— W... Ciąży? — powtórzyła głucho przywódczyni, ze zdumieniem wpatrując się w zastępczynię. Na liście ostatnich rzeczy, jakich by się po niej spodziewała, to znajdowało się na szarym końcu. W końcu, kocica nie miała nawet partnera, a skoro tak nie znosiła samotników, nie oddałaby się żadnemu z nich po dobroci. Gwałt? Och, Migoczące Niebo z pewnością sprowadziłaby delikwenta króliczy skok pod ziemię, gdyby spróbował. A jednak, szylkretka to właśnie powiedziała. Że chyba jest w ciąży. — Połóż się — rozkazała nagle buraska, zupełnie poważnym tonem głosu, który wręcz nie znosił sprzeciwu. Jej zastępczyni bez słowa legła na plecach, domyślając się, że właśnie o to chodziło przyjaciółce. I owszem, bura kiwnęła głową i zaczęła badać brzuch kocicy. Spędziła z Burzowym Sercem i jego miłością do odbierania porodów tyle czasu, że była pewna w tym, co robi, niczym młoda, acz wprawiona uczennica medyka. Zresztą, taki stan rzeczy adekwatny był do stopnia wiedzy, jaki osiągnęła. W końcu pręgowana odsunęła się od córki Rdzawego Ogona.
— Tak. Bez wątpienia jesteś w ciąży — oznajmiła z cichym westchnieniem. Migoczące Niebo nie musiała jej mówić, że nie był to zabieg celowy. Ciernista wiedziała. W końcu, z jakiegoś powodu przyszła do niej, nie do Burzowego Serca. Chciała utrzymywać to w tajemnicy, prawda? Liderka była przekonana, że kocica nie planowała młodych. Tak samo, jak przekonana była, że Migotka potrzebuje pomocy.
— Co ja mam teraz zrobić, Ciernista Gwiazdo? — zapytała cicho kotka. Co zrobić? Ciernista sama nie wiedziała, co by zrobiła w takiej sytuacji. — To wszystko wina Leśnego Cienia — warknęła podirytowana. Cierń spojrzała nań zdziwiona.
— To kociaki mojego brata? — upewniła się, a Migoczące Niebo powoli skinęła głową, a na jej pysku błądziły za razem żal, złość i odraza. Czy Leśny Cień ją skrzywdził? Czy był w stanie zrobić coś tak bardzo sprzecznego z jej wolą? Ciernista poczyła, jak przechodzi przez nią fala złości. Och, na Gwiezdnych, już ten szczyl ją popamięta. Zakochanie to jedno, ale żeby od razu robić młode? I to wbrew woli "ukochanej"? — Co on ci zrobił? — syknęła, widocznie wzburzona.
— Byliśmy na polowaniu i... To chyba była kocimiętka? Sama nie wiem. Ciernista Gwiazdo, ja nie mogę mieć kociąt!
Myśl, Ciernista, myśl. Przecież nie porzucą kociaków na pastwę losu. Takie zachowanie niegodne byłoby jakiegokolwiek klanu, czy nawet samotnie żyjącego kota! Jednak Ciernista nie chciała krzywdzić swojej najlepszej przyjaciółki, spisując ją na los, którym tamta nie chciała żyć. To nie była wina Migoczącej i obie o tym wiedziały. A Ciernista już dawno temu obiecała jej, że przejdą przez to wszystko razem, co by nie było. Jak przyjaciółki. Jak rodzina... No właśnie, rodzina! Ciernista uśmiechnęła się sama do siebie, gdy w jej głowie pojawił się plan.
— Och, jak dobrze, że Czapli Potok to taki casanowa! — odparła nagle, z dziwnym błyskiem w oku. — Wiem, co zrobimy. To będzie trudne, ale... Nikt nie musi wiedzieć, że są twoje — oznajmiła Ciernista. Migoczące Niebo spojrzała nań z zaciekawieniem. Co takiego zmąciła sobie bura w jej niewielkim łebku? I czy jej pomysł wystarczył, aby ją "uwolnić"?
— Co masz na myśli? — zapytała.
— Konwaliową Rzekę. Będzie mieć niedługo kociaki z Czaplą, prawda? Wystarczy powiedzieć, że znalazłyśmy gdzieś młode i jej je oddać. Odbierzemy poród poza klanem — wytłumaczyła Ciernista, ściszonym tonem głosu. Migoczące Niebo uśmiechnęła się blado. Cóż, to brzmiało jak niczego sobie rozwiązanie, w dodatku nie krzywdzące dla kociąt. A Konwaliową Rzekę na pewno ucieszą dodatkowe pociechy. No, w każdym razie chyba. Jednak było jedno ale...
— Ciernista Gwiazdo... Czy ty w ogóle umiesz odebrać poród? — pytanie to brzmiało równie śmiesznie, co groźnie a przez burą przeszedł drobny, ledwie zauważalny dreszcz.
— Nie — przyznała — ale umiem udawać, że umiem.
Cóż, w gruncie rzeczy, było to chociaż w jakimś stopniu wykonalne. Och, czy w Klanie Burzy nigdy nie może być spokoju?
<Migacz? Wyszłam z wprawy przepraszam ;;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz