*akcja toczy się przed śmiercią Gęsiego Pióra*
Kremowy kocurek nie mógł usiedzieć z podekscytowania. Ta kotka powiedziała, że może go czegoś nauczyć! To prawie tak, jakby sam już był wojownikiem! Jaskółcza Łapa zmieniła pozycję i wyciągnęła swój ogon przed nos kociaka.
– Wyobraź sobie, że to jest wojownik Klanu Klifu. Co robisz? – spytała.
Ostrokrzewik nie zastanawiał się długo.
– Atakuję go i wypędzam z dala od naszego terytorium! – krzyknął i skoczył na puchaty ogon uczennicy. Jaskółcza Łapa z łatwością odsunęła się, a kociak potknął się i wylądował na ziemi z cichym pufnięciem.
– Prawie – zaśmiała się delikatnie. – A co gdyby napastników było więcej?
– P-patrzę najpierw? – odważył się spytać Leszczynek.
– Oo, lepiej – ucieszyła się Jaskółcza Łapa.
– Rozglądam się i zastanawiam czy dam sobie radę sam czy powinienem wezwać resztę klanu na pomoc? – zaproponował Zawilec, wpatrując się w kotkę zaciekawiony.
Uczennica pokiwała głową zadowolona. Ostrokrzewik podniósł się z ziemi i polizał kilka razy po klatce piersiowej, żeby ukryć urażoną dumę.
– No dobrze, a jeśli jednak przeciwnik jest jeden, jak go zaatakujecie?
– Z zaskoczenia? – spytał Szafirek.
Kotka energicznie pokiwała głową.
– Odwrócę się teraz tyłem, stańcie z drugiej strony żłobka i spróbujcie mnie podejść od tyłu tak, żebym was nie usłyszała – wytłumaczyła zabawo-naukę.
Próbowali na zmianę, żadnemu jednak nie udało się podejść na tyle blisko, żeby przestraszyć kotkę. W końcu Ostrokrzewik jęknął:
– To niemożliwe! Jesteś zbyt dobra, słyszysz wszystko! Poddaję się – usiadł zrezygnowany.
Jaskółcza Łapa odwróciła się z powrotem i uśmiechnęła:
– Spokojnie, jeszcze wiele księżyców treningu przed wami, trochę cierpliwości. Jestem pewna, że minie trochę czasu i będziecie się skradać tak, że żaden wojownik was nie usłyszy! Już teraz pokazanie skąd nadchodzicie nie było aż takie łatwe!
Kociak od razu odzyskał entuzjazm:
– Gdy zostanę już wojownikiem, będę się skradać najlepiej w całym klanie - wyprostował się dumnie, jakby ktoś miał wątpliwości, który z kociaków jest najwyższy. – A potem zostanę zastępcą taty! I razem będziemy dbać o cały klan! – opadł na ziemię pogrążony w swoich marzeniach i zachwytach.
– Taaa, słyszeliśmy to już tysiąc razy – mruknął Szafirek, ale nie wydawał się żywić do brata urazy.
– Jaskółcza Łapo, możesz być moją mentorką jak już podrośniemy na tyle, żeby zostać uczniami? – spytał Zawilec z podziwem.
Kotka zmieszała się.
– Sama jestem uczennicą, nie będę jeszcze nikogo szkolić przez długi czas – wytłumaczyła.
– Szkoda… – mruknął Leszczynek.
– Ale nie martwcie się, na pewno dostaniecie wspaniałych mentorów!
<Jaskółcza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz