*Po przyniesieniu do Klanu Lisa*
Po jej wcześniejszym rozespaniu nie było nawet śladu. Żółte ślepka uważnie lustrowały zupełnie nową dla niej okolicę. Koty (że to były koty nie miała wątpliwości, pachniały odpowiednio), które przyniosły ją i jej siostry, zostawiły je tutaj. Miejsce pachniało mlekiem, ciepłem i bliskością, mieszanką, której żaden mały kociak by się nie oparł. Pewnie dlatego, po nakarmieniu czekoladowa obeszła to miejsce raz, bardzo dokładnie przyglądając się każdemu kątowi, a później jeszcze raz, zanim zaczęła się nudzić. Jeszcze chwilę temu słychać było gwar kocich rozmów, ale zostały same. Usiadła i zaczęła nasłuchiwać. Nic się nie zmieniało, legowisko pachniało równie zabójczo, siostry spały obok, a dużych kotów nie było (choć gdzieś z oddali dochodziły strzępy ich zapachu). Przeciągnęła się raz, drugi. Polizała łapę. Ogon wił się po ziemi, zniecierpliwiony.
Czy ktokolwiek powiedział, że musiała tu siedzieć?
Uśmiechnęła się sama do siebie. Ktoś, kto by ją teraz widział, dostrzegłby charakterystyczną iskrę w jej oczach, która miała później stać się jej znakiem rozpoznawczym. I zwiastunem sporych kłopotów dla otoczenia.
Pewnym krokiem wyszła z jamy. Przystanęła, czekając aż światło dnia przestanie ją razić i raźnym krokiem rozpoczęła zwiedzanie.
- Stój!
Niczym się nie przejmując, ruszyła w stronę, z której dochodziło najwięcej zapachów. Była ciekawa, co tam zobaczy.
- Zatrzymaj się, mała kupo futra!
Głos wyrwał ją z zamyślenia. Z zaskoczeniem zauważyła, że stoi przed nią kotka. Jakimś dziwnym trafem, wpatrująca się w nią dość intensywnie.
- Tak, do ciebie mówię. Co ty tu robisz? - Długowłosa zmierzyła ją nieprzyjemnym spojrzeniem, od białej skarpetki na przedniej łapie, po czubki trochę za długich uszu, jakby czegoś szukając. - Czy to nie ciebie przyniosła Płomykówka?
Czekoladowa przekrzywiła łebek. Nie miała pojęcia, kim była Płomykówka. O sposobie, w jaki znalazła się tutaj zdążyła już zapomnieć, ale po dłuższym zastanowieniu…
- Moooże - odparła tylko, przeciągając ,,o”.
- Może, może - przedrzeźniła ją kotka. - Wracaj do kociarni i nie włócz się tu więcej.
- Kociarni? - powtórzyła mała, smakując na języku nowe słowo. Więc ta jama to była kociarnia…
Pysk długowłosej przybrał bardzo niemiły wyraz.
<Pszczółko? Wyjaśnisz małej co i jak? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz