*jakiś czas temu*
Był niezwykle dumny z siebie, kiedy udało mu się bez większego problemu, już za pierwszym razem powalić mentorkę na ziemię. W końcu potrafił skupić się na walce a nie na niemiłych wspomnieniach z czasów ataku na Klan Lisa. Od wtedy miał opory przed walką, ale już znacznie się poprawił, szło mu dużo lepiej.- Nieźle! - miauknęła również zadowolona Muszy Bzyk - ale już, złaź. Trochę urosłeś od naszego pierwszego treningu walki!
Srebrny kocurek posłusznie zgramolił się z brzucha wojowniczki. Otrzepał futerko z resztek brudnej ziemi. Eh, i tak będzie musiał się porządnie wymyć. Patrzył uważnie, jak mentorka idzie w jego ślady i robi dokładnie to samo, tylko bardziej bez ładu.
- No, to jeszcze krótkie polowanko i wsio - mruknęła, przeciągając się.
Ich relacje znacznie poprawiły się od początków męczącego treningu. Można powiedzieć, że znaleźli wspólny język i nić porozumienia. Mucha nawet nauczyła go kilku niezłych kawałów!
- No, na co czekasz - dopiero kiedy pointka puknęła go ogonem w lewy bok, zorientował się że stał dalej w jednymmjednym zamyślony. Jak kołek.
Niemalże natychmiast powrócił do świata rzeczywistego, jednakże potrząsnął głową dla lepszego efektu.
- Ah tak, polowanie - mruknął, w przeciągu uderzenia serca zabrawszy się do tropienia.
Trochę mu to zajęło, ale stosunkowo szybko rozpoznał zapach myszy w powietrzu. Począł podążać za wonią na przykucniętych kończynach. Gdy już ją ujrzał, wymierzył odległość i skoczył sprawnie wprost na zwierzątko. Ruchem szczęk pozbawił je życia.
- Dobrze - zamruczała zadowolona Mucha.
Mogliby jeszcze zapolować na ryby, ale robiło się już późno. Kiedy pointka zaproponowała powrót do obozu, Wieczornik bez zbędnych sprzeczek zgodził się. Zabrał piszczkę i ruszyli w stronę domu.
***
- Wiesz Wieczorniku, wydaje mi się, że już umiesz wszystko. Nauczyłam cię tego, co sama umiem. Dlaczego Pstrąg cię już nie mianuje? - miauknęła dziwnie poważnie.
Miała rację. Od dawna był już gotowy.
- Tak, powinna mnie mianować jak tylko jej powiedziałaś, że się nadaję! - żachnął się.
Kopnął kamyk stojący mu na drodze. Nagle oczy Muchy zrobiły się dwa razy większe. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Bo powiedziałaś, prawda...? - zapytał się dla upewnienia.
Kotka zażenowana pokręciła głową.
- Nie... - zaśmiał się, jakby nie wierzył w głupotę mentorki.
Ta również zarechotała. Rzucił się w jej stronę, bez ostrzeżenia powalając na ziemię.
Jak ona mogła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz