Czas spędzony w żłobku mijał mu zadziwiająco szybko. Dni pędziły jak szalone, wschody i zachody słońca zlewały się w jedno wspomnienie. Gwiazdy nieustannie zmieniały swoje konstelacje i miejsce na mapie granatowego horyzontu. Las wypełniały coraz to nowe gatunki zwierząt. Jedynym minusem okazały się deszcze, straszne ulewy. Po nich na ziemi pojawiała się masa błota, którego szczególnie duża ilość znajdowała się w żłobku. Świt wprawdzie dosyć często bawił się z Ciężkim w kałużach, ale po jakimś czasie unikał ich jak ognia. Futro płowego pointa pokrywało się brudem, to nie było problemem, wręcz stanowiło pewnego rodzaju trofeum dla małego kocurka. Zwieńczeniem takiej błotnej bójki okazywało się krótsze bądź dłuższa kąpiel pod okiem matki. Trzcinowy Brzeg wylizywała dokładnie każdy centymetr kwadratowy sierści Świtu i Ciężkiego. Samo powracanie do czystości nie stanowiło powodu do irytacji, lecz sam język karmicielki. Mięsień królowej był szorstki i nieprzyjemny. Drapał biedną skórę jej potomka, w niektórych miejscach łaskotał. Świtowi ani trochę się to nie spodobało.
Obudził się jednego, względnie ciepłego poranka. Ziewnął. Wstał na łapy i przeciągnął się, czując każdy drżący mięsień. Rozejrzał się po żłobku, chcąc zobaczyć, co robią jego mieszkańcy. Trójka zajmował się Tkaczem i prywatnym ogródkiem. Matka liliowego nudziła się, lecz sporadycznie rzucała ciekawskie spojrzenie na dzieło swojego syna. Trzcinowy Brzeg szukała kolejnych powodów swojego strachu i przerażenia życiowego w... krzakach?! Co za dziwna kotka... Współczuł sobie, że przekaże kiedyś swoje geny własnym potomkom (o ilr znajdzie partnerkę, bo obracał się głównie w towarzystwie młodocianych samców).
Ciężki rozmawiał z... Kimś spoza żłobka. Kimś, kto pachniał lasem i dzikością. Kimś, kto już kiedyś tu przyszedł.
Wilcze Serce - usłyszał w głębi swojego instynktu. Nie wiedział, skąd znał odpowiedź. Może to wina charakterystycznego wyglądu samca? Albo aury władzy, która się wokoło niego roztaczała? Był zastępcą i drugą najważniejszą osobą w klanie.
Po kwadransie dyskusji ze starszym potomkiem Trzcinowego Brzegu dorosły wyszedł z przestrzeni przeznaczonej dla kociąt i eksperymentującego Trójki. Zaciekawiony Świt udał się w kierunku, w którym podążał zastępca, lecz drogę zaszedł mu Ciężki.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał zaczepnie. No świetnie... Zapowiada się na kolejną błotną wojnę.
- Słuchaj, nie mam ochoty na zabawę. Przynajmniej w tej chwili - odpowiedział i ominął go. Brat nie zamierzał odpuścić. Rzucił się na młodszego, powalając kocurka na ziemię.
I się zaczęło. Bójka, dość brutalna, połączona z taplaniem w błocie. Woda wlewala się do uszu i nosa Świtu, co dodaktowo mobilizowało go do pokonania brata. Nie może pozwolić Wilczemu Sercu odejść! Podtapiał brata, przyciskając jego głowę do dna kałuży.
W końcu zdołał wybiec ze żłobka. Trzcinowy Brzeg zawołała młodszego syna, gdyż jej rodzicielski radar wyczuł brud na futrze potomka. Nie, nie miał czasu na lizanko i brutalną kąpiel. Umorusany czy nie, chciał zobaczyć legendarny i przerażający uśmiech zastępcy!
- Zaraz cię dorwę! - usłyszał za sobą głos Ciężkiego. No świetnie... Brat musiał wtrącić swoje cztery łapy w plany i chęci płowego.
Świt wspiął się na pniak, nieco wyższy od dorosłego kota. Ciężki nie umiał się wspinać, więc wykorzystał brak umiejętności brata w tym kierunku. Wkurzony starszy potomek Trzciny poirytowany stał pod pniakiem i buczał, mordując Świt wkurzonym spojrzeniem.
- Ha! Już mnie nie złapiesz! - miauknął głośno z triumfem w głosie.
Nie zauważył stojącego w pobliżu zastępcy...
<Wilcze Serce?>
Obudził się jednego, względnie ciepłego poranka. Ziewnął. Wstał na łapy i przeciągnął się, czując każdy drżący mięsień. Rozejrzał się po żłobku, chcąc zobaczyć, co robią jego mieszkańcy. Trójka zajmował się Tkaczem i prywatnym ogródkiem. Matka liliowego nudziła się, lecz sporadycznie rzucała ciekawskie spojrzenie na dzieło swojego syna. Trzcinowy Brzeg szukała kolejnych powodów swojego strachu i przerażenia życiowego w... krzakach?! Co za dziwna kotka... Współczuł sobie, że przekaże kiedyś swoje geny własnym potomkom (o ilr znajdzie partnerkę, bo obracał się głównie w towarzystwie młodocianych samców).
Ciężki rozmawiał z... Kimś spoza żłobka. Kimś, kto pachniał lasem i dzikością. Kimś, kto już kiedyś tu przyszedł.
Wilcze Serce - usłyszał w głębi swojego instynktu. Nie wiedział, skąd znał odpowiedź. Może to wina charakterystycznego wyglądu samca? Albo aury władzy, która się wokoło niego roztaczała? Był zastępcą i drugą najważniejszą osobą w klanie.
Po kwadransie dyskusji ze starszym potomkiem Trzcinowego Brzegu dorosły wyszedł z przestrzeni przeznaczonej dla kociąt i eksperymentującego Trójki. Zaciekawiony Świt udał się w kierunku, w którym podążał zastępca, lecz drogę zaszedł mu Ciężki.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał zaczepnie. No świetnie... Zapowiada się na kolejną błotną wojnę.
- Słuchaj, nie mam ochoty na zabawę. Przynajmniej w tej chwili - odpowiedział i ominął go. Brat nie zamierzał odpuścić. Rzucił się na młodszego, powalając kocurka na ziemię.
I się zaczęło. Bójka, dość brutalna, połączona z taplaniem w błocie. Woda wlewala się do uszu i nosa Świtu, co dodaktowo mobilizowało go do pokonania brata. Nie może pozwolić Wilczemu Sercu odejść! Podtapiał brata, przyciskając jego głowę do dna kałuży.
W końcu zdołał wybiec ze żłobka. Trzcinowy Brzeg zawołała młodszego syna, gdyż jej rodzicielski radar wyczuł brud na futrze potomka. Nie, nie miał czasu na lizanko i brutalną kąpiel. Umorusany czy nie, chciał zobaczyć legendarny i przerażający uśmiech zastępcy!
- Zaraz cię dorwę! - usłyszał za sobą głos Ciężkiego. No świetnie... Brat musiał wtrącić swoje cztery łapy w plany i chęci płowego.
Świt wspiął się na pniak, nieco wyższy od dorosłego kota. Ciężki nie umiał się wspinać, więc wykorzystał brak umiejętności brata w tym kierunku. Wkurzony starszy potomek Trzciny poirytowany stał pod pniakiem i buczał, mordując Świt wkurzonym spojrzeniem.
- Ha! Już mnie nie złapiesz! - miauknął głośno z triumfem w głosie.
Nie zauważył stojącego w pobliżu zastępcy...
<Wilcze Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz