-... i przyszedł po wielu księżycach. Dopiero teraz. I on śmie pokazywać mi się ma oczy. - ciągnął strasznie długie narzekanie na własnego ojca Trójka. Liliowemu odbijała szajba w żłobku przez ciągły bród i zabawy kuzynów. Brak rówieśników czy obecności medyków powodował, że opowiadał pointowi o swoim życiu emocjonalnym. Serio? Musiał aż tyle gadać o tym, jak nikt nie docenia jego geniuszu bądź piękności.
- Eh... No masz ładne futro. Zadbane i... Wspaniały odcień - rzucił od niechcenia płowy. Czuł znużenie wywołane ciągłymi żalami Trójki. Dostał od losu naprawdę kochanego kuzyna. I w ogóle rodzinę. Przeuprzejmy ojciec, strachliwa matka o bardzo dobrej pamięci, ciągle bijący go brat... Do tego kuzynostwo. Migocząca Łapa o dosyć irytującym charakterze. Rozgadana Brzoswkwiniowa Łapa. I Trójka. Maruda, zdystansowany i nawet narcystyczny. Mimo wszystko bardzo inteligentny i czytający z ruchów ciała i różnych innych rzeczy.
Liliowy zwęził oczy, nie uwierzył kuzynowi. Poirytowany potuptał do swoich roślinek. Ostatnio w ogole nie pokazywał ich Świtowi i ciagle odpychał go ogonem. Point już zaprzestał wiary w to, że kiedykolwiek nawiąże nić porozumienia z przyszłym uczniem medyka. Jak tu rozmawiać z kimś, kto dopuszcza do siebie tylko niektórych? Już ignorował nienawiść skierowaną ku siostrom wojowniczkom, lecz ku światu?
Kiedyś śnił o ich wspólnej nocy. Tak. Spali wtuleni w siebie, a Świt zasłonił swoim ogonem nibynóżkę kuzyna. Patrzyli sobie w oczy, a zieleń i morski kolor zlały się w jedno. Dotykali się nawzajem łapami, a leśny wiatr smagał ich delikatne futerka. Raz po raz lizali się wzajemnie. Point oczyszczał liliowe, pachnące kwiatami futro Trójki. Towarzysz mruczał ponętnie, z zamknkętymi oczami. Oczekiwali na wschód słońca i powitanie przez jasne promienie... Świt drgnął na myśl o tym śnie. Fuj! Kocur z kocurem? To taka kombinacja miłosna w ogóle istnieje i ma prawo bytu? Jak rodzą się w takim związku kocięta? Skrzywił się, wywalając język na wierzch jamy ustnej.
- O rety... Też jesteś dzisiaj nie w sosie? - usłyszał czyiś głos. Momentalnie stanął na nogi i napiął mięśnie. Syknął na przybysza, pusząc przy okazji ogon. Rozluźnił się, gdy okazało się, iż żłobek odwiedził Nagietkowa Pręga.
- Eeeee... Nie? Po prostu myślałem o bardzo paskudnym śnie. Brrrr. Jak o tym powiedziałem, to poczułem, jak jakaś część mnie zniknęła bezpowrotnie - miauknął ponuro Świt. Trudno silić się na gram optymizmu przy takim rozmyślaniu i po wielogodzinnym słuchaniu Trójki.
- O czym tak śniłeś? O pająkach? Wojnie? Może apokalipsie? Lub Pustce? - dopytywał się zaciekle wujek. Czy on go zachęcał do powiedzenia o śnie, w którym lizał się z kuzynem? Na dodatek synem Nagietkowej Pręgi. Świt zaśmiał się na myśl o pełnej politowania i zdziwienia reakcji rudego. - To aż takie śmieszne?
- Niezupełnie... Śniłem o... - Płowy point chwilę się wachał. -... o Świetlikowym Skrzydle, która pomyliła liść bluszczu... z liściem dębu! - W tym momencie Świt poczuł dumę, że zdołał zapamiętać coś z roślinkowych opowieści Trójki.
<Nagietkowa Pręgo?>
- Eh... No masz ładne futro. Zadbane i... Wspaniały odcień - rzucił od niechcenia płowy. Czuł znużenie wywołane ciągłymi żalami Trójki. Dostał od losu naprawdę kochanego kuzyna. I w ogóle rodzinę. Przeuprzejmy ojciec, strachliwa matka o bardzo dobrej pamięci, ciągle bijący go brat... Do tego kuzynostwo. Migocząca Łapa o dosyć irytującym charakterze. Rozgadana Brzoswkwiniowa Łapa. I Trójka. Maruda, zdystansowany i nawet narcystyczny. Mimo wszystko bardzo inteligentny i czytający z ruchów ciała i różnych innych rzeczy.
Liliowy zwęził oczy, nie uwierzył kuzynowi. Poirytowany potuptał do swoich roślinek. Ostatnio w ogole nie pokazywał ich Świtowi i ciagle odpychał go ogonem. Point już zaprzestał wiary w to, że kiedykolwiek nawiąże nić porozumienia z przyszłym uczniem medyka. Jak tu rozmawiać z kimś, kto dopuszcza do siebie tylko niektórych? Już ignorował nienawiść skierowaną ku siostrom wojowniczkom, lecz ku światu?
Kiedyś śnił o ich wspólnej nocy. Tak. Spali wtuleni w siebie, a Świt zasłonił swoim ogonem nibynóżkę kuzyna. Patrzyli sobie w oczy, a zieleń i morski kolor zlały się w jedno. Dotykali się nawzajem łapami, a leśny wiatr smagał ich delikatne futerka. Raz po raz lizali się wzajemnie. Point oczyszczał liliowe, pachnące kwiatami futro Trójki. Towarzysz mruczał ponętnie, z zamknkętymi oczami. Oczekiwali na wschód słońca i powitanie przez jasne promienie... Świt drgnął na myśl o tym śnie. Fuj! Kocur z kocurem? To taka kombinacja miłosna w ogóle istnieje i ma prawo bytu? Jak rodzą się w takim związku kocięta? Skrzywił się, wywalając język na wierzch jamy ustnej.
- O rety... Też jesteś dzisiaj nie w sosie? - usłyszał czyiś głos. Momentalnie stanął na nogi i napiął mięśnie. Syknął na przybysza, pusząc przy okazji ogon. Rozluźnił się, gdy okazało się, iż żłobek odwiedził Nagietkowa Pręga.
- Eeeee... Nie? Po prostu myślałem o bardzo paskudnym śnie. Brrrr. Jak o tym powiedziałem, to poczułem, jak jakaś część mnie zniknęła bezpowrotnie - miauknął ponuro Świt. Trudno silić się na gram optymizmu przy takim rozmyślaniu i po wielogodzinnym słuchaniu Trójki.
- O czym tak śniłeś? O pająkach? Wojnie? Może apokalipsie? Lub Pustce? - dopytywał się zaciekle wujek. Czy on go zachęcał do powiedzenia o śnie, w którym lizał się z kuzynem? Na dodatek synem Nagietkowej Pręgi. Świt zaśmiał się na myśl o pełnej politowania i zdziwienia reakcji rudego. - To aż takie śmieszne?
- Niezupełnie... Śniłem o... - Płowy point chwilę się wachał. -... o Świetlikowym Skrzydle, która pomyliła liść bluszczu... z liściem dębu! - W tym momencie Świt poczuł dumę, że zdołał zapamiętać coś z roślinkowych opowieści Trójki.
<Nagietkowa Pręgo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz