Przewróciłam oczami.
- Nie. Dosyć na dzisiaj. Szczawiowa Łapa nie wybaczy mi,
jeżeli zachorujesz - zaśmiałam się. - Jego mentorki też - dodałam po chwili.
Uczennica się zaśmiała.
To niemądre nazwać ją Czarną Łapą. Wodna Gwiazda od początku
nie mógł się równać ze swoim poprzednikiem, ale to imię było przesadą! Jest
zupełnie inna niż nasz przybrany ojciec*... Racja, może mają tą samą maść, ale
wcześniej zwała się Piórko. Nikt nie zaprzeczy, że do niej pasowało. Pierzasta
Łapa byłaby znacznie mniej irytującą uczennicą.
- Dobrze Srebrny Pysku - mruknęła z lekkim zawodem.
- Ale jutro od rana czeka nas nauka! - zawołałam trzeźwym
tonem. - Masz być wypoczęta, zrozumiano?
Kotka kiwnęła głową i pobiegła przodem, do obozu. Ileż w
niej energii! Ja też czasami wariuję z nadmiaru sił, ale już nie tak bardzo,
jak ta młoda uczennica. Ciekawe, co jest przyczyną tej bierności?
*Kilka wschodów słońca później*
Wodna Gwiazda zawołał mnie wcześnie do swojego legowiska.
Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nim w cztery oczy. Nawet za dobrze go nie
znałam. Wiedziałam, że był wynikiem zdrady partnerki Czarnej Gwiazdy. Urodził
się wraz z jego synami, ale nosił na sobie piętno prawdziwego ojca, jakim był
Kamienny Pazur. Wojownicy mawiają, że był to najbrzydszy, najokrutniejszy i
najbardziej zawistny kot w lesie. Zabił lidera Klanu Wilka i prawdopodobnie też
własnego klanu... A Wodna Gwiazda to syn tego demona!
Wiedziałam jednak kilka innych rzeczy o tym kocurze: był
uczniem naszego lidera, który traktował go jak syna; miał opinię świetnego
wojownika i lojalnego przyjaciela. Podobno kiedy umarł Onyksowa Gwiazda stał
się największym spośród wojowników... Choć mój rozmiar budził podziw to i tak
byłam niższa od tego kota.
Otrząsnęłam się szybko i wygładziłam swoja grzywę. Ach!
Lider wzywa! Ciekawe, czego chce? Powoli wtargnęłam do legowiska.
- Wzywałeś mnie Wodna Gwiazdo - zamruczałam z powagą. Lider
przymrużył oczy.
- Ach! To tylko ty! - prychnął. - Tak. Wzywałem. Chciałem
spytać, jak idzie trening Czarnej Łapy?
- To pojętna uczennica - przyznałam. - Śliczna i dociekliwa.
Ale przyznam szczerze, ze wiele brakuje jej do ideału.
- To zrozumiałe. Siebie stawiasz na wzór! - prychnął kocur.
Sierść mi się nieco zjeżyła.
- Skąd ta uwaga? - wycedziłam starając się nie warczeć.
Lider kaszlnął.
- Obserwuję postępy mojej bratanicy - mruknął. - Widziałem
więcej twoich szkoleń niż innych wojowników. Kiedy tak ciebie obserwowałem
doszedłem do wniosku, że mamy ze sobą wiele wspólnego... To chyba krew Porannej
Rosy.
- Chcesz rozmawiać o mojej uczennicy, czy o mnie? -
mruknęłam już mocno zdenerwowana.
- Bardziej o tobie - przyznał. - Myślałem, że mądrze robię
mianując cie mentorką Czarnej Łapy, ale chyba się myliłem. Nie jesteś jeszcze
gotowa.
- Nie jestem... Ale jak to?! - syknęłam. Wodna Gwiazda
skarcił mnie spojrzeniem.
- Nie denerwuj się jak kociak! O tym właśnie mówię! Nie
jesteś wystarczająco opanowana. Z podobnych przyczyn Gepardzia Łapa to mój
pierwszy uczeń. Czarna Gwiazda nie wierzył, że poradzę sobie z trenowaniem
innego kota. To krew Porannej Rosy. Twój ojciec też taki był.
Aż krew we mnie zawrzała na myśl o Błękitnej Burzy. Ten mysi
bobek nie ma prawa nazywać go moim ojcem! Miałam ochotę rzucić się liderowi do
gardła. Musiałam to jednak powstrzymać.
- Nie chcę tracić uczennicy - westchnęłam. - Proszę, daj mi
szansę. Nie będę już dla niej taka... surowa... Postaram się być delikatna, jak
Wilcza Róża.
Lider kiwnął głową. Odetchnęłam z ulgą. Wyprosił mnie, a ja
udałam się na poszukiwania swojej uczennicy. Rozmawiała z tym nieudacznikiem,
Płomienną Łapą. Zaraz ja zawołam. Kątem oka dostrzegłam puszysty ogon
Szczawiowej Łapy. Widok brata oderwał mnie od uczennicy.
Uczeń medycyny wyszedł z pnia drzewa. Jego piękne oczy
błysnęły w słońcu. Serce mi trzepotało. Od kiedy dowiedziałam się, że nie jest
moim prawdziwym bratem poczułam się znacznie lepiej. Nie musiałam go znosić,
mogłam się z nim przyjaźnić. To było lepsze. Ale teraz... Kiedy widzę te jego
umięśnione łapy...
Nie! Srebrny Pysku! To przecież medyk!
Ale przystojny!...
Jest jak twój brat!
Nie łączy nas krew...
Dosyć!
Odwróciłam głowę zawstydzona. Nie wolno mi już więcej o tym
myśleć. Dla naszego dobra. Podeszłam do Czarnej Łapy.
- Gotowa na trening? Dzisiaj patrol!
<Czarna Łapo?>
*dla Srebrnego Pyska Czarna Gwiazda nie był dziadkiem, a
ojcem. Nigdy nie uznawała Błękitnej Burzy za członka swojej rodziny, chociaż to
on dał jej życie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz