Ten wschód słońca rozpoczął z naprawdę dobrym nastawieniem – zamierzał odwiedzić rodzinkę Króliczego Serca, najlepiej w komplecie. Już dawno nie poświęcił mu tyle czasu, ile by chciał. A bardzo go lubił! Obecna sytuacja sprawiała jednak, że on był ciągle zajęty, czy to swoim uczniem, czy rodziną właśnie, a Wieczornik ciągle, nieustannie się nudził. Zboże zadziwiająco często była zajęta. Zawsze myślał, że zastępca wcale nie robi tak dużo, a tu proszę.
Więc czatował gdzieś na uboczu w obozie już od szczytowania słońca, kiedy to niedługo Króliczek powinien wrócić ze swojego treningu. Między łapami rudzielca leżały bezwładnie, bo dziwnym by było, gdyby się ruszały, trzy, ładne myszy, jedna nadgryziona i niedokończona przez niego i dwie dla Króliczego Serca i Zwinkowego Ogona. On sam już nie miał natchnienia, aby jeść, więc będzie musiał zatrzymać swoją gdzieś na później.
I wreszcie, dostrzegł te dwie, upragnione kocie sylwetki, w wejściu do obozu. Rozeszły się, każda w swoją stronę. Przyjaciel Wieczornika nawet nie spojrzał w stronę stosu ze zwierzyną, od razu pędząc do żłobka. Na pewno był głodny! Srebrny wojownik odczekał jeszcze chwilę, wpatrując się w martwe ślepka piszczek. Musi pamiętać, że Królik poszedł do rodziny, nie do niego. Należy im się chwila dla siebie. Potem wstał z głuchym stęknięciem i chwycił dwa gryzonie za ogony, na trzecią machając łapą. Później po nią wróci, i tak nikt nie weźmie stąd takiej na wpół zjedzonej zwierzyny.
Zajrzał do kociarni z lekkim uśmiechem i dziarskim, pewnym krokiem przeszedł przez sam środek, stając dopiero zaraz przed kotami, do których zmierzał. Oh, Zwinka spała. Będzie musiał pamiętać, żeby nie zachowywać się zbyt głośno (a miał do tego tendencję).
– Cześć, Wieczorniku. Poznaj Szałwię i Muchomorka.
Ciepłe przywitanie i duma w głosie na wspomnienie o synkach przyjemnie wypełniło uszy rudzielca. On skłonił lekko głowę i położył przed nim i Zwinką te dwie myszy, z którymi jeszcze trochę, a zacząłby gadać z nudów, jeszcze przed zajrzeniem tu. Miał nadzieję, że kotka zje później, kiedy się obudzi.
– Najpierw coś dla was – miauknął i uśmiechnął się szerzej – no, który z was to Szałwia? Muchomorek, Szałwia, Szałwia, Muchomorek?
Wskazywał po kolei na kociaki, a te zaczęły śmiać się i przedstawiać się entuzjastycznie. Szybko zgubiły poprzednią zabawę i uczepiły się Wieczornika, opierając łapki o jego nogi. Oczywistym było, co zaraz nastąpi.
– Pobawisz się z nami? – głosiki rozbrzmiały niemalże równym chórem, były naglące, jakby nie znoszące sprzeciwu.
Spojrzał zakłopotanym wzrokiem na ojca kociąt. On zresztą zrobił podobną minę, choć nieco bardziej wyrażającą słowa "proszę, wybacz". Przyszedł tutaj do niego, a nie do kociąt, ale… Z drugiej strony, jedna, krótka, cicha zabawa chyba nikomu jeszcze nigdy nie zaszkodziła, prawda?
– Dobrze, dobrze, zgoda! Ale nic niesamowicie głośnego, dobra? Zobaczcie, wasza mama nadal sobie drzemie.
Schylił łeb do poziomu kociaków i wskazał na śpiąca. Obydwoje zgodnie pokiwali łebkami. Teraz musiał wymyślić taką zabawę, która nie dość, że nie rozniesie całego żłobka, to jeszcze nie obudzi Zwinkowego Ogona. Chyba tak nie potrafił… No to się wkopał.
– Dobrze więc… – zaczął wymyślać na szybko – jestem bardzo złym kotem, który ukradł wszystkie dźwięki świata iii… Uwięził je w tym – chwycił niewielką szyszkę, ktorá akurat miał w zasięgu wzroku – a waszym zadaniem jest ukraść Dźwięczną Szyszkę i uratować cały świat od ciszy! Ale uważajcie, bo jesteście ostatnimi kotami, które mogą jeszcze mówić, a ja o tym nie wiem. A jak was usłyszę i się dowiem, to zabiorę głos też wam i nigdy go nie odzyskacie! A teraz idę na drzemkę, a wy akcję czas zacząć.
Liczył na to, że zabawa im się spodoba. Pokicał na drugi koniec kociarni i tam zwinął się w ciasny kłębek, a między łapami schował szyszkę. Ciekawe, czy sobie poradzą? Wyzwanie, które im postawił nie wydawało się dla niego zbyt trudne. A może właśnie było za proste i dzieciakom się nie spodoba? Zamykając oczy, zupełnie zapomniał, że nawet nie lubi kociaków. Ten jeden raz mu darujcie!
<Króliczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz