– Bycie uczniem jest stanem pomiędzy żłobkiem a legowiskiem wojownika. Nie dusisz się w kociarni, ale też nie oddychasz pełną piersią – mruknęła, spoglądając na drobnego kocurka – Rozumiesz teraz?
Wieczornik otworzył pyszczek i pokręcił główką. Brzoskwiniowa Łapa westchnęła.
– W dużym skrócie wychodzisz z obozu, kiedy ci każą, a nie kiedy masz na to ochotę. Do tego dochodzi sprzątanie po matce Aroniowego Podmuchu i wymienianie legowisk tym wrednym grzybom z legowiska wojowników, jakby sami nie mogli sobie tego zrobić… – spojrzała na kocurka z przekąsem – Gdy jeszcze miałam treningi ze Śledziowym Futrem, była strasznie roszczeniowa i stawiała mi okropnie wysokie wymagania. Teraz jest dużo lepiej – zmierzyła kociaka wzrokiem – Uczę się z Szakłakowym Cieniem, który jest fantastycznym mentorem.
– A… A pokaże mi pani legowisko uczniów, plosę? – zapytał niepewnie Wieczornik, uroczo przebierając łapkami po ziemi.
– Pewnie, nie ma sprawy – mruknęła, przywołując go do siebie łapką. Nie było mowy o przeniesieniu przez nią Wieczornika – w jej pysku kocurek, choć drobny, najpewniej szorowałby łapami po ziemi. Uwadze Brzoskwiniowej Łapy nie umknął fakt, że już teraz jej łapy niepokojąco przypominały nogi matki Wieczornika…
– Podoba ci się? – zapytała, przyjaźnie okrywając kocurka ogonem. Wieczornik prawie zniknął pod warstwą gęstej, biało-kremowej sierści. Spod ogona dało się słyszeć głuche, przytłumione kichnięcie. Zachichotała cicho. Chciała wynagrodzić mu wcześniejszą ostrość i chłód. Klanie Gwiazdy, co w nią wtedy wstąpiło?
– Tak, tak, baldzo mi się podoba! – Oczy Wieczornika przypominały dwa olbrzymie, niebieskie spodki – Czy mógłbym już dzisiaj tu spać?
– Jesteś za mały – powiedziała, chociaż wizja uroczych szkrabów Oszronionego Płatka w legowisku uczniów… Była równie urocza. I chętnie wpuściłaby tutaj całą trójkę, nie widziała w tym nic złego. Ale pewnie reszta kotów zeszłaby na zawał.
– Jestem plawie tak duży, jak ty! – pisnął błękitnooki, na co Brzoskwiniowa Łapa uśmiechnęła się delikatnie.
***
Brzoskwiniowa Łapa przeciągnęła się leniwie. Na dziś Szakłakowy Cień zapowiedział jedynie krótki obchód terenów – Brzoskwinka nie miała mu tego za złe. Ostatnio każdą wolną chwilę spędzał ze Śledzikiem, która pomimo baryłkowatej tuszy była gotowa złoić mu uszy za to, że zlał ich wspólny trening. Tak więc Brzoskwiniowa Łapa spędzała dnie na czyszczeniu u matki Aronii (Klanie Gwiazdy, dlaczego z tylu uczniów to ona wciąż musiała to robić?), okazyjnych treningach z różnymi kotami i odpoczynku. O tak, zwłaszcza tego ostatniego miała pod dostatkiem.
Wzięła drobną rybę ze stosu i podążyła w kierunku kociarni. Już z daleka usłyszała wściekły, wzburzony głos Zawilca. Brzoskwiniowa Łapa podłapała, że szylkretka wykłóca się o rybę, którą zabrała jej Bieg, i przy okazji grozi córce Szopowego Ogona rychłą śmiercią z łap jej tatusia.
– Hej, dzieciaki – powiedziała ciepło. Odpowiedziały jej tylko Oszroniony Płatek i Śledziowe Futro. Reszta była pewnie zbyt zajęta wnikliwą analizą struktury kamienia, który ktoś niechcący zawlókł do żłobka.
– Hej, Brzoskwiniowa Łapo – miauknął po chwili syn Oszronionego Płatka. Brzoskwiniowa Łapa nie zdążyła nawet mu odpowiedzieć, gdy znikąd wyrosła jego nadęta siostra.
– Zabierz nas poza obóz! – pisnęła błękitnooka. Brzoskwiniowa Łapa nie miała pojęcia, skąd w głowie siostry Wieczornika pojawił się pomysł… tak genialny, a jednocześnie tak idiotyczny. Z chęcią zabrałaby wszystkie kociaki (no, może poza nią) dokądkolwiek by chciały, jednak obawiała się, że nie ominęłyby ją konsekwencje. Długie, żmudne i pachnące zleżałą ściółką.
Westchnęła, gdy siostra Jaskra rozszerzyła nieco błagalnie ślepia. Córka Deszczowej Gwiazdy spojrzała na nią wielkimi, niebieskimi oczami przypominającymi spodki. Brzoskwiniowa Łapa odwróciła wzrok. Tak, zdecydowanie miała słabość do tego koloru. Ze względu na pewnego kota…
– No dobrze, dzieciaczki – westchnęła teatralnie, owijając puchaty ogon dookoła łap – Ale idą z nami tylko odważne osobniki, które nie pobiegną do mamusi gdy zobaczą wielką, przerażającą pchłę – wyprężyła grzbiet, aż coś przyjemnie strzyknęło jej w kręgosłupie – To jak, kto idzie?
<Wieczorniku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz