Mentorka wskazała na białe nicie rozłożone między gałęziami
kaszaków. Spytała mnie czy wiem co to jest. Poczułam się lekko dotknięta, to,
że byłam pieszczochem nie oznacza, że nie wiem jak wygląda pajęczyna! W moim
domu było ich pełno w małym, ciemnym pokoju na górze zasnutym kurzem.
- Jest to pajęczyna- odpowiedziałam bez namysłu i
wytrzepałam futro z wody, deszcz przestał padać jednak chłód nadal się
utrzymywał. Biała kotka kiwnęła głową z uśmiechem.
- Dobrze, rozpoznajesz podstawy, a do czego służy?- ponowiła
pytanie sprzed chwili. Mój ogon lekko się napuszył, nie miałam zielonego
pojęcia do czego to służy. Starałam przypomnieć sobie właściwości pajęczyny.
Nagle do mojej głowy przyleciało wspomnienie jak wróciłam oblepiona tą
pajęczyną a moi właściciele nie byli zbyt szczęśliwi.
- Jest klejąca...- szepnęłam do siebie nadal wpatrzona w
pajęczynę rozłożoną na krzaku- może, można nią coś zaklejać?
Królicza Skórka zaśmiała się. Położyłam uszy a na pysku
pokazało się zażenowanie, znowu pudło.
- Poniekąd masz racje, służy jako opatrunek do ran. Mamy
dość duży jej zapas, więc nie musimy jej teraz zbierać- odparła biała kotka i
zmierzyła mnie swymi czerwonymi oczami- dobrze, chodźmy dalej.
Przemierzałyśmy las co chwilę zatrzymując się przy jakiś
roślinkach, powoli mnie to męczyło, jednak nadal byłam ciekawa wszystkiego.
Nieraz grzęzłam w mule i musiałam prosić Króliczą Skórkę o pomoc, jak ja tego
nienawidzę. Słońce powoli przedzierało się przez szare chmury, kilka złotych
promieni padało na ziemię, reszta zatrzymywana była przez liście.
W końcu przyszedł kres naszej wyprawy, oto przede mną była
ostatnia roślina.
- Kwiecista Łapo, powiedz, jak myślisz do czego służy ten
kwiat?- zapytała mnie przyjaźnie mentorka. Podeszłam niepewnie do rośliny i
powąchałam ją. Miała dość słodki zapach. Kolor miała niczym słońce. Jednak nie
wiedziałam do czego służy.
- Może chodzi o coś z...bólem czegoś?- odpowiedziałam
niepewnie. Kotka pokiwała głową.
- I tak, i nie. Zwalcza i powstrzymuje infekcje, oraz leczy
rany i wrzody, czyli można to zaliczyć do leczenia bólu, ale nie koniecznie.
Jest to nagietek. W sumie, kwiat się nie przydaje, chodzi tu o liście- Królicza
Skórka zerwała kwiat i położyła mi go na głowie- chociaż tobie w nim do
pyszczka.
Usłyszałam jej cichy śmiech, mimo wszystko i ja się
zaśmiałam. Strąciłam kwiatek z głowy i patrzyłam jak Królicza Skóra lekko
odrywa liście.
- Musisz uważać aby ich nie polizać, stracą właściwości.
Chwytaj je lekko u nasady, o tu- wskazała początek listka nosem- spróbuj.
Lekko złapałam liść w ząbki i szarpnęłam. Mimo wszystko
poczułam gorzki smak. Rzuciłam szybko go na stos innych i wyplułam ślinę.
- Okropny!
- Ale jaki pomocny- odpowiedziała kotka i zabrała liście. Po
długim dniu ruszyłyśmy w stronę obozu z nowymi zapasami. Chciałam o coś zapytać
mentorkę i przerwać ciszę, lecz nie miałam pomysłu. W dni takie jak dziś
tęskniłam za domem.
Idąc przez las zauważyłam odciski łap. Zaczęłam węszyć i
wyczułam znany mi zapach. Nie mogłam w to uwierzyć, gdzieś tu kręcił się
Płomienna Dusza! Bardzo zapragnęłam go znowu zobaczyć.
- Kwiecista Łapo, coś się stało? Znowu ugrzęzłaś?- zapytała
zatroskana Królicza Skórka z oddali.
- Nie, wszystko dobrze! Już biegnę!- krzyknęłam i rzuciłam
spojrzałam ostatni raz w stronę w którą poszedł mój brat. Ruszyłam biegiem w
stronę mojej mentorki, któregoś dnia znowu go zobaczę.
<<Królicza Skórko?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz