Jeżowa Łapa skrzywił się zniesmaczony, gdy kolejne krople deszczu przesiąkły w jego futro. Był całkowicie mokry. Nie było żadnej okazji, żeby mógł odpocząć pod jakimś drzewem, by chociaż trochę wyschnąć. Łapy pomału odmawiały mu posłuszeństwa, zmęczone kolejnym długim marszem w nieznane. Uczeń (jeszcze wtedy) Pliszkowego Kroku, widząc idącą kilka kroków przed nim Pląsającą Łapę, pokręcił szybko głową zawstydzony. Skoro on był zmęczony, to co miała czuć królowa, niosąca swojego kociaka? Podszedł bliżej, ze zmartwieniem wymalowanym na pyszczku. Rysia Łapa i Pląsająca Łapa nieśli po jednym kociaku, natomiast mały Taniec, sam przedzierał się przez błoto. Matka kocurka widząc znajomego ucznia, odłożyła Sikorkę, by na niego spojrzeć.
— Jeżowa Łapo, mógłbyś ponieść chwilę Tańca? Wcześniej powiedział, że da radę chwilę iść, jednak przydała by mu się pomoc. — powiedziała zmęczonym tonem kotka, po czym widząc, jak czekoladowy skina głową, uśmiechnęła się delikatnie w podziękowaniu i chwyciła z powrotem córeczkę.
— Cześć, Jeżyku. — miauknął cicho zmęczony Taniec, po czym podszedł bliżej ucznia.
Jeżowa Łapa westchnął smutno, obserwując jak zmęczony kocurek podnosi z trudem łapki. Było mu żal malucha, który nie dość, że urodził się poza bezpiecznym obozem, teraz był zdany na ciężką wędrówkę. A jednak podziwiał siłę młodzika, który się nie poddawał i naprawdę przeszedł sporą trasę, zanim okazał zmęczenie. Wyrośnie zapewne na szlachetnego kota.
— Witaj, Tańcu. Łapki bolą?-spytał zmartwionym głosem, obserwując kocurka.
— Troszeczkę.-miauknął w odpowiedzi maluch, wlepiając w Jeżyka zaciekawione spojrzenie. — Daleko jeszcze?
— Miejmy nadzieję, że wkrótce dotrzemy do nowego, czadowego domu.-miauknął z entuzjazmem uczeń, używając nowego słowa, którego nauczyła go Iskra.
— I wtedy co? Będziemy mieć nowe krzaki?
Czekoladowy kocur poruszył wąsami w rozbawieniu.
— Nasz nowy obóz będzie bezpieczny.-miauknął. Wyczekiwał chwili, w której dotrą na miejsce i wszystko wróci do normy. Pragnął doczekać dnia, gdy ciężka wędrówka dobiegnie końca. Wtedy żadnemu z kotów, nie będzie już zagrażać niebezpieczeństwo. Teraz obawiał się, że ktoś może się rozchorować, albo nabawić się urazu. — Ale na razie czeka nas wędrówka. Każdy odważny kot sobie poradzi, a ty jesteś odważny, prawda?
— Bardzo!-pisnął kocurek.
Uśmiech nie schodził z pyska Jeżowej Łapy. Docenił entuzjazm młodzika i zdawało mu się, że w kocurka wstąpiła nowa energia. Schylił się, ostrożnie podnosząc Tańca. Kocurek nie okazywał sprzeciwu, nie poruszał też łapkami, dzięki czemu Jeżykowi łatwiej było go utrzymać. Z kociakiem w pysku, ruszył za pobratymcami. Przyspieszył kroku, żeby ich nie zgubić, chociaż i tak szli na tyłach. Ponieważ trzymał Tańca, nie mógł odpowiadać na żadne pytania. Dalej czuł zmęczenie, ale radość, że może pomóc, była silniejsza. Liczył, że Tańcowi było już lepiej.
<Taniec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz