Gdy strach i przerażenie, wywołane przez intensywny zapach drapieżnika, opadł, Świt przyjrzał się z ciekawości lisowi. Ruda, mała kupka futra, szorstkiego na dodatek, piszczała żałośnie. Wielkie oczy wyrażały smutek i przygnębienie. Długi i bardzo gęsty ogon drżał z zimna, lecz także z zaciekawienia.
Leśny Świt położył ogon tuż przed łapami malucha, aby Świtowi nie wpadło do głowy zbliżenie się do wroga. Dzikie stworzenie, mimo zdruzgotanej miny, mogło zaatakować. Ewentualnie zwabić swoim zapachem inne lisy, a to skończyłoby się nieszczęściem dla Klanu Wilka. Na szczęście na chwilę obecną w żłobku przebywały tylko dwa kocięta, sporadycznie Trójka, więc wojownicy nie musieliby ewakuować królowych. Obecnie Wilcze Serce oczekiwał potomków, dlatego największy problem stanowiłaby zwarta obrona jego partnerki. Gdyby zginęła, kot załamałby się.
Leśny Świt poruszył się niespokojnie. Chciał działać, ale się wachał. Zostać czy iść. Walka wychodziła z gry. W pobliżu mogły czaić się inni przeciwnicy, a młody wojownik nie powinien ginąć podczas pierwszej służby.
- Mam pomysł. Wyliżę go do czysta, aby miał mój zapach! I potem przegonię lisa moim wrogim miauknięciem! - Świt napuszył się i wydał niski, buczący dźwięk.
Płowy przewrócił oczami. Atmosfera nieco uspokoiła się, a mały lisek zamruczał z zainteresowaniem.
Świt myślał, myślał, wręcz rozgrzał mu się mały łepek. Mijała sekunda za sekundą. Myśli kocurka pędziły szybko. Pomysł za pomysłem zalewał jego umysł. Widział bardzo dużo wersji dalszych wydarzeń. Adrenalina kazała mu biec, ciało zapragnęło ruchu i działania.
- Wiem! Wejdę na drzewo, a ty idź w innym kierunku, niż do obozu. Kiedy się oddalisz, lis zgubi twój trop. Jak z nim skończysz, wrócisz po mnie. Zapytałbyś się, zdołam zejść? Eeemm... No... Nie wiem, acz pomyślę nad tym. Zgadzasz się? - Świt wyszczerzył się, pokazując wszytkie ząbki, które zdołały mu wyrosnąć. Oczy błysnęły z radości, wywołanej przez ułożenie względnie logicznego planu.
Leśny Świt spojrzał w niebo, jakby pytał się Klanu Gwiazd o zgodę. Srebrna Skóra lśniła na granatowym niebie, a czas mijał. Noc lada godzina się skończy. Lis nadal był w tym samym miejscu.
Płowy skinął głową twierdząco. Wskazał końcówką ogona na względnie niską sosnę. Świt bez wachania pobiegł do drzewa i przyjrzał się korze. Małe, rude stworzonko bez wachania poleciało za pointem. Biegło szybko, stawiało o wiele większe kroki niż kocurek. Maluch wysunął pazurki, drobnymi kroczkami wspinało się ku górze. Sosna nie była wysoka, dzięki czemu w ciągu niecałej minuty dostał się na szczyt. Lisek skakał podekscytowany. Piszczał, zachęcając Świt do zabawy.
- Kysz, kysz, sio! Śmierdzisz stęchlizną! - krzyczał do zwierzęcia. Zamilkł, gdy usłyszał szuranie liści, dobiegające z niedaleka. Leśny Świt użył ściółki leśnej do wydawania dźwięków, żeby zwrócić uwagę wroga. Głosem od razu mógłby zwabić rudą kupę futra, lecz użył natury do zrobienia tego.
Lis spojrzał na płowego. Poruszyło kilka razy długą kitą i potruchtało w kierunku wojownika. Dorosły udał się w kierunku przeciwnym do Klanu Wilka.
Świt położył się wygodnie na gałęzi. Spojrzał w dół. Wszytko wokoło ucichło, a point dla zabicia czasu zaczął liczyć igły.
<Leśny Świcie?>
Leśny Świt położył ogon tuż przed łapami malucha, aby Świtowi nie wpadło do głowy zbliżenie się do wroga. Dzikie stworzenie, mimo zdruzgotanej miny, mogło zaatakować. Ewentualnie zwabić swoim zapachem inne lisy, a to skończyłoby się nieszczęściem dla Klanu Wilka. Na szczęście na chwilę obecną w żłobku przebywały tylko dwa kocięta, sporadycznie Trójka, więc wojownicy nie musieliby ewakuować królowych. Obecnie Wilcze Serce oczekiwał potomków, dlatego największy problem stanowiłaby zwarta obrona jego partnerki. Gdyby zginęła, kot załamałby się.
Leśny Świt poruszył się niespokojnie. Chciał działać, ale się wachał. Zostać czy iść. Walka wychodziła z gry. W pobliżu mogły czaić się inni przeciwnicy, a młody wojownik nie powinien ginąć podczas pierwszej służby.
- Mam pomysł. Wyliżę go do czysta, aby miał mój zapach! I potem przegonię lisa moim wrogim miauknięciem! - Świt napuszył się i wydał niski, buczący dźwięk.
Płowy przewrócił oczami. Atmosfera nieco uspokoiła się, a mały lisek zamruczał z zainteresowaniem.
Świt myślał, myślał, wręcz rozgrzał mu się mały łepek. Mijała sekunda za sekundą. Myśli kocurka pędziły szybko. Pomysł za pomysłem zalewał jego umysł. Widział bardzo dużo wersji dalszych wydarzeń. Adrenalina kazała mu biec, ciało zapragnęło ruchu i działania.
- Wiem! Wejdę na drzewo, a ty idź w innym kierunku, niż do obozu. Kiedy się oddalisz, lis zgubi twój trop. Jak z nim skończysz, wrócisz po mnie. Zapytałbyś się, zdołam zejść? Eeemm... No... Nie wiem, acz pomyślę nad tym. Zgadzasz się? - Świt wyszczerzył się, pokazując wszytkie ząbki, które zdołały mu wyrosnąć. Oczy błysnęły z radości, wywołanej przez ułożenie względnie logicznego planu.
Leśny Świt spojrzał w niebo, jakby pytał się Klanu Gwiazd o zgodę. Srebrna Skóra lśniła na granatowym niebie, a czas mijał. Noc lada godzina się skończy. Lis nadal był w tym samym miejscu.
Płowy skinął głową twierdząco. Wskazał końcówką ogona na względnie niską sosnę. Świt bez wachania pobiegł do drzewa i przyjrzał się korze. Małe, rude stworzonko bez wachania poleciało za pointem. Biegło szybko, stawiało o wiele większe kroki niż kocurek. Maluch wysunął pazurki, drobnymi kroczkami wspinało się ku górze. Sosna nie była wysoka, dzięki czemu w ciągu niecałej minuty dostał się na szczyt. Lisek skakał podekscytowany. Piszczał, zachęcając Świt do zabawy.
- Kysz, kysz, sio! Śmierdzisz stęchlizną! - krzyczał do zwierzęcia. Zamilkł, gdy usłyszał szuranie liści, dobiegające z niedaleka. Leśny Świt użył ściółki leśnej do wydawania dźwięków, żeby zwrócić uwagę wroga. Głosem od razu mógłby zwabić rudą kupę futra, lecz użył natury do zrobienia tego.
Lis spojrzał na płowego. Poruszyło kilka razy długą kitą i potruchtało w kierunku wojownika. Dorosły udał się w kierunku przeciwnym do Klanu Wilka.
Świt położył się wygodnie na gałęzi. Spojrzał w dół. Wszytko wokoło ucichło, a point dla zabicia czasu zaczął liczyć igły.
<Leśny Świcie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz