasu, aż…
- Szczypiorku, co zrobiłeś?! Szybko, ugaś to jakoś! - wstał, i zaczął się nerwowo rozglądać za czymś, co mogłoby pomóc ugasić ten patyczek…i to dookoła niego.
Wyciągnąłem łapę, żeby spróbować to ugasić.
- Ale nie łapą, Szczypiorku! Nie łapą!! - biały kocur ewidentnie czymś się denerwował. Nie rozumiem czym.
Ogień coraz bardziej się rozprzestrzeniał.
Zobaczyłem stojące przy Potworze Dwunożnych taki czerwony, niewielki pojemnik, a dookoła niego na trawie widziałem rozlaną jakąś mieniącą się w słońcu różnymi kolorami ciecz… To na pewno woda. Na pewno da się nią to ugasić…
- Szczypiorku, nie!!!
***
Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Także teraz muszę udać się do tego siedliska, tam na pewno jest cieplej. Ciekawe co jedzą tacy Dwunożni. Bo jestem trochę głodny. Przeczekam tam zimę. Albo przynajmniej posiedzę tam do czasu, aż ten cały „śnieg” nie zniknie… Dowiedziałem się od Ucznia Śnieżnej Łapy, że biały mech który pojawia się gdy robi się zimno, to „śnieg”. Dziwna nazwa. Co to w ogóle znaczy? Śnieg.Zobaczyłem je. Nie zmieniło się, nadal było takim…białym kamieniem, w którym mieszkali Dwunożni. Tylko na ścianach widać było takie…czarne smugi. Ciekawe od czego…
(720 słów)
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz