Gdy wróciły do kociarni, Gardeniowy Pyłek odstawiła na ziemię swoją córkę, a następnie z cichym westchnięciem usiadła na posłaniu z mchu. Wyglądała na niezadowoloną z kociąt, którymi jej się przypadło opiekować. Pokrzywa, widząc na jej pysku grymas, przekrzywiła swoją głowę na bok, wydając z siebie cichy mruk i myśląc nad czymś, co nie zdarzało się u niej za często. Doszedłszy do tego, że taka mina nie pasuje do jej matki, oparła się o nią łapkami i uśmiechnęła się do niej.
— Hej! — krzyknęła, próbując dosięgnąć do jej ucha, by ją jeszcze lepiej usłyszała, jednak nie wyszło to tak, jak chciała. — Nie mozes się smutać, więc nie się smutaj! — powiedziała z lekko zmarszczonym noskiem, patrząc na Gardeniowy Pyłek z nieco opuszczonym do dołu łebkiem. — Bo my tez będziemy się smutać, z-znacy Gietek bęzie się smutał, ja nie!
Kocica o liliowym futrze przysunęła do siebie Pokrzywę jedną z łap, a następnie przesunęła po jej głowie swoim językiem i odsunęła się, posyłając jej delikatny, charakterystyczny tylko dla niej i nikogo innego, uśmiech.
— Nie będę się smutać, jeśli obiecacie mi, że będziecie się bawić tylko pod naszym okiem, dobrze? — odpowiedziała.
Czekoladowo-ruda odwróciła od niej swój wzrok, mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa i wodząc nim po wszystkim, tylko nie po Gardeniowym Pyłku. W końcu jednak się przemogła, popatrzyła z ukosa na matkę, by po chwili kiwnąć jej i zgodzić się z tym, co zaproponowała. Nie podobało się jej to za bardzo, jednak nic nie mogła na to poradzić. Wybierane spośród dwóch rzeczy i decydowanie, która jest gorsza do przyjęcia, było naprawdę trudne.
Błękitne oczy zwróciły się ku cętkowanej kotce, oczekując od niej tego samego, co od jej siostry. Goździk, zerkając na swoją matkę, jedynie prychnęła i ponownie się od nich odwróciła, próbując wygładzić wytarmoszone futerko na szyi. Pokrzywa przystała na warunki stawiane przez Gardeniowy Pyłek, więc dlaczego tamta nie mogła się na nie zgodzić? Było to zdecydowanie nieuczciwe i szylkretowa zamierzała zrobić z tym porządek. Z grymasem na pysku podeszła do siostry, po czym pacnęła ją w głowę.
— So ty sobie wyobrazas, co? Mas się zgoziś, a jak nie mozna do ciebie słowami, to wpychnę ci to łapą do głowy! — oznajmiła, a dla efektu tupnęła swoją łapą, patrząc na nią z zadartym do góry noskiem.
— Ne ne ne! Będę robiła, co chcę, pokrako, i nic ci do tego — odparła, uderzając o ziemię ogonem. — Poza tym to przez ciebie, mamo, to ona rzuciła się na Ostrego i Czemczemechę! — dodała po chwili, zwracając się do Gardeniowego Pyłku, czym niezwykle zmierziła siedzącą obok niej kotkę, w skutek czego ta ponownie się na nią rzuciła, jednak z tą różnicą, że rozpierała ją złość na siostrę.
Ciągnęła za jej futro, za uszy, za łapy i za ogon, by tylko jej dokuczyć. Goździk, nie spodziewając się tego, pisnęła, acz po chwili zaczęła odwzajemniać ciosy Pokrzywy. Ze względu na to, że jedno z jej oczu nie było do końca sprawne, szło jej to opornie, wręcz nie trafiała praktycznie wcale. Mimo to, szylkretowa nie dawała jej forów. W pewnym momencie, co prawda nie umyślnie, jeden pazur wysunął się z czekoladowo-rudej łapy i zahaczył o policzek Goździka. Kotka pisnęła głośno i całą swoją siłą odrzuciła od siebie siostrę, po czym podbiegła do liliowofutrej i schowała się w jej łapę. Ich przepychanki były tak dynamiczne i niezdolne do przewidzenia, że dorosła kocica ledwo co mogła zareagować, a już było po fakcie.
< Gardeniowy Pyłku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz