- Tak tak, ale zbyt się obijałam. Od całkiem niedawna jestem wojowniczką. Ale przechodząc do rzeczy, raz po prostu wyszłam ze Wschodem po zioła. Jest całkiem ładny dzień. Rano rozmawiałam z Śliwką. A… Gdy wróciliśmy, zastaliśmy zwłoki. Oraz uciekającą kotkę, która to zrobiła. Nornica się nazywała. Byłam mega smutna, chciałam ją dopaść i ukatrupić na miejscu. Wiesz, niezbyt ciekawa historia, co? - stwierdziła idąc dalej.
Niezbyt ciekawa? Po prostu go wmurowało. Stał tak i patrzył z szokiem na Brzoskwinie, niezdolny do ruchu. Nornica...? Ona... ona była mieszkanką Owocowego Lasu? Niemożliwe... Może kotka mówiła o jakiejś innej Nornicy? Może to zbieżność imion? Mimo to wizja, że ta wredna kotka, urodziła się w takim cudownym miejscu, była zaskakująca. Może dlatego nie opowiadała im o lesie? Bo... bo tam żyła. A czy jego ojciec... również? Nie... nie... Usiadł, czując niewyobrażalny ciężar. Brzoswkinie to zaskoczyło, bo zbliżyła się, pytając czy wszystko gra. Nie. Nie grało. Musiał się dowiedzieć więcej...- Ta... Nornica... Jak wyglądała?
Wojowniczka zmarszczyła czoło, ale odpowiedziała na jego pytanie.
- Taka czarna, miała białe łapy, ogon i brzuch z szyją. A co? Znałeś ją? Żyje? - W jej oczach dojrzał płomień, który nadal w niej tkwił. Chęć zemsty za odebranie życia siostrze...
Wziął głęboki oddech. Czyli... to ona... Zamordowała i uciekła do siedliska Wyprostowanych. Nie chciała ponieść konsekwencji za swoje czyny. Może gdyby zostałaby schwytana... jego los potoczyłby się inaczej? Może żyłby wraz z siostrami pod opieką Kukułki? Nie doznałby tak wielkiego cierpienia? Teraz mógł tylko gdybać. Niestety nie dało się zmienić rzeczywistości.
Rozejrzał się po owocowych drzewach, wyobrażając sobie macochę, która chodziła tymi samymi drogami co on teraz. Chciało mu się śmiać i płakać jednocześnie. Nie zasługiwała na ten raj...
- Ja... tak... - przyznał się, kiwając głową. - Żyje. Daleko stąd. Spotkałem ją kilka razy. Bardzo niemiła z niej istota - Nie miał zamiaru przyznawać się do tego, że go wychowywała. Jeszcze by go wygnali, a polubił to miejsce. Bardzo.
- Przykro mi, że to spotkało twoją siostrę. Moje... też nie żyją. Dlatego nie chciałem o tym rozmawiać. To było straszne. Chciałbym o tym zapomnieć. - Odwrócił wzrok.
Nie dostrzegł tego, że te wiadomości mocno zaskoczyły wojowniczkę, a może nawet i zdenerwowały. W końcu zabójczyni jej siostry miała się dobrze, a ona nie mogła nic zrobić.
Zapadła pomiędzy nimi cisza. Wykorzystał ją do tego, aby coś upolować.
***
Lis. Lis wdarł się przez ogrodzenie i szerzył mord. Było to dla niego absurdalne. Żył już kilka księżyców w tym miejscu i uważał go za raj. Żadnego zagrożenia, spokój i cisza. To tu odetchnął od trosk i ciężaru jaki czuł będąc w Siedlisku Wyprostowanych. Znalazł swoje miejsce. Swój prawdziwy dom. A teraz był on zagrożony przez lisa.
Nigdy nie widział żadnego na oczy, więc musiał podsłuchać opisu krwawej masakry, która sprawiła, że dwójka wojowników straciła życie. Akurat wszyscy o tym plotkowali. Bali się. Czuł ich strach. Sam również powoli zaczął go odczuwać.
Skierował kroki w stronę Brzoskwinki, która była bardzo poddenerwowana.
- Hej! Są jakieś wieści o tym lisie? Podobno ktoś zginął. To prawda?
<Brzoskwinko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz