Owca wydał z siebie najbardziej niezadowolone westchnięcie na jakie był w stanie się zdobyć, po czym burknął pod nosem "tak" i przeciągnął się. Kotka wstała i ponaglająco ruszyła ogonem.
- To szybko, bo zaraz znowu się ściemni.
Kociak posłusznie wstał i udał się w kierunku, w którym wierzył, że była stodoła. Wojowniczka nie odzywała się do niego, więc kocurek z satysfakcją wsłuchiwał się w dźwięki przyrody, na które składało się dudnienie jego małych łap po zmrożonej ziemi, wyjący na polach wiatr oraz szczekanie psów w oddali. Mimo tych wszystkich dźwięków zdawało mu się jednak, że jest przeraźliwie cicho, coś, do czego żyjąc w stodole nie był przyzwyczajony. Zaczął więc nucić pod nosem jakąś na szybko wymyśloną piosenkę, która opowiadała o ogniu w siedlisku dwunożnych, bo Owca nadal był zachwycony tym pięknym zjawiskiem. Umilkł jednak, gdy zobaczył, że Świetlisty Potok patrzy się na niego, bo uznał to za zaproszenie do kolejnej rozmowy.
- Widziałaś kiedyś ogień? - zapytał entuzjastycznie.
- Ogień? Skąd to pytanie?
- Bo... - zawahał się. - Ja widziałem wczoraj. I był fajny.
- Chyba mamy inne definicje tego słowa - parsknęła kotka. - Ogień nie jest fajny. Niszczy las.
- Ale ten nic nie niszczył! Poza tym.. - zaczął kocurek, jakby chciał coś dodać, ale ugryzł się w język. Inni nie powinni znać wszystkich jego myśli, nawet jeśli wojowniczka wydawała mu się w porządku.
- Poza tym?
- Zapomniałem - rzucił i przyspieszył kroku. - Poznaję to miejsce, zaraz powinniśmy być blisko.
"Taktyczna zmiana tematu, powinna zadziałać" pomyślał Owca. Świetlisty Potok westchnęła i również przyspieszyła:
- Odprowadzę cię aż nie zobaczymy stodoły, bo jeszcze jakiś lis albo pies cię zaatakuje po drodze.
Kocurek kiwnął głową w podziękowaniu i podrzucił łapką spadający liść, który właśnie zleciał mu pod łapy, po czym gdy ten wylądował na jego pyszczku, wściekle zawarczał i rzucił się do ataku. Przeturlał się po wydeptanej trawie, próbójąc pazurami rozdrapać nową zabawkę, jednak po każdym ciosie ta uskakiwała w bok, a zadanie utrudniał dodatkowy silny wiatr. W końcu kociak skoczył i przydusił liść do ziemi, wydając przy tym dumny pomruk. Wolałby żeby to była jakaś żywa zwierzyna, ale oczywiście nie można przecież mieć wszystkiego, to by było za fajne. Jak na zawołanie jednak trawa przed nim zaszeleściła i na ścieżce pojawiła się mała mysz, która najwyraźniej źle wybrała miejsce i czas aby wyjść z nory. Owca uprzedził jakąkolwiek reakcję Świetlistego Potoku i rzucił się na zwierzę, które jednak szybko podskoczyło i zaczęło uciekać w wysoką trawę. Nie zniechęciło to jednak Owcy, który nie mógł sobie pozwolić na zgubienie jej z oczu. Wpadł w zarośla i nie zważając na krzyki wojowniczki zaczął się między nimi przedzierać, wciąż mając ogon myszy w zasięgu wzroku.
- To szybko, bo zaraz znowu się ściemni.
Kociak posłusznie wstał i udał się w kierunku, w którym wierzył, że była stodoła. Wojowniczka nie odzywała się do niego, więc kocurek z satysfakcją wsłuchiwał się w dźwięki przyrody, na które składało się dudnienie jego małych łap po zmrożonej ziemi, wyjący na polach wiatr oraz szczekanie psów w oddali. Mimo tych wszystkich dźwięków zdawało mu się jednak, że jest przeraźliwie cicho, coś, do czego żyjąc w stodole nie był przyzwyczajony. Zaczął więc nucić pod nosem jakąś na szybko wymyśloną piosenkę, która opowiadała o ogniu w siedlisku dwunożnych, bo Owca nadal był zachwycony tym pięknym zjawiskiem. Umilkł jednak, gdy zobaczył, że Świetlisty Potok patrzy się na niego, bo uznał to za zaproszenie do kolejnej rozmowy.
- Widziałaś kiedyś ogień? - zapytał entuzjastycznie.
- Ogień? Skąd to pytanie?
- Bo... - zawahał się. - Ja widziałem wczoraj. I był fajny.
- Chyba mamy inne definicje tego słowa - parsknęła kotka. - Ogień nie jest fajny. Niszczy las.
- Ale ten nic nie niszczył! Poza tym.. - zaczął kocurek, jakby chciał coś dodać, ale ugryzł się w język. Inni nie powinni znać wszystkich jego myśli, nawet jeśli wojowniczka wydawała mu się w porządku.
- Poza tym?
- Zapomniałem - rzucił i przyspieszył kroku. - Poznaję to miejsce, zaraz powinniśmy być blisko.
"Taktyczna zmiana tematu, powinna zadziałać" pomyślał Owca. Świetlisty Potok westchnęła i również przyspieszyła:
- Odprowadzę cię aż nie zobaczymy stodoły, bo jeszcze jakiś lis albo pies cię zaatakuje po drodze.
Kocurek kiwnął głową w podziękowaniu i podrzucił łapką spadający liść, który właśnie zleciał mu pod łapy, po czym gdy ten wylądował na jego pyszczku, wściekle zawarczał i rzucił się do ataku. Przeturlał się po wydeptanej trawie, próbójąc pazurami rozdrapać nową zabawkę, jednak po każdym ciosie ta uskakiwała w bok, a zadanie utrudniał dodatkowy silny wiatr. W końcu kociak skoczył i przydusił liść do ziemi, wydając przy tym dumny pomruk. Wolałby żeby to była jakaś żywa zwierzyna, ale oczywiście nie można przecież mieć wszystkiego, to by było za fajne. Jak na zawołanie jednak trawa przed nim zaszeleściła i na ścieżce pojawiła się mała mysz, która najwyraźniej źle wybrała miejsce i czas aby wyjść z nory. Owca uprzedził jakąkolwiek reakcję Świetlistego Potoku i rzucił się na zwierzę, które jednak szybko podskoczyło i zaczęło uciekać w wysoką trawę. Nie zniechęciło to jednak Owcy, który nie mógł sobie pozwolić na zgubienie jej z oczu. Wpadł w zarośla i nie zważając na krzyki wojowniczki zaczął się między nimi przedzierać, wciąż mając ogon myszy w zasięgu wzroku.
(Świetlisty Potoku?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz