*Podczas lekcji*
- Do czego używa się mak, jak wygląda i gdzie go szukać? - zapytał się mentor.- Jest czerwony, używa się jego ziaren na ból i one też usypiają. Mak można znaleźć na naszym terytorium lub na siedlisku owiec.
- Dobrze.
- A co to za zioło? – Jeżowa Ścieżka wskazał czerwone kuleczki na gałązce z igłami.
Od razu sobie przypomniałam co to jest. Przeszył mnie strach, bałam się trucizn.
- T-To są Jagody Śmierci, zabijają jak sama nazwa wskazuje.
- Tak. Widzę, że zapamiętujesz nasze lekcję.
Pokiwałam głową.
- Co użyła byś na ból brzucha?
- Miętę i jagody jałowca – miauknęłam – Um… chyba?
- Dobrze. Możemy omówić teraz rośliny trujące.
- Ychm.
- A więc… Psianka, jagody jałowca, jagody śmierci, ostro k- przerwał. Do schowka medyka weszła, a właściwie kulała Cętkowana Łapa.
- Co się stało? - zapytałam.
- Chyba coś mi się wbiło w łapę…
- Pokaż to – miauknął asystent medyka. Kotka podała mu łapę, w której było coś dziwnego wbite.
- To pewnie jakiś odłamek rzeczy Dwunożnych – odrzekł mój mentor – Konwaliowo Łapo, przynieś proszę zioła na infekcję i pajęczynę.
- Co? Ja?
- No już, leć – pośpieszył mnie mentor.
Poczułam dreszcz zmartwienia i podekscytowania. Nigdy jeszcze nikogo nie pomagałam leczyć.
Szybko wzięłam w zęby korzenie łopianu i popędziłam w stronę pacjentki.
- Już – próbowałam podać asystentowi medyka zioła, ale ten je odtrącił, a później się zaśmiał:
- Nie, nie. Teraz twoja kolej.
- Że co?! – zachłysnęłam się.
- Konwaliowa Łapo, wiesz co robić - zachęcił mentor.
Przełknęłam głośno ślinę.
- D-dobrze.
Zaczęłam przeżuwać korzenie łopianu. Po chwili wyplułam je na liść.
- Cętko, wyjmę teraz to coś ci z łapy, ale to może trochę zaboleć.
- Spoko, i tak mnie to już dręczy.
Złapałam zębami za ostry kawałek i wyciągnęłam. Z łapy napychasz zaczęłam lać się krew. Co robić?! Co robić?!
- Wylizuj łapę! – miauknęłam do przyjaciółki.
Cętka energicznie zaczęła lizać i wysysać krew z łapy. Gdy krwi leciało trochę mnie od razu posmarowałam ranę papką i zabandażowałam pajęczyną. Mentor przyglądał się moim ruchom z ciekawością.
- Spróbuj chodzić.
- Nie. Ja bym tego nie robił, Konwalio, rana może się zabrudzić później zobaczymy – powiedział asystent medyka.
- Dobrze. To Cętkowana Łapo odpocznij.
- Ok. A co z moim treningiem? Przedłuży się?
- Na pewno nie. To nieduże skaleczenie, niedługo rana się zagoi i będziesz mogła tak samo, a może jeszcze szybciej biegać – uśmiechnął się do Cętki mój mentor.
- Dziękuję.
*** jakiś czas później, gdy łapa Cętki wyzdrowiała***
Uczennica wróciła do normalnych zajęć. Polowała i trenowała ze swoim mentorem, rozmawiała ze mną, innymi uczniami, a zwłaszcza z Orlą Łapą. Widać było, że Cętka bardzo polubiła kocurka. A może nawet coś więcej do niego czuła niż tylko przyjaźń? Ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz