-Wielki i cudowny Klanie Gwiazdy, musicie robić to tutaj? - Pstrągowy Pysk wbiła w nich spojrzenie.
Czuł jak całym jego ciałem wstrząsa gorąc. Chyba nie miała na myśli, że... że... że oni... oni... chcieli... Przełknął ślinę.
-Od mojej uczennicy oczekiwałbym ciut więcej powagi.
To chyba podziałało na młodszą, ponieważ zaczęła go przepraszać, jednak nie ruszyła się nawet o cal.
- Em... - Chciał coś powiedzieć, ale słowa utknęły mu w gardle.
- Idziecie?! - wydarła się zastępczyni, co najwyraźniej oboje otrzeźwiło.
Szybko zerwali się na nogi i ruszyli dalej. Jesionowy Wicher starał się nie patrzeć przez ten czas na Brzoskwiniową Łapę. Ta również była cichsza. Dopiero, kiedy wrócili do obozu, rozeszli się do różnych legowisk.
- Widzę, że jest coś pomiędzy wami - Odezwał się Szakłakowy Cień, wchodząc za nim do środka.
Byli sami, więc nie musiał znosić ciekawskich spojrzeń innych wojowników.
- Nie wiem o czym mówisz...
- Jak to o czym? Że wy... macie się ku sobie.
- C-co? - Otworzył szerzej oczy. - Ja-ak? Co to znaczy?
- Nie udawaj głupka, Jesionowy Wichrze. Jesteście zakochani. Dziwię się, że jeszcze coś z tym nie zrobiłeś.
Patrzył na wojownika tępym spojrzeniem. Co miał niby zrobić? Zakończyć to?
- Że-że niby nie?
Szakłak spojrzał na niego zdziwiony.
- Dlaczego nie?
- B-bo jest u-u-uczennicą?
- Nie minie księżyc, a zostanie wojownikiem, więc przestań się tak trząść. Gdzie ta twoja odwaga?
- P-pewnie... Gdzieś uleciała kilka księżyców temu.
- Czyli to trwa dłużej? - Zaciekawił się.
- Co nie? Nie! - Pokręcił głową, ale wiedział, że i tak nie okłamie wojownika. Westchnął. Kiwnął tylko głową.
- Co ja mam zrobić? To mój pierwszy raz, gdy... coś takiego czuję. - wyznał po chwili.
Kocur zbliżył się do czekoladowego i wyszeptał mu do ucha, co powinien zrobić. Z każdym słowem, gorąc ogarniał go coraz bardziej. A jeśli się zbłaźni? Może Szakłak źle myśli. Może ona wcale nie jest nim zainteresowana?
***
Brał kilka oddechów, aby uspokoić stres. Zaraz tu będzie. Zaraz przyjdzie. Szakłakowy Cień obiecał, że przekaże kotce wiadomość, aby się z nim spotkała, równo ze wschodem słońca. Jesionowy Wicher siedział teraz na polanie i czekał. Niebo było jeszcze ciemne, jednak już powoli zaczynało się rozjaśniać. A jak nie przyjdzie? Może nie da rady wstać tak wcześnie? Jednak specjalnie wybrał tą porę. Ten czas, gdy słońce się budzi. Zawsze uwielbiał na to patrzeć. Było to piękne i magiczne zdarzenie. No i gdzie ona jest? Rozejrzał się podenerwowany. - Jesionowy Wichrze? - Nagle usłyszał za sobą jej głos. Wziął głęboki oddech i odwrócił się. Wyglądała na nieco zaspaną, jednak w oczach można było dostrzec zainteresowanie, dlaczego kazał jej tu przyjść i to o tej porze.
- Chodźmy... - powiedział tylko i ruszył w stronę rzeki.
Tam będzie lepiej. Lepszy widok.
- Dokąd idziemy? - Poczuł ją obok siebie.
- Zo-zobaczysz... - Starał się na nią nie patrzeć. Nie mógł się zdekoncentrować.
W końcu usiedli przed spokojną taflą. Niebo zaczęło barwić się różnymi kolorami, przeganiając ciemność.
- Spójrz - Wskazał na wschód, gdzie słońce budziło się ze snu, odbijając się dodatkowo w wodzie.
- To... jest piękne.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Czyli jednak jej się podoba! Nieśmiało dotknął ogonem jej ogona. Brzoskwiniowa Łapa uniosła na niego swój wzrok zdziwiona.
- Wiesz... ja... - zamilkł.
Znów wszystko zwolniło. Zapomniał jak się oddycha. Patrzył na nią. W jej oczy. Zatonął w nich na chwilę. Dopiero delikatne pacnięcie łapy w jego pysk, otrząsnęło go i mógł nabrać oddech.
- Dziwnie się zachowujesz - powiedziała kotka.
- Przepraszam... - zmieszał się. - Chciałem... tylko zapytać cię, czy... może chciałabyś być ze mną? Bo ... znaczy... zrozumiem, że jeśli nie... ja... ja no wiesz... czuje coś... więcej chyba... do ... do ciebie... - Ale on się jąkał. Cud jeśli zrozumie to co właśnie jej wyznał. Nie chciał tego powtarzać jeszcze raz. Już wystarczająco czuł się zażenowany.
<Brzoskwiniowa Łapo? <3 >
Nasz pan zdobył swoją wybrankę losu! Teraz prosta droga do potomstwa i osiągnięcia szczytu!
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to piszę, ale to opko mnie do tego zachęciło.
OdpowiedzUsuńDroga Alisnike lub jakkolwiek się nazywasz,
Chcę ci podziękować za to, że dołączyłaś do tego bloga. Udowodniłaś miz, że można pisać naprawdę pisać jako przekochana postać (jesionowy) jak i wrednym podlotkiem (trojka). Podziwiam twój styl pisania, te szczegóły i pikanterię uczuć. Inspirujesz mnie do działania odkąd dołączyłaś do bloga. Przeżywałam radości małego jesionka, stratę jego rodziców. Kochałam jego relację z mentorem. Jako Jesionowy wicher mam nadzieję że się spisze. I chcę byś nadal tak pisała, bo robisz to dobrze. Zmotywowałaś mnie do myśli nad dołączeniem do bloga, lecz ciągle się waham przez ilość dobrze napisanych postaci i powalający styl pisania ludzi tutaj. Podziwiam cię i mam nadzieję że spotkamy się kiedyś, bo rozmowa z toba to szczyt moich marzeń. Poznanie jak myślisz czy jal tworzysz postacie jak kiedyś napisze tutaj pierwsze opko to zadedykuję je tobie w ramach pewnej wdzięczności. Chociaż ta jest duża
Jak to przeczytasz to będzie miło :D
Ojej. Dziękuję. To miłe i się nie spodziewałam. Czasami mam wątpliwości, czy dobrze wychodzą te opka. Cieszę się, że ci się podobają, no i zapraszam do dołączenia na bloga ;)
Usuń