Patrzył w skupieniu na swoją uczennicę. Ech, miał pecha do podopiecznych. Jeden dostał drugiej jaźni, inny zginął, teraz trafił mu się przypadek wiecznie przerażonej istoty. Czuł na karku powiew cięższych niż kiedykolwiek treningów, ale cóż, jako wojownik Klanu Burzy musiał wręcz się temu podołać. Doświadczenie wzmacnia, czyż nie?
- No, dobrze... to dzisiaj zostaniemy w obozie... opowiem ci co nieco o byciu... byciu gejem. Jako wojowniczka... będziesz stykała się z wieloma kotami.... - zaczął tęczową opowieść Orlikowy Szept, chcąc odwlec obowiązek opieki nad strachem Wilczej Łapy.
- No, dobrze... to dzisiaj zostaniemy w obozie... opowiem ci co nieco o byciu... byciu gejem. Jako wojowniczka... będziesz stykała się z wieloma kotami.... - zaczął tęczową opowieść Orlikowy Szept, chcąc odwlec obowiązek opieki nad strachem Wilczej Łapy.
teraz
- Pamiętaj, jestem Orlikowy SKRZEK, nie SZEPT. To prawdziwa hańba... Nazywać się po cholernych gadach - mówił Narcyzowemu Pyłowi zastępca Klanu Burzy. Leżał wtulony w ciało niebieskiego partnera, wtulając nos w jego sierść, pachnącą trawą i kwiatami. Dla tej woni mógłby znieść nawet publiczną chłostę. Miłość potrafiła ogłupić białego kocura z jednym całym uchem.
- Orliczku... Żaby to płazy, nie gady. Nie niszcz mojej piękności swoją niewiedzą, błagam. Nie spałem przez twoje jęki i narzekania przed snem - powiedział Narcyzowy Pył, krzywiąc się.
- Walić to! Walić to wszystko! Mam dość Piaskowej Gwiazdy, własnych dzieci, wnuków, wspomnień o zmarłych. Nawet ciebie! Też się nie wyspałem i co? Nie marudzę o tym na prawo i lewo - odpowiedział poirytowany Orlikowy Skrzek. Tak, ostatnio nie mógł się wyspać, z nerwów. Dużo narzekał, miał dość wszystkiego i wszystkich, Gdyby posiadał taką możliwość, uciekłby w kocie Bieszczady na emeryturę czy inną rentę i wygrzewałby się na betonie cały dzień (albo zbudowałby klatę, by stanowić obraz gejostwa dla wszystkich kotów z okolicy).
- Orliczku... Spokojnie, moja bialutka śnieżynko. Nie spinaj się, bo wyglądasz gorzej niż stary Czapli Potok w starszyźnie - szepnął kojącym tonem głosu Narcyzowy Pył do rozciętego do głowy ucha towarzysza.
Orlikowy Szept zamknął oczy, żałując wypowiedzenia wcześniejszych słów. Kochał swoją rodzinę, całą. Dzieci, wnuki, Narcyza. Nie mógł uciec, bo zachowałby się jak jeden, wielki tchórz. Skrzekiem zajmują się płazy, a walić powinien się reżim Piaskowej Gwiazdy.
- Już lepiej? - zapytał się Narcyzowy Pył, czując pod sobą rozluźniające się ciało Orlikowego Skrzeku.
- Nieco lepiej... - mruknął nieśmiało. - Muszę iść zobaczyć, co z Wilczą Łapa. Mimo wszystko... została mi dana pod opiekę i... odpowiadam za nią.
- Pamiętaj, by ją pozdrowić od najpiękniejszego kocura na świecie! - rzucił niebieski, gdy biały wstał na własne łapy i udał się do kociarni.
Zastępca wziął głęboki oddech, widząc siedzącą w głębi ostoi dla małych kociąt Wilczą Łapę. Stało przed nim naprawdę trudne zadanie, podjęcie dialogu z kotką, wyniszczoną przez nerwy i gnijącą w tym zasrajdołku.
- Wi...Wilcza... Chciałem... porozmawiać... bo... widzisz... - mówił, czując nerwy i kołatanie własnego serca. Przęłknął ślinę. - ... nie dokończyliśmy rozmowy o gejach...
<Wilcza?>
edukacja o gejach ważna rzecz
OdpowiedzUsuń