Wielki Klanie Gwiazdy, ile by on dał za możliwość cofnięcia się w czasie.
Chciał wrócić do momentu, gdy wszyscy byli szczęśliwi. Chciał móc spędzać czas z Rzeczną Bryzą, chciał żartować z Kurką, chciał bawić się z Orzeszką. Z perspektywy czasu oceniał tamten okres jako najlepszą część jego życia – idealną, utopijną, pozbawioną większych zmartwień.
Potem pojawił się tamten pies i wszystko zaczęło się sypać.
Nie było szans na szczęśliwą przyszłość. Nie było szans poprawienie sytuacji Kurkowej Pieśni. Nie było szans na cofnięcie czasu i powstrzymanie Orzechowego Zmierzchu (czy też, jak nazwał ją Jesionowa Gwiazda – Orzecha). Jabłkowa Bryza czasami miał ochotę uciec jak najdalej od Klanu Nocy, jak najdalej od prześladujących go, wołających o pomoc kotów, które jednocześnie kochał i nienawidził.
Czasami miał dość swojej altruistycznej postawy.
Kara, którą wymierzył mu Jesionowa Gwiazda, bynajmniej nie była niesprawiedliwa. Jabłkowa Bryza nigdy nie miał do niego o to żalu, ponieważ rozumiał, co zrobił źle – jednak nie oznaczało to wcale, że w razie potrzeby nie ukryłby zbrodni Orzeszki po raz kolejny. Wolałby zostać wygnany z Klanu, niż z własnej woli stracić kolejną bliską mu osobę.
Duża ilość pracy przytłaczała wojownika. W pewnym momencie zaczął wykonywać swoje obowiązki mechanicznie, bez myślenia – był na tyle zmęczony, że wieczorami po prostu zwijał się na legowisku i natychmiast zasypiał. Nauczył się ignorować rzucane mu przez Klanowiczów spojrzenia. Zdał sobie sprawę, że nie ma po co próbować ponownie odzyskać ich zaufanie – ci, którzy uważali go za współwinnego morderstwa (zresztą zgodnie z prawdą), nie zmienią zdania, nieważne co Jabłkowa Bryza by zrobił.
- Pośpiesz się! - zawołała Węgorzy Wąs, przywołując go do rzeczywistości. Wojownik mruknął na znak zgody i zrównał się z burą kotką. Patrol graniczny, składający się z niego, partnerki Jesiotrowej Łuski i Śnieżnej Chmury (point wstydził się patrzeć mu w oczy – w końcu go zawiódł, pozwolił, aby jego jedyna córka popełniła nieodwracalną zbrodnię), zbliżył się do oznaczeń. Point zastrzygł uszami, czując obcy zapach. W jego sercu rozkwitła nadzieja – być może to Psia Łapa postanowił go odwiedzić! Nie widział ojca od dawna, nie zdążył mu nawet powiedzieć o ciąży Orzeszki. Jednak ciepłe uczucie szybko zgasło, gdy przypomniał sobie o obecności reszty patrolu.
- Powinniśmy to sprawdzić – oznajmił Śnieżna Chmura, rozglądając się. Liliowy zamruczał na znak zgody i bez słowa zagłębił się w zarośla.
Gałęzie nieprzyjemnie ocierały się o niego, mierzwiąc mu futro. Pomimo najszczerszych chęci, nie dało się przejść bezszelestnie. Jabłkowa Bryza skrzywił się, żałując, że nie wybrał innej drogi, która nie byłaby tak zarośnięta.
- Bez! - cichy, stłumiony okrzyk dotarł do uszu pointa. Przyśpieszył kroku i wypadł z krzaków. Młoda, czarna koteczka (jak wnioskował po zapachu) odwróciła się z przerażeniem wypisanym na pysku.
- Co tutaj robisz? - zapytał szybko kocur, ze zdziwieniem wpatrując się w znajdkę, będącą prawdopodobnie w uczniowskim wieku. - Jak się nazywasz? Zgubiłaś się? Gdzie są twoi rodzice?
Czarna przez chwilę wpatrywało się w niego ze strachem. Nagle jej pysk wykrzywił się w grymasie żalu, a oczy wypełniły się łzami.
- Nie wieem – wydukała, zanosząc się płaczem. Liliowy niepewnie przestąpił z łapy na łapę, nie bardzo pewien, jak powinien zareagować.
- Słuchaj… - zaczął niepewnie, siląc się na niewielki uśmiech. - Ja nazywam się Jabłkowa Bryza – przedstawił się. Starał się wyglądać jak najprzyjaźniej, nie chciał przestraszyć kociaka jeszcze bardziej. - Co powiesz na to, że… - tutaj zrobił krótką przerwę, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. - Wezmę cię do mojego Klanu i dam ci coś do zjedzenia – zaproponował. - Później będziemy mogli poszukać twoich rodziców, oczywiście, jeśli będziesz chciała – dodał szybko.
< Kruszynko? Co powiesz na tę propozycję? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz