*wydarzenia rozgrywają się niedługo po akcji poprzedniego opowiadania*
Niedawno koty z Klanu Burzy zorientowały się, że mają w klanie kolejny przypadek wścieklizny.
Orzechowe Futro.
Czemu akurat on?!
Szepcząca Łapa zaczynała powoli sądzić, że Klan Gwiazdy, albo jakieś inne kontrolujące choć częściowo los coś się na nią uwzięło.
Obstawiała to pierwsze.
Miała nadzieję, że okaże się iż choroba nie zawsze jest śmiertelna, a płowy kocur wyzdrowieje.
Wiedziała, że szanse na to są mniejsze od ziarenka piasku, ale i tak, starała się brać pod uwagę i tę opcję.
Poprosiła na migi Narcyza, by dał jej wolne na przynajmniej jeden dzień. Nie podała powodu, gdyż po pierwsze akurat nie miała pomysłu, po drugie długo mogło by zająć jej wytłumaczenie mu tego bez słów. Niebieski niemal bez wahania zgodził się.
Jak na razie point wykazywał tylko światłowstręt i wodowstręt, więc może jeszcze nie było za późno, żeby spróbować coś zrobić.
Później poprosiła także Narcyza o to, by pozwolił jej wyjść z obozu. Znów zgoda.
Więc wyszła.
Podążyła na skraj terytoriów Klanu Burzy. Nie była to jednak granica z żadnym innym Klanem, tylko taka umowna, za którą tereny nie należały już do żadnej tego typu grupy kotów.
Srebrna kotka podeszła do pewnego dużego jasnego kamienia, po czym włożyła łapę w szparę pod nim. Wyciągnęła stamtąd zioła, które kiedyś zebrała i tam włożyła. Wrotycz oraz mniszek. Odłożyła medykamenty na głaz pod którym wcześniej się znajdowały po czym chwyciła je w pysk i poszła dalej.
Przeszła się po umownej granicy terytoriów jej klanu, jednak nie mogła znaleźć wśród swoich zapasów (które swoją drogą za wielkie wtedy jeszcze nie były) odpowiedniego zioła, zamiast tego wzięła więc inne. Zebrała za mało medykamentów przed swoją karą. Uznała więc, że tyle musi wystarczyć. Wrotycz uleczy jego ból choć częściowo, podobnie jak mniszek, a skrzyp pomoże zwalczyć ewentualne infekcje. Nawet jeśli nie była to wielka lecznicza mieszanka, to powinna wzmocnić kocura. Musiała jeszcze tylko zrobić coś, żeby wnieść zioła do obozu tak, by nikt się nie zorientował. W końcu nie mogła wejść do obozu od tak z medykamentami w pysku, bo ktoś ją jeszcze zatrzyma i będzie domagał się wyjaśnień, a ona nie chciała mieć kłopotów. Upolowała więc po drodze do siedziby Klanu Burzy nornicę. Następnie wepchnęła martwemu zwierzątku do gardła zioła i ruszyła dalej. Kiedy dotarła do obozu od razu skierowała się do legowiska starszyzny. Zatrzymała ją przed nim jednak Mniszkowy Kwiat z smutnym wyrazem pyska.
- Przykro mi, kiedy cię nie było on….on zmarł. – wyglądało na to, że ostatnie dwa słowa ledwie przeszły żółtookiej przez gardło. Mniszek chciała dodać coś więcej, jednak Szepczącej już przy niej nie było. Niebieska kotka wybiegła z obozu. Zatrzymała się dopiero po pewnym czasie. Rozpłaszczyła się na ziemi, po czym wypuściła ze swego pyszczka nornicę. Wyjęła z pyska zwierzątka zioła, po czym delikatnie wsunęła je pod przypadkowy kamień. Musiała ochłonąć. Dopiero później była gotowa wrócić do siedziby jej klanu. Dostrzegła siostrę Orlikowego Szeptu, która przyglądała się jej sprzed wejścia do legowiska wojowników. Dziko pręgowana weszła do legowiska terminatorów, a potem do swej kamiennej siedziby. Przyciągnęła do siebie swoje kamienie oraz szyszkę od Pląsającej Sójki między łuskami której znajdował się odłamek skalny, o który jako kociak walczyła z Dzikim Gonem. Zielonooka kocica usnęła zaledwie chwilę potem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz