Wczoraj do obozu wdzierały się promienie słońca, budząc każdego z Klanu Wilka delikatnymi muśnięciami. Powietrze przepełniała ulga i napięty oddech nadciągającego czerwonego kaszlu. Ziemia, wilgotna od rosy, wydawała na świat nowe rośliny. Zapach dwóch kotek, matki i córki, partnerki lidera i jej potomkini, zlał się w jedną całość. To wszystko zwiastowało radość, spokój, uniesienie.
Stara dusza troszczyła się o młodszą, ta młodsza czerpała całymi łapami macierzyńską miłość. Samo imię, Piórko, odzwierciedlało coś, do czego mama przywiązywała uwagę w przeszłości.
Liliowa była symbolem, jedynym żywym potomkiem Iglastego Krzewu i Miedzianej Iskry. Pragnęła żyć, pragnęła przeżyć.
Marzyła, by ta chwila z ukochaną karmicielką trwała wieczność. Bez krzyków, bez plam krwi na nieskazitelnie jasnej sierści z masą pręg, bez konieczności myślenia o tym, co przyniesie jutro, bez wystających żeber, bez problemów, bez łez, bez bardzo wielu rzeczy, przynoszących brak nadziei.
- Piórko... myślisz, że jestem dobrą matką? - zapytała się Miedziana Iskra.
Młodsza od razu spojrzała prosto w oczy rodzicielki, nadal posiadające błysk dawnej młodości. Miedź naprawdę posiadała niesamowitą urodę, Pierzasta widziała w niej swój wzór. Tak po prostu, bez żadnych dopowiedzeń czy komentarzy. Kochała mamę najbardziej na świecie (obok sióstr i taty).
Stara dusza troszczyła się o młodszą, ta młodsza czerpała całymi łapami macierzyńską miłość. Samo imię, Piórko, odzwierciedlało coś, do czego mama przywiązywała uwagę w przeszłości.
Liliowa była symbolem, jedynym żywym potomkiem Iglastego Krzewu i Miedzianej Iskry. Pragnęła żyć, pragnęła przeżyć.
Marzyła, by ta chwila z ukochaną karmicielką trwała wieczność. Bez krzyków, bez plam krwi na nieskazitelnie jasnej sierści z masą pręg, bez konieczności myślenia o tym, co przyniesie jutro, bez wystających żeber, bez problemów, bez łez, bez bardzo wielu rzeczy, przynoszących brak nadziei.
- Piórko... myślisz, że jestem dobrą matką? - zapytała się Miedziana Iskra.
Młodsza od razu spojrzała prosto w oczy rodzicielki, nadal posiadające błysk dawnej młodości. Miedź naprawdę posiadała niesamowitą urodę, Pierzasta widziała w niej swój wzór. Tak po prostu, bez żadnych dopowiedzeń czy komentarzy. Kochała mamę najbardziej na świecie (obok sióstr i taty).
- Tak! Nie mogłam wyobrazić sobie lepszej mamusi! - odpowiedziała liliowa żywym tonem. Widząc drgnięcie powieki u Miedzi, uśmiechnęła się serdecznie. - Oj, muszę być mniej wybuchowa. Tego nauczyła mnie Płomień - szybkich reakcji i ekspresji w głosie.
Miedziana Iskra zaśmiała się delikatnie.
Miedziana Iskra zaśmiała się delikatnie.
- Naprawdę się cieszę, że chociaż ty nam przeżyłaś. Jesteś moim szczęściem - mruknęła starsza, wracając do czyszczenia ucha córce.
Pierzasta Mordka przymknęła oczy, mrucząc cicho.
Pierzasta Mordka przymknęła oczy, mrucząc cicho.
Trwaj chwilo, trwaj póki możesz.
***
Zza horyzontu wschodził księżyc, do obozu wdarł się nocny chłód. Temperatura spadła, atmosfera stała się pozornie luźniejsza. Ziemia przyjęła w swoje objęcia Miedzianą Iskrę. Zapach partnerki Iglastego Krzewu utrzymywał się jeszcze w pobliżu dawnego legowiska kotki, lecz zanikał z chwili na chwilę.
Pierzasta Mordka siedziała na legowisku matki, wdychając ostatnie pozostałości tego zapachu, który pamiętała zza czasów dzieciństwa. Beztroskiego okresu, podczas którego poznała po raz pierwszy karmicielkę i smak powietrza w nozdrzach.
Myśli liliowej przepełniała pustka. W głębi umysłu rozbrzmiewało echo słów pociechy od ducha Miedzianej Iskry, stworzonej przez pogrążony w depresji umysł kotki.
Pierzasta Mordka siedziała na legowisku matki, wdychając ostatnie pozostałości tego zapachu, który pamiętała zza czasów dzieciństwa. Beztroskiego okresu, podczas którego poznała po raz pierwszy karmicielkę i smak powietrza w nozdrzach.
Myśli liliowej przepełniała pustka. W głębi umysłu rozbrzmiewało echo słów pociechy od ducha Miedzianej Iskry, stworzonej przez pogrążony w depresji umysł kotki.
Straciła ją, straciła mamę. Już nigdy jej nie zobaczy, nigdy nie usłyszy perlistego śmiechu, nie ujrzy radości w oczach matki.
Nigdy, nigdy, nigdy - dopowiadała sobie w rytm bijącego słabo serca.
Wiedziała, że ta chwila nadejdzie, lecz nie spodziewała się tak szybkiego zwrotu akcji. Naprawdę.
Powinna iść nauczać Lodowatą Łapę czy dotrzymywać towarzystwa ojcu, lecz pragnęła zostać sama. Sama z mchem, by zapamiętać na zawsze tę woń, pełną głębi i leśnego odcienia.
Kilka chłodnych łez skapnęło na puste legowisko, pozbawione duszy.
Żegnaj, mamo - pomyślała, patrząc w niebo, chcąc ujrzeć tę jedną gwiazdę, mrugającą ku jedynej żywej córce.
Żywej ciałem, umierającej duchem.
Powinna iść nauczać Lodowatą Łapę czy dotrzymywać towarzystwa ojcu, lecz pragnęła zostać sama. Sama z mchem, by zapamiętać na zawsze tę woń, pełną głębi i leśnego odcienia.
Kilka chłodnych łez skapnęło na puste legowisko, pozbawione duszy.
Żegnaj, mamo - pomyślała, patrząc w niebo, chcąc ujrzeć tę jedną gwiazdę, mrugającą ku jedynej żywej córce.
Żywej ciałem, umierającej duchem.
Nie płacz bo ja też będę płakać TwT
OdpowiedzUsuń