Świszcząca Wichura słysząc słowa swojego ojca i widząc jego postawę, zawahał się. Chociaż nigdy otwarcie by tego nie przyznał, zawsze zdawało mu się, że obojętnie jak bardzo by się starał, zawsze zostanie w oczach rudego kocura jedynie jednym z kotów, które odziedziczyły jakimś cudem jego okres i przedłużyły klan. Czuł się pusty myśląc o tym w ten sposób i chcąc pokazać wszystkim wokół, że mu zależy. Na tym, aby Klan Klifu był najsilniejszy, aby kocięta nie były zagłodzone, a starszyzna mizerna. Brzmi jak wspaniały cel? Byłoby tak może, gdyby nie fakt, że wszystko dążyło do jednego momentu - zostania uznanym przez nie ogół, ale Lisią Gwiazdę. Kimś ważnym w jego oczach.
Tak przynajmniej prezentowała się sprawa, kiedy jeszcze był uczniem. Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego, że do niczego nie zmierza, już zawsze zostanie "synem Zachodzącego Promyka". Przygryzł swój język delikatnie, siadając obok przywódcy. Spojrzał na niego kątem oka, jednocześnie wpatrując się intensywnie w kurę. Do takiego poziomu upadli? Jedli kury ukradzione dwunogom?
Nie był nawet pewien co do końca czuł w tym momencie, ale kiedy siedział blisko swojego ojca, którego pysk przyozdabiał łagodny jak na niego wyraz, poczuł się przytłoczony. Czym sobie na to zasłużył? Na ostatnim zgromadzeniu nawet nie spojrzał na niego, kiedy Pstrągowa Gwiazda rozdzierała mu kark. Za każdym razem mimowolnie czuł świerzbienie w okolicach swoich blizn kiedy o tym myślał, przypominając sobie wyrazy pysków kotów wokół oraz postawę jego własnego ojca.
– To co, znalazłeś sobie kogoś? – zapytał nagle Lisia Gwiazda, odrywając swoją część kurczaka. Szary spojrzał na niego mrużąc oczy delikatnie, szybko jednak przestał, zdając sobie sprawę z tego, że jakkolwiek niecodzienna była ta sytuacja, powinien zachować ostrożność.
– Nie, wolę nie skupiać się na takich rzeczach – postawił suche fakty bez większego zastanowienia. Z resztą, nie widział nawet żadnej opcji. Jedynymi kotami, z którymi spędzał więcej czasu niż było to wymagane były prawdopodobnie Zachodzący Promyk i Cyprysowa Szyszka. Nie licząc rodziny, mógł do tego grona zaliczyć również Miętową Łapę, chociaż niezbyt chciał się przyznawać do tego, że nie posiada żadnego normalniejszego towarzystwa.
Żuł w ciszy kawałek kurczaka, co parę bić serca spoglądając jednak na swojego ojca, który wpatrywał się w dal. Po zabiciu tylu kotów i zostaniu liderem nagle wyłonił się z niego wewnętrzny poeta? W końcu jednak odezwał się, a błysk ponownie wrócił mu do oczu:
– "Na takich rzeczach"? Musisz przedłużyć swoją krew.
Ah, a więc tak naprawdę nie mówił o miłości, czemu tak to zrozumiałem? - pomyślał momentalnie, a jego wąsy zadrżały delikatnie, kiedy zaczął jeść.
– Możemy to zostawić Żmijowemu Płaczu – stwierdził, przerywając na chwilę jedzenie i unosząc głowę, aby zobaczyć jak zareaguje na to jego ojciec. Skarcił się za to w duszy. Obiecał sobie, że nie będzie już na niego patrzył, nie będzie dążył do tego kim jest, ale mimo to nadal łapał się na upewnianiu się, że aprobuje to co robi.
Zdecydowanie bardziej wolał pokazywać swoje emocje przez zachowanie, niż słowa, więc i teraz nie potrafił zbytnio ciągnąć rozmowy. Może kiedyś byłby skłonny dostrzec tutaj idealną okazję, żeby się popisać, ale w tym momencie nie czuł w stosunku do ojca tyle co wtedy.
Po tylu księżycach nie była to już rozmowa niesfornego Śwista z Lisią Gwiazdą, a Świszczącej Wichury, jedzącego w ciszy swoją porcję.
– A ty, ojcze? Masz może kogoś na oku? – spytał nagle, spoglądając z ukosa na kocura i wreszcie kończąc swoją porcję. Mógłby na pewno powiedzieć wiele dobrego o swojej matce, ale doskonale wiedział, że nie byli tworem miłości, ani czegoś w tym guście.
Po tylu księżycach nie była to już rozmowa niesfornego Śwista z Lisią Gwiazdą, a Świszczącej Wichury, jedzącego w ciszy swoją porcję.
– A ty, ojcze? Masz może kogoś na oku? – spytał nagle, spoglądając z ukosa na kocura i wreszcie kończąc swoją porcję. Mógłby na pewno powiedzieć wiele dobrego o swojej matce, ale doskonale wiedział, że nie byli tworem miłości, ani czegoś w tym guście.
<Lisia Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz