No tak. Oczywiście. Po co do niego przychodzić przecież wszystko przejdzie! Normalnie głupota tych kotów go dobijała. Czy Jastrzębi Podmuch była ślepa, aby zauważyć, że ten jej dzieciak kaszle? Nawet jeśli mało i okazyjnie, to powód do zareagowania! Nie ma, że samo przejdzie. I dlatego mieli teraz tą epidemie czerwonego kaszlu! Już myślał, że nigdy nic takiego się u nich nie wydarzy. Klan Klifu też miał z tym choróbskiem problem, a teraz pojawiło się to w Klanie Wilka.
Przetrzymał Lodowatą Łapę u siebie, lecz sądził, że to kwestia czasu nim ta zaraza się rozprzestrzeni. Tak więc "pognał" na swoich trzech łapach do lidera, aby ogłosił problem. Przynajmniej do tego się Wróblowa Gwiazda nadawał. Do ogarniania tego całego motłochu.
***
No i miał swoje pięć uderzeń serca. Stał tam, gdzie wcześniej lider i próbował uzmysłowić tym mysim móżdżkom jaka to niebezpieczna choroba. Dokładnie im wytłumaczył jakie chory ma objawy i radził, aby pod żadnym pozorem, nie włóczyć się wtedy po okolicy, a udać się najszybciej do niego i Deszczowej Chmury.
Kiedy zakończył, ruszył do żłobka, gdzie wszystko miało być już przygotowane na przyjęcie zarażonych. Och... Klanie Gwiazdy... Dajcie mu siłę, aby to wszystko ogarnąć!
***
Siedział przed legowiskiem medyków i babrał się w liściach. Ach... czemu one nie mogły być większe? Jak miał chronić sam siebie, przed zgubnym losem jeżeli przyroda nie chciała z nim współpracować? Zerknął szybko na wiewiórkę i postanowił, że może jej skóra na coś się nada. Zaczął ją powoli ściągać, odkładając mięso na bok.
– Potrójny Kroku? Bo jest czerwony kaszel i … nie boisz się, że zachorujesz? Ta cała epidemia czerwonego kaszlu zapowiada się okropnie, będzie chyba gorzej tylko prawda? – powiedział niepewnie znajomy głos, należący do jego dawnego ucznia.
Uniósł wzrok znad swojej pracy i zmierzył go spojrzeniem.
- Oczywiście, że się boję! Mam nadzieję, że poradzimy sobie z tym szybko. A będzie tylko gorzej, jeżeli nikt nie dostosuje się do nowych reguł. Sami na nas ściągają ten los - prychnął, bawiąc się dalej z piszczką.
- Co robisz?
- Ochronę przed chorobą. Jeżeli ktoś na ciebie kaszlnie, opluje krwią, to jest szansa, że to będzie twój koniec. A chory medyk, równa się wielkie kłopoty dla klanu. Nie mam ochoty tak szybko wybierać się na tamten świat, dlatego nałożę sobie tą rudą kitę na pysk. Wtedy nie będą na mnie prychać, a na wiewiórkę - wytłumaczył.
Deszczowa Chmura chyba dostrzegł jego geniusz, bo sam pobiegł po podobne stworzenie, uważnie obserwując, co dawny mentor robił.
Trochę czasu zajęło mu, aż z wiewiórki została tylko futrzasta, płaska góra. Zarzucił ją sobie, lecz ta nie opadła doskonale na jego pysk.
- Deszczowa Chmuro, pomóż. Weź to naprostuj. - Wskazał na rude kłaki, które śmierdziały krwią.
Kocur pokiwał głową i łapami poprawił jego ochronę. Teraz tylko nie mógł dopuścić, aby wiewiórka mu się zsunęła. Zerknął na swojego pomocnika, który również był gotowy. Przesunął mu tylko rudą kitę nieco w bok, po czym ostrożnie udał się po zioła, które czekały na nich pod legowiskiem medyka. Musieli je jak najszybciej podać chorym, na wszelki wypadek też tym, co mieli styczność z zarażonymi. Tak profilaktycznie.
- Jeżeli wiewiórka ci spadnie z pyska, to natychmiast wyjdź z jamy. Nie narażaj się na nic, jasne? A jak ktoś na nią ci napluje, nakicha czy Klan Gwiazdy wie, to wrzuć ją do dołu i zakop - zwrócił się do Deszcza, podnosząc ostrożnie rośliny, a następnie skierował kroki w stronę żłobka.
<Deszczowa Chmuro?>
owo
OdpowiedzUsuń