Sokół wepchnął Barwinkową Łapę pomiędzy gałęzie, sam też schował się pomiędzy nimi. Na wszystkie dziury w stodole, nie miał ochoty na kłopoty z powodu wścibskiego oraz irytującego ucznia z Klanu Klifu. Nawet, jeśli ten wścibski i irytujący uczeń trochę mu imponował. Ba, on się z nim nawet trochę utożsamiał. W jego wieku razem z Myszołowem często uciekali z obozu, a wcześniej jeszcze z kociarni. Ale jejku, jeśli teraz Puch go złapie, to przez najbliższy księżyc matka nie wypuści go z obozu. Zacisnął żeby.
― Jak nas teraz znajdą ― powiedział niemalże bezgłośnie, samym ruchem warg ― To i ty jesteś martwy, i tym bardziej ja, bo trzymam intruza.
Barwinkowa Łapa już chyba chciał zaprotestować, bo otworzył pyszczek, ale Sokół natychmiast mu go zakrył. Barwinkowa Łapa wydał z siebie zduszony bełkot.
― Ćśśśśśśśś… Na mój znak wybiegniemy stąd, prosto do Drogi Grzmotu. Raz, dwa… Biegnij!
Wystrzelili jednocześnie jak z procy. Ziemia uciekała Sokołowi spod łap, pozwolił, by łapy poniosły go przez bagna. Pobratymcy chyba nawet ich nie usłyszeli. Cóż, to było na łapę Sokołowi. Mijali kolejne drzewa. Sokół odwrócił się i spojrzał na nowego kolegę. Barwinkowa Łapa uśmiechał się z nonszalancją. Chyba nawet nie dotarło do niego, jak bardzo był bliski obdarcia ze skóry.
Przebiegli przez większość znanych Sokołowi terenów i zatrzymali się przy Drodze Grzmotu. Już z daleka wyglądała ona jak czarna, złowieszcza fala. Sokół miał ochotę rozpłaszczyć się z przerażenia, gdy potwór Dwunogów przejechał z rykiem i zmierzwił mu futro. Ale trzeba było odprowadzić tego ucznia poza granicę jego klanu, a co zrobi później – cóż, jego problem…
― Dobra ― powiedział Sokół, nabierając więcej pewności siebie ― Ja biegnę pierwszy, a ty za mną. Przebiegnij tak szybko, jak to możliwe i nie zatrzymuj się…
― Oj, przestań! Nie popisuj się wiedzą o tym, co ja wyssałem z mlekiem matki ― zaśmiał się ― Po prostu przebiegnijmy, będzie dobrze.
I znowu wystrzelili. Sokół prawie umarł na zawał. Gdy tylko ich łapy zetknęły się z twardą powierzchnią Drogi Grzmotu, z daleka błysnęły światła potwora. Cudem zdążyli. Sokół przysiadł na trawie i dyszał ciężko. Barwinkowa Łapa wąchał mech.
Sokół rozejrzał się. Jak okiem sięgnąć, gładkie zielone wrzosowiska. Pociągnął nosem. Węch miał nieomylny. Wyczuwał woń trzech klanów. Klanu Lisa – od siebie, Klanu Klifu – od Barwinkowej Łapy. I Klanu Burzy. Chyba znajdowali się na obrzeżach terytorium Klanu Burzy. Powoli docierało do niego, że nie rozpoznaje tych drzew, że wszystko, co tu jest, jest mu całkowicie obce…
Ups. Chyba się zgubili.
<Barwinkowa Łapo? Jak coś, to Sokół i Barwinek znajdują się na poza terenami Klanu Lisa, na terytorium Klanu Burzy i graniczą z Drogą Grzmotów. Wybacz, że tak długo, ale czasami nie ma ani czasu, ani chęci, ani weny>
...
OdpowiedzUsuńW klanie burzy nie ma drzew
Ups
OdpowiedzUsuńPomyłka przy pracy
Przyjmijmy, że ich rzeczywiście nie ma
Chociaż właściwie oni są trochę w pobliżu Klanu Nocy, więc może jakieś drzewa tam rosną
OdpowiedzUsuń