Obserwowała dłuższy czas próbę polowania Sokoła. Właśnie, próbę. Tak się otóż złożyło, że nie można było nazwać jego wyczynu sukcesem. Domyślała się, że kocur chciał się popisać przed dwójką starszych uczniów, pokazać jak bardzo jest męski i doświadczony. Pewnie nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby chociaż udało mu się coś upolować.Tym czasem, mysz uciekła, znikając członkom Klanu Lisa z oczu. Westchnęła, domyślając się, jak bardzo musi być teraz zażenowany. Wyprostowała się, opuszczając ogon, a w jej żółtych oczach, odbijało się zaskoczenie. Nie czuła zawodu, każdemu można się takie coś przydarzyć. Nie odrywając wzroku od Sokoła, zastrzygła uszami, słysząc ciche prychnięcie Gągoła, któremu udało się stłumić śmiech.
― He, he, he… ― zaśmiał się nieswojo wojownik ― Ta myszka chyba się śpieszyła na jakiś patrol.
― Tja, jasne, albo po prostu nie chciała być przez ciebie złapana, wielki wojowniku.-rzucił wrednie kocurek, posyłając mu pewne siebie spojrzenie. Szyszka zauważyła, jak sierść Sokoła zaczyna się jeżyć, tak więc, postanowiła wkroczyć.
―Nie przesadzaj. Taki błąd może się przydarzyć nawet największemu przywódcy.-miauknęła, próbując złagodzić całą sytuację.
Zawsze była pokojową kotką i nie zamierzała szukać zwady o jedną myszkę, od której ani nie zbiednieją, ani się nie wzbogacą. Otworzyła pysk, smakując powietrza. Czuła wszystkie zapachy bagien. Wyłapała świeży trop jaszczurki, jakiegoś ptaka i kolejnej myszy. To nocne polowanie, coraz bardziej jej się podobało.
― Róbcie co chcecie, ja pójdę zapolować trochę dalej.-rzucił Gągoł, odwracając się i odchodząc w swoją stronę. Szyszka wywróciła oczami. Jeśli wpadnie w jakąś błotną kałuże, to ona później nie będzie go pocieszać, czy usprawiedliwiać. Pożyteczne jest łapać zwierzynę na dwie grupy, ale na przodków, nie w absolutnej ciemności. Coś tam o życiu jednak wiedzieć trzeba. Było zbyt kruche, żeby o nie nie dbać.
Szyszka podeszła dwa kroki do przodu, wlepiając ślepka w wojownika. Wciąż wydawał się być zakłopotany i zawstydzony.
―Wygląda na to, że zostaliśmy sami. Nie martw się, nie ugryzę. Chce być twoim przyjacielem, a nie wrogiem.-miauknęła przyjaźnie, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. Machnęła ogonem.― Wiesz, mogę nauczyć cię ciekawej techniki łownej. Przeważnie się sprawdza.
Uważała się za dobrego łowcę, chociaż daleko jej jeszcze było do ideału w tej szlachetnej sztuce. Chciała pomóc w miarę jak umiała Sokołowi. Dobierała ostrożnie słowa, nie chcąc urazić jego honoru, czy czegoś w tym rodzaju. Zmrużyła oczy.
― W polowaniu nie chodzi wcale o szybkość, czy ilość, a o cierpliwość, spokój, działanie. Zamiast atakować od razu, lepiej upewnić się, że nie wieje wiatr od twojej strony i skradać się powoli.
Mówiąc to, przybrała pozycję łowiecką. Pochyliła się jak najniżej podłoża, z uszami nastrzyżonymi. Rzuciła wojownikowi wymowne spojrzenie, czekając, aż zrobi to samo co ona.
― Raczej wiesz, że podczas łapania zwierzyny, trzeba zachować absolutną ciszę.-wyszeptała, powoli śledząc wzrokiem horyzont przed sobą.― Wyczuwasz coś? To teraz spróbuj powoli się skradać, z cierpliwością.
Podkreśliła ostatnie zdanie, dotykając ogonem boku Sokoła. Lekko się uśmiechnęła, czekając na jego dalszy ruch.
<Sokole?>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAjjć :/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, Sokole, już naprawiam błąd..
Muszę nauczyć się nie zapominać.
~~Szyszka