*dawno dawno temu w odległej galaktyce wiosna, po zostaniu mentorem*
Mimo różnicy wieku, między kocurami szybko zawiązała się pewna nić porozumienia, która swój początek miała we wspólnym oglądaniu wschodu słońca. Na ich pierwszym treningu Wróbelek postanowił sprawdzić jak radzi sobie jego nowy uczeń i szybko okazało się, że Góra wcale nie potrzebuje mentora. Polował, walczył, wspinał się na drzewa, a wszystko z pewnością, która przychodzi wraz z doświadczeniem. Na ćwiczeniach spędzili cały dzień, po którym bury oświadczył, że nie jest w stanie nauczyć Góry nic więcej, bo sam nic więcej niż uczeń nie potrafi. Tak się rozstali, nie ustalając daty następnego treningu.
Wróbelek wszedł do legowiska wojowników i momentalnie padł na mech, zwijając się w kłębek. Czuł się źle z tym, że jego uczeń potrafił nawet więcej niż on. Początkowa radość, która przyszła, gdy znaleźli z uczniem wspólny język momentalnie wyparowała, zostawiając tylko zniechęcenie i poczucie beznadziei. Kocurek naprawdę chciał się wykazać, chciał przekazać uczniowi wszystko co potrafił, oglądać jego postępy i zachwyt, gdy ten powoli wchodziłby z świat wojowników. Ale nie tak miało się stać.
Jego zły humor nie uszedł uwagi Miedzianej Iskry.
- Dzień dobry, Wróbelku - miauknęła ciepło. - Coś się stało?
Kocurek przewrócił się na drugi bok, odwracając do niej łebkiem i spojrzał w uśmiechnięte ślepia.
- Byłem na pierwszym treningu z Górską Łapą - miauknął.
- To raczej powód do radości, prawda? Coś się stało? - Otarła się o niego lekko. Westchnął.
- Też mi się tak wydawało, ale… - spojrzał jej w oczy - On nie potrzebuje mentora. Moim zdaniem potrafi nawet więcej niż ja. - Kocurek spuścił łeb, smutny.
Płowa przytuliła go, mrucząc, żeby się nie przejmował.
- Na pewno tak nie jest - powiedziała pewnym głosem. - A pytałeś go, czy zna kodeks wojownika? Albo czy słyszał o Klanie Gwiazdy?
- Nie, ale…
- No to zapytaj. Jestem pewna, że nie. - Kocica uśmiechnęła się do niego. Chcąc nie chcąc, bury musiał przyznać jej rację. Podniósł się i otarł o jej futro.
- Dziękuję, ciociu Miedź - miauknął.
- Ależ nie ma za co. - Jej wąsiki drgnęły w rozbawieniu.Kocurek zamruczał cicho. W jego ślepiach znów błysnęły iskierki, a ogon uniósł się dumnie.
- To ja idę umówić się z Górą na trening! - Bury odzyskał typową dla siebie energię. Wybiegł z legowiska, rzucając “Pa ciociu i jeszcze raz dziękuję!” i ruszył na poszukiwanie swojego ucznia.
- Czyli wszystkie gwiazdy to… koty?
Wróbelek skinął głową, na tyle, na ile był w stanie zrobić to leżąc na grzbiecie. Nocne niebo odbijało się w jego ślepiach, malując na nich wzór Drogi. Jego uczeń trochę się zdziwił, gdy mentor przyszedł po niego po zachodzie słońca, szczególnie że byli już dzisiaj na treningu. Ale i tak chętnie za nim ruszył. Leżeli na polanie, jedynym miejscu, w którym widoku nie zasłaniał gęsty las.
- Chociaż tata twierdził, że wilki, ale nie wiem, czy można mu wierzyć. - Bury się zaśmiał. - Ponoć to one go wychowały.
Góra spojrzał na niego z niego z niedowierzaniem. W odpowiedzi Wróbelek tylko się uśmiechnął.
- Teraz jest tam - wskazał dużą Gwiazdę świecącą obok drugiej, bardzo jasnej i trzeciej, niewielkiej. Uczeń podążył wzrokiem za jego łapą.
- Jest tamtą gwiazdą? Skąd wiesz?
Bury odwrócił się, żeby spojrzeć w jego oczy.
- Czuję to. Zresztą, pojawiła się dokładnie po tym, gdy odszedł - zamilkł, pogrążając się w myślach. - Tata był najlepszy w opowiadaniu o Gwiazdach. Mówił, że jest ich nieskończenie wiele, ale czasami miałem wrażenie, że zna je wszystkie. - Uśmiechnął się do siebie, wspominając te noce, kiedy razem z tatą i siostrami leżał na tej polanie, wpatrując się w niebo i słuchając niskiego, chrapliwego głosu, który w tamtych chwilach brzmiał wyjątkowo łagodnie.
Góra też się zamyślił. Przez chwilę milczeli, w końcu jednak uczeń zapytał:
- Myślisz, że moja matka też tam jest?
Wojownik przez chwilę milczał.
- Myślę… że pewnie tak. Kodeks mówi, że tylko koty, które go przestrzegają trafiają do na Srebrną Skórę, ale… - Pokręcił głową. - Czy Klan Gwiazdy mógłby karać kogoś za to, że nie miał jak poznać ich Kodeksu? Jeśli naprawdę są dobrzy to… nie wierzę w to - przerwał i przymknął ślepia, jakby szukając odpowiednich słów. Chyba je znalazł, bo kontynuował - Tata twierdził, że nie chodzi tylko o Kodeks. Że każdy ma jakieś przeznaczenie i jeśli uda mu się je wypełnić, a przy okazji będzie dobrym kotem - dodał z uśmiechem - wtedy zasłuży na zostanie jedną z Gwiazd. I będzie wskazywał drogę innym. Czasami dosłownie. - Zaśmiał się. - Chodzi po prostu o to, żeby żyć w zgodzie z samym sobą - zakończył swój wywód.
Delikatny wiatr błąkał się gdzieś w koronach rosnących niedaleko drzew.
- Opowiedzieć ci o nich? - zapytał Wróbelek, przerywając ciszę. - Może nie jestem w tym tak dobry jak tata, ale się postaram. - Posłał uczniowi szeroki uśmiech.
- Kim jest Klan Gwiazdy? - wzrok Góry błądził gdzieś wśród Gwiazd.
- Klan Gwiazdy… - miauknął bury, rozpoczynając opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz