Czarna kotka siedziała naburmuszona przy skale, jeżąc futro i patrząc z zazdrością na Wiewiórczego Pazura.
Wojownik już delektował się świeżą zwierzyną - nie musiał nawet zapolować, by samemu się pożywić! Z każdym dniem było coraz gorzej. Kamienną Łapę codziennie ogarniała złość i przemożna chęć walnięcia jakiegoś rudzielca prosto w łeb.
Zwęglone Futro już zmierzał ku niej. Kot, tym swoim ostrożnym, tanecznym krokiem zatrzymał się nieopodal.
- Będziemy walczyć? - Spytała Kamienna Łapa bez humoru. Oczy już miała podkrążone.
- Nie. - Zwęglone Futro pokręcił głową. - Na dzisiejszym szkoleniu poćwiczymy tropienie i kamuflaż. - Przerwał, widząc jej minę i zastrzygł uszami. - Nie w humorze?
Pewnie próbował zażartować (co średnio mu wychodzi przez ten ponury, przygnębiony głos), jednak Kamienną Łapę to tylko bardziej rozwścieczyło.
- Jak mam być w humorze? - Warknęła. - Wczoraj cały dzień pracowałam, żeby jakieś rude plugastwo mogło się obijać całymi dniami!
Krzyknęła, owszem, jednak nie podniosła głosu. Podpadnięcie jakiemuś rudzielcowi, który usłyszałby jej obelgi było ostatnim, czego potrzebowała.
- Nie wypowiadaj się tak o innych kotach. - Powiedział Zwęglone Futro, jednak bez przekonania. On również był zmęczony i sprawiał wrażenie smutnego, co nie jest niczym nowym.
Kamienna Łapa prychnęła. Tylko etyka i kodeks wojownika powstrzymywały ją od poderżnięcia innym gardeł. "I brak umiejętności w walce, bo Zwęglone Futro nie raczył jej jeszcze tego nauczyć" dodała w myślach.
Mimo to poszła za mentorem, gdy ten poprowadził ją na polanę otaczającą wyżłobienie obozu.
- Dlaczego tak bardzo odkładasz walkę? - Spytała Kamienna Łapa. Mogło to brzmieć jak uraza, jednak była to czysta ciekawość.
- Nie jesteś jeszcze na to gotowa. Cierpliwości. - Odparł Zwęglone Futro.
"Cierpliwości", kotka uderzyła ogonem ze złości. Czeka już bardzo długo.
- To nie ma sensu. - Warknęła. - Im szybciej nauczę się podstaw, tym lepiej. Przestań się tak ociągać!
Och. Chyba właśnie rozkazała wojownikowi.
- Pamiętaj, że jestem wojownikiem i twoim mentorem. Miej szacunek. Możemy poćwiczyć walkę pod koniec treningu, jeśli dobrze się spiszesz. - Mruknął. - I jeśli się uspokoisz.
Zrobiła wszystko, co mogła, by utrzymać język za zębami. Zależało jej na nauce walki.
Teraz musiała skupić się jednak na obecnym treningu. Zwęglone Futro skinął głową, gdy Kamienna Łapa uniosła pysk ku niebu. Pozwoliła, by wonie z otaczającego ich terenu wpłynęły swobodnie do jej nozdrzy. Zapachów było wiele, jednak kotka zdołała je odróżnić.
- Czuję sporo królików. - Kotka zmarszczyła nos. - widocznie całe stado.
- Świat nie składa się z samych królików. - Podsunął Zwęglone Futro. - Spróbuj wytropić coś jeszcze.
- To się odsuń. Śmierdzisz tak bardzo, że nie czuję nic poza tobą!
O dziwo, Zwęglone Futro parsknął śmiechem. Pozbawionym jakichkolwiek emocji, ale jednak.
Kamienna Łapa ponownie skupiła się na otaczających ją zapachach. Oprócz królików wyczuła woń lisa, jednak starą i ledwie zauważalną. Intensywniejsza woń należała do jakiegoś ptaka. Kotka nie zdołała określić, jakiego, jednak charakterystyczny zapach był podobny nieco do drozda.
Polowanie na ptaki to jej słaba strona. Jednak podjęła się wyzwania i przypadła do trawy. Jej czarne, krótkie futro świetnie maskowało się pośród źdźbeł.
Gdy tylko zauważyła nieświadomego zagrożenia ptaka, namierzyła go wzrokiem i rzuciła się w jego stronę. W rzeczy samej, był to drozd, całkiem pokaźny i pewnie równie smaczny. Wtopiła kły w jego kark, a rozpaczliwie uderzające skrzydła wkrótce znieruchomiały.
Potem Zwęglone Futro pokazał jej, jak ukrywać swój zapach. To wyglądało idiotycznie, ale w praktyce mogłoby się przydać. Zioła o intensywnym zapachu, wilgoć, lub najobrzydliwsza z opcji, lisie odchody, to były elementy, które świetnie maskowały jej woń. Nigdy nie zniżyłaby się do tego poziomu, by wytaplać się w lisich bobkach, jednak dzika lawenda czy wilgotne kałuże nie były złą opcją. Gdyby zakradała się do wroga, taki kamuflaż świetnie by się sprawdził.
Słońce już uchodziło za horyzontem, gdy przyszedł czas na walkę. Kamienną Łapę już świerzbiły łapy, by zacząć. Zwęglone Futro stanął naprzeciw niej.
- Najpierw ty atakuj mnie. - Poinstruował. - Dam ci wskazówkę na start, ale jeśli jesteś bystra, sama dojdziesz do tego, jakie błędy zrobiłaś. Po pierwsze, nie zdradzaj swoich ruchów. Jeśli celujesz w mój pysk i skupiasz wzrok na nim, jestem w stanie przewidzieć, które miejsce powinienem obronić. Gotowa?
- Jestem zawsze gotowa! - Syknęła Kamienna Łapa.
Jakby zadowolony entuzjazmem kotki, skinął głową.
Nie skupiaj wzroku na celu. Czarna kotka odetchnęła. Da sobie radę.
W prawdzie celowała w brzuch. Owszem, nie była silna ani wysoka, jednak smukła sylwetka i drobne ciałko dawały jej przewagę w zwinności.
Wymierzyła ostre spojrzenie w oczy Zwęglonego Futra, jednak przetoczyła się w zupełnie inną stronę. Wykonując szybki sus, znalazła się między nogami mentora. Przetoczyła się na grzbiet i już miała wystawić tylne łapy i kopnąć kocura w genitalia, gdy szybko została przygnieciona ciężkimi łapami.
- Podoba mi się to, że wykorzystałaś swoje rozmiary do prześlizgnięcia się pode mną. Ale byłaś zbyt wolna. Nie zwróciłaś uwagi na to, że owszem, miałabyś szansę trafić w mój czuły punkt, jednak sama go w tym celu wystawiłaś. Gdybym był wrogiem, zmiażdżyłbym ci żebra bez problemu.
Nienawidziła przegrywać. Jednak, chociaż była zła na porażkę, wzbudziło to w niej jeszcze większą determinację.
Gdy ponownie się ustawili, Kamienna Łapa szybko oceniła możliwości - gdyby rzuciła się na pysk, miała szansę oślepić przeciwnika i zyskać przewagę. Ale odsłoniłaby swój brzuch, a gdyby nie zdążyła się odwrócić, w łatwy sposób przegrałaby walkę.
Zdecydowała się zaryzykować. Odbiła się tylnymi łapami od ziemi i ledwo co wylądowała na obranym celu - pysku. Przywarła łapami do oczu mentora i zanim Zwęglone Futro zdążył ją strząchnąć, kotka przeturlała się na grzbiet i przejechała po nim łapą bez wysuniętych pazurów. Kocur jednak w błyskawicznym tempie wyskoczył w górę. Kamienna Łapa była zmuszona puścić jego grzbiet. Nie zdążyła wylądować dokładnie na czterech łapach, nim kocur przygwoździł ją do ziemi.
- Dobrze zrobiłaś, przysłaniając moje oczy, jednak przeniesienie celu na grzbiet było nieopłacalnym i błędnym posunięciem. Lepiej byłoby, gdybyś stoczyła się pod moje łapy. Oszołomienie spowodowane chwilowym brakiem wzroku dałoby ci trochę czasu na rozoranie brzucha.
Ćwiczyli jeszcze do wschodu księżyca, jednak Kamiennej Łapie nie udało się wygrać ani razu.
Miała już wracać do obozu, gdy Zwęglone Futro przytrzymał ją za ogon.
- Czego? - Syknęła poirytowana.
- Wolałbym wyrażenie "tak?" - Odparł posępnie. - Mamy za mało zwierzyny.
- Co ty wygadujesz? - Syknęła Kamienna Łapa. - Mamy drozda, a ty złapałeś nornicę.
- To nie wystarczy. - Westchnął Zwęglone Futro.
Kamienna Łapa nie musiała pytać o szczegóły. Domyśliła się, o co chodzi - jeśli nie chcieli zostać zrugani, musieli polować więcej i dłużej. Żeby rude głupie paskudztwa mogły sobie jeść więcej, dodała bezgłośnie.
Musiała złapać jeszcze dwa króliki i jednego wróbla, by Zwęglone Futro uznał, że starczy. Kamienna Łapa była już wymęczona i marzyła tylko o cieplutkim posłaniu pomiędzy skałami okalającymi legowisko uczniów.
Ponieważ zwierzyny było zbyt dużo, by zmieściły się w dwóch pyskach do dyspozycji, razem z mentorem uczennica kilka razy wracała się po zdobycz.
Odłożyła wróbla na stertę i już miała odejść do legowiska, gdy Zwęglone Futro ponownie ją zawołał.
- Co znowu? - Spytała. Chętnie pokłóciłaby się z nim o to, by dał jej choć chwilę spokoju, jednak była zbyt zmęczona na złośliwości.
- Chabrowa Bryza potrzebuje nowego wilgotnego mchu.
- Czy nie może się tym zająć ktoś inny?
Jednak widząc nalegające spojrzenie wojownika, westchnęła. Oczywiście, że nie może. Nie teraz, gdy całą robotę muszą odwalać nie-rude koty.
* * *
Wykopanie mchu, usunięcie z niego małych gałązek czy suchych liści, namoczenie go w rzece - płytkiej przez wyjątkowo suchą porę zielonych liści - oraz wrócenie do obozu kosztowało ją wiele wysiłku i czasu. Wkrótce jednak udało jej się zrobić to co trzeba i mogła w końcu spokojnie zjeść.
Wzięła ze sterty pierwszy lepszy niedobitek po innych ucztujących kotach. Większość została już zjedzona. Kamienna Łapa pracowała od rana do wieczora, a jedyne, co dla niej zostało, to jedna głupia mysz. Z trudem powstrzymała się od histerycznego śmiechu. Otrząsnęła się. Brak snu dawał się we znaki. Powinna znajdować więcej czasu na odpoczynek.
Jednak po kilku kęsach zupełnie straciła apetyt, więc zostawiła obok sterty wpół dojedzoną mysz. Kątem oka zauważyła Zwęglone Futro, który oddalał się już ze spuszczoną głową i nisko zwieszonym ogonem. Ona zaś skuliła się na swoim posłaniu wśród innych uczniów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz