- Nie będę ci się tłumaczył - prychnął Czermień, nim Bocian zdążył chociażby otworzyć swój biały pysk. Syn Pszczółki zmrużył oczy w niezbyt przyjaznym geście.
- No oczywiście... Nie liczyłem nawet na to.
Czermień skrzywił pysk. Ponownie jego uwagę zwrócił Pędrak, który pozdrowił ich i życzył "Bursztynkowi powodzenia na treningach".
- Zabiję go... - wysunął pazury, gotów w każdej chwili rzucić się na kocura.
Bocian uśmiechnął się pod nosem. Sytuacja Czermienia stała się wyjątkowo trudna, głównie za sprawą jego nieuwagi. Biały najpierw pomyślał, zanim coś zrobił, u Czermienia było na odwrót, przez co nawet udawanie, musiało kiedyś wyjść na jaw. Miał ochotę zadrwić z przyjaciela, że akurat to się stało za sprawą malutkiej koteczki. Dalej po części nie mógł uwierzyć, że czarny dał się tak łatwo zdegradować i teraz na nowo grzał stołek ucznia. Tego mu jednak nie wypominał, bo sam Bocian był jeszcze terminatorem, mimo iż wiek dawno nakazywał mu stać się wojownikiem. Liczył, że to wkrótce nastąpi. Naprawdę chciał znowu dręczyć Konopię na wspólnej gałęzi. Na samą myśl poruszył wąsami. Poza tym miałby więcej swobody, niż pod okiem zastępczyni, będącej też jego mentorką.
- Nie będę cię powstrzymywał.
Odezwał się wreszcie. Słowa wypłynęły szybko z jego pyska, z taką łatwością, jakby mówił o pójściu spać. Miały też swój stanowczy, acz zimny wyraz, będący tonem głosu białego kocura. Pędraka nie lubił od początku. O ile jego braci udało mu się zdobyć za sługów, tak ten mu się sprzeciwiał i do dzisiaj toczyli cichy bój, z czego Bocian oczywiście był lepszy. Nie miałby nic przeciwko jego zniknięciu, gdyż kocur obchodził go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Spojrzał kontem oka na Czermienia.
- Ale zrób to chociaż tak, by nie padły na ciebie podejrzenia, inaczej ten czarny lisi bobek ukaże cię jeszcze bardziej i nie skończy się na tym całym Bursztynku. - fuknął uczeń Nostalgii. Widział złość w oczach przyjaciela. Nic dziwnego, wszak użył znienawidzonego przez niego przezwiska, prawdopodobnie wywodzącego się na myśl o jego ojcu - Bursztynie. - Uspokój się. Nie przy świadkach.
Coraz bardziej zaczął myśleć nad tym, co ostatnio chciał wypróbować. Wiele czasu spędzał u Wschodu, swojego sługo-brata, oglądając jego zapasy roślin. Czasem też towarzyszył mu i jego uczennicą, w przebywaniu poza Ogrodzeniem, jako ich obrońca. Wiedział bardzo dużo o ziołach, będących jego pasją od dziecka, którą prawdopodobnie przejął po członkach swej rodziny. Czas sprawił tylko, że nabrał pewności, iż ów wiedzę można wykorzystać jeszcze lepiej, niż skupiając się wyłącznie na leczeniu urazów, chorób oraz duszy.
- Gdyby mieć truciznę, która zabija powoli, bez żadnych objawów i bez żadnych śladów, wszystko byłoby łatwiejsze. Zamierzam kiedyś taką stworzyć. - miauknął, liżąc się po łapie. - Gdy przebywałem w Klanie Burzy, wąchali każdą zwierzynę, by nie paść ofiarami zatrucia, które szybko niszczyło. Trucizny mają potężną siłę.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz